Na kogo?! Nazwa Amarok nie wzięła się z księżyca i ma swoje znaczenie. Amarok wygląda niemalże tak samo jak prototyp, który go zapowiadał. To dobrze, choć w nadwoziu nie ma niczego szczególnego.
No, może poza przestrzenią ładunkową, która jest najszersza w klasie i umożliwia włożenie europalety bokiem. Na pakę można wrzucić maksymalnie 1150 kg, a maksymalna masa przyczepy, z którą poradzi sobie Amarok, to 2,8 tony. Co by nie mówić, twardziel z tego Volkswagena.
Początkowo dostępna będzie wersja z podwójną kabiną, za dwa lata także z pojedynczą. Amarok może mieć napęd albo na tylne, albo na wszystkie koła. Pod maską furkocze turbodiesel 2,0 TDI o mocy 122 lub 163 KM.
Wersja, którą widzicie na zdjęciach, to najbardziej wypasiona odmiana ze skórzaną tapicerką, aluminium i elektronicznymi gadżetami. Podstawowa wersja ma mniejsze koła, szyby na korbkę i czarne zderzaki, czyli bardziej nadaje się do pracy niż do szpanowania.
A wy, lubicie pikapy i chcielibyście jeździć tego typu autami czy uważacie, że to tylko głupowaty lans i idiotyczna moda z Ameryki?