Z jednej strony bardzo dobrze, bo to oznacza nieograniczaną żadnymi eko-wynalazkami radość z jazdy. Z drugiej jednak prowadzi to do zakończenia przygody z pięknie brzmiącym 6-cylindrowym rzędowym silnikiem, który nie da rady spełnić nowych, bardziej surowych norm emisji spalin Euro 6.
Niebieskie nadwozie z pakietem R-Design, z kontrastującymi matowo-srebrnymi lusterkami i efektownym tylnym zderzakiem przyciąga niemal każde spojrzenie na ulicy. W poukładanym kokpicie wszystko jest na swoim miejscu. Obsługa przycisków i pokręteł jest intuicyjna i nie przysparza problemów. Zegary są czytelne i estetyczne, choć trochę nie pasuje do nich prostokątna obudowa.
Z trzech litrów pojemności seryjnie Volvo S60 T6 R-Design, kosztujące od 215 tys. zł, wyciska moc 300 KM i 440 Nm momentu obrotowego. Inżynierowie z Polestar opracowali jednak, kosztującą 1100 euro, modyfikację oprogramowania silnika i dorzucili do tego swoje trzy grosze, a dokładniej mówiąc 25 KM i 40 Nm.
Wciśnięcie pedału gazu do podłogi wbija kierowcę w fotel, a samochód wyrywa do przodu z imponującym przyspieszeniem. Pierwsza "setka" na liczniku ważącego ponad 1,7 tony (!) samochodu pojawia się po 5,8 sekundy. Ale to zdaniem producenta. Bo moim odbywa się to... znacznie szybciej.
Tryb Sport, który uruchamia się poprzez menu ustawień samochodu i wyłączenie systemu DSTC. A właściwie przełączenie go w tryb sportowy. Dezaktywuje to kontrolę trakcji, która przy wciśniętym pedale gazu nie będzie wcale ingerować, a wkroczy do akcji dopiero po jego odjęciu, stabilizując tor jazdy. Dodatkowo możliwe jest przeniesienie do 90 proc. momentu obrotowego na… tylne koła. Wymarzone rozwiązanie dla miłośników driftingu oraz "zabaw" na śniegu.
Przyznam, że poziom adrenaliny i szerokość uśmiechu na twarzy rośnie z każdym kolejnym zakrętem przejechanym bokiem i z każdym kontrolowanym poślizgiem, uzyskanym nie przez zaciąganie "ręcznego", a przez manipulowanie przepustnicą i balansowaniem rozkładem masy samochodu.
To wszystko musi być okupione odpowiednim poziomem spalania, bo zgodnie z tym, co napisałem wyżej, samochód nie jest ulubieńcem ekologów i nie ma na pokładzie rozwiązań jak choćby system start-stop. I tu zaskoczenie. W trasie możliwe jest uzyskanie wyniku około 9-9,5 l/100 km, a przy dynamicznej jeździe około 10-10,5. W mieście zużycie rośnie do 14-15 l/100 km. Natomiast przy "zabawie" z wykorzystaniem możliwości napędu, bez problemu uzyskać można 25 i więcej…
Rodzinna limuzyna o sportowym zacięciu? To za mało powiedziane. Niebieska strzała spod znaku Polestar przywraca wiarę w motoryzację i w to, że jeszcze przynajmniej przez jakiś czas nie osaczą nas eko-samochody bez duszy, tj. rasowego spalinowego silnika o co najmniej sześciu cylindrach, dymiącego z rury wydechowej spalinami, a nie parą wodną.
Szwedom udało się w tym aucie połączyć ich chłodną naturę i zamiłowanie do prostych, praktycznych rozwiązań (patrz: Ikea) z prawdziwym wulkanem adrenaliny i testosteronu w jednym. A to wszystko zamknięte w pozornie chłodnym, niebieskim nadwoziu…