- Na nagraniach z warszawskiego centrum handlowego widać, jak kręcące bączki Ferrari uderza w zaparkowany samochód, a następnie odjeżdża z miejsca zdarzenia, co internauci interpretowali jako ucieczkę
- Kierowca Ferrari jest znany m.in. z prowokacyjnych filmów na TikToku, szybkiej jazdy po Warszawie oraz częstych utarczek słownych z policją
- Policja szybko dotarła do sprawcy, sprawdziła jego trzeźwość
- Poszkodowany właściciel Forda Mondeo nie będzie miał trudności z uzyskaniem odszkodowania, Ferrari miało ważne OC
Drift na parkingu pod centrum handlowym skończył się po raz kolejny tak, jak zwykle kończą się takie zabawy, czyli solidną przycierką. Tyle że tym razem do wygłupów nie zostało użyte leciwe BMW czy Audi, ale bardziej spektakularne auto – niespełna 600-konne Ferrari 458 Spider. Na nagraniach, które szybko trafiły do mediów społecznościowych widać, jak Ferrari kręci bączki po parkingu, przy owacjach gapiów. W pewnym momencie auto wymyka się spod kontroli kierowcy i tyłem uderza w zaparkowanego, czarnego Forda Mondeo na wołomińskich tablicach rejestracyjnych – do rozbitych aut podbiegają świadkowie, których jest wielu, bo na parkingu trwa nieformalny zlot aut, prawdopodobnie poprzedzający nielegalne wyścigi. Na nagraniach widać też, jak Ferrari odjeżdża z miejsca kolizji. Według niektórych relacji ucieka z miejsca kolizji, według innych, po prostu odjeżdża, żeby w spokoju spisać oświadczenie.
To konkretne, czerwone Ferrari jest doskonale znane mieszkańcom centrum Warszawy – rzucające się w oczy auto często widywane jest podczas szaleństw na warszawskich ulicach. Można je też zobaczyć na wielu relacjach z nieoficjalnych zlotów aut, a jego właściciel (użytkownik?) wcale tego nie ukrywa, sam umieszcza nagrania na TikToku, zyskując niemałe zasięgi. Samochód też występował m.in. w teledyskach discopolo.
Tiktoker lubi prowokować policję, jest fanem Trumpa i prawicy
W wielu z tych filmików motywem przewodnim są dyskusje z policją "Drama z NITRO TEAM ośmiesza policję", "Czy policjant podczas interwencji powinien się przedstawić", "Ach ta polska policja co tu było nie grzecznie" – to tylko niektóre z popularnych materiałów. Na wielu nagraniach widać niemal anielską cierpliwość policjantów wobec zaczepnego kierowcy, który chwilami wręcz prowokuje funkcjonariuszy i ich nagrywa.
Na tym samym kanale na TikToku znaleźć można też wiele filmów z szybką jazdą m.in. przez centrum Warszawy, pokazujących np. reakcje pasażerów na gwałtowne przyspieszenia auta jadącego głównymi ulicami miasta.
Poza filmikami z szaleństw na ulicach, imprez i "lansu" Ferrari, na profilu znalazły się też "poważniejsze" treści – np. apel do widzów o prawicowych poglądach, żeby w zbliżających się wyborach prezydenckich popierać kandydata prawicy, czy pochwały wobec wyboru Donalda Trumpa w USA.
"Obława" na Białołęce. A może spokojne spisanie sprawcy?
Niedługo po kolizji na profilu Tiktokera nitoroteam458_ pojawiają się kolejne filmiki: "Obława policji na Nitro po zdarzeniu na parkingu przy ulicy Modlińskiej" i "Policja otoczyła Nitro po zdarzeniu na parkingu przy ul. Modlińskiej". Wbrew sensacyjnym tytułom, żadnej obławy na nich nie widać – po prostu policjanci podejmują czynności wobec sprawcy kolizji, m.in. sprawdzają jego trzeźwość i to, czy nie znajdował się pod wpływem narkotyków.
Później sprawca wrzucił kolejne nagrania – także takie tuż sprzed kolizji, z wymownym, discopolowym podkładem muzycznym "Non Stop – 200 po mieście", z fragmentem "Tylko nie jedź 200 po mieście, nie chcę spędzić nocy tej w areszcie".
Jedyne, co odbiega nieco od normy, to duża prezencja policji, zapewne przez to, że centrum handlowe było punktem zbornym fanów nielegalnych wyścigów. Kilka godzin wcześniej auto, jeszcze w całości robiło za tło do filmu z okazji święta kobiet.
Kto zapłaci za szkody?
Auto sprawcy ma ważną polisę ubezpieczeniową wystawioną przez PZU SA – co można bardzo łatwo sprawdzić, bo numer rejestracyjny samochodu jest widoczny na nagraniach. Poszkodowany, czyli właściciel rozbitego Forda Mondeo nie powinien więc mieć żadnych problemów z uzyskaniem odszkodowania, bo sprawa jest oczywista. W internecie nic nie ginie, więc zapewne w tym dosyć spektakularnym przypadku likwidator zajmujący się szkodą z ramienia firmy ubezpieczeniowej bez większych problemów dowie się, jaki był przebieg zdarzenia. Niemal na pewno ubezpieczyciel odmówi jednak wypłaty odszkodowania z polisy Autocasco Ferrari – wśród wyłączeń zawartych w Ogólnych Warunkach ubezpieczenia jest też m.in. zapis o rażącym niedbalstwie, za które zgodnie z orzecznictwem sądów, uznać też można rażące złamanie przepisów ruchu, które doprowadziło do wypadku. Co do tego, że kręcenie bączków na podziemnym parkingu, między parkującymi autami, nie jest zgodne z prawem, nie ma wątpliwości. Pozostaje jeszcze kwestia tego, czy ubezpieczyciel będzie mógł odzyskać od kierowcy Ferrari odszkodowanie wypłacone właścicielowi rozbitego Forda w ramach tzw. regresu ubezpieczeniowego. Takie kwestie reguluje Art. 43. Ustawy o ubezpieczeniach obowiązkowych, Ubezpieczeniowym Funduszu Gwarancyjnym i Polskim Biurze Ubezpieczycieli Komunikacyjnych.
Prawo dochodzenia wypłaconego odszkodowania od kierującego pojazdem mechanicznym
Zakładowi ubezpieczeń oraz Ubezpieczeniowemu Funduszowi Gwarancyjnemu, w przypadkach określonych w art. 98 zadania Funduszu ust. 2 pkt 1, przysługuje prawo dochodzenia od kierującego pojazdem mechanicznym zwrotu wypłaconego z tytułu ubezpieczenia OC posiadaczy pojazdów mechanicznych odszkodowania, jeżeli kierujący:
1) wyrządził szkodę umyślnie, w stanie po użyciu alkoholu lub w stanie nietrzeźwości albo po użyciu środków odurzających, substancji psychotropowych lub środków zastępczych w rozumieniu przepisów o przeciwdziałaniu narkomanii;
2) wszedł w posiadanie pojazdu wskutek popełnienia przestępstwa;
3) nie posiadał wymaganych uprawnień do kierowania pojazdem mechanicznym, z wyjątkiem przypadków, gdy chodziło o ratowanie życia ludzkiego lub mienia albo o pościg za osobą podjęty bezpośrednio po popełnieniu przez nią przestępstwa;
4) zbiegł z miejsca zdarzenia.
Ferrari w salonie już nie kupi
Rozbite w Warszawie Ferrari to model sprzed kilku lat. Po swoim wyczynie warszawski tiktoker może być jednak pewien, że jeśli kiedyś będzie chciał kupić nowe Ferrari prosto z salonu, to mu się to nie uda. Włoska firma od lat ma taką politykę, że nie sprzedaje aut nabywcom, którzy mogą zaszargać wizerunek marki. Pozostaje mu więc Ferrari z drugiej ręki, albo kupione "na słupa".