• W wieku 66 lat zmarł Sergio Marchionne, jedna z najsłynniejszych postaci branży motoryzacyjnej
  • Włoski menedżer zasłynął tym, że uratował od bankructwa jednocześnie dwa ogromne koncerny: Fiata i Chryslera
  • Sergio Marchionne nie unikał kontrowersyjnych wypowiedzi i zawsze mówił wprost to, co myśli: dziennikarzom, związkowcom i pracownikom swoich firm

Sergio Marchionne znany był z tego, że zawsze ubierał się na czarno. Niektórzy nazywali go nawet człowiekiem w czarnym swetrze. Sam podczas jednej z konferencji prasowych wyjaśnił, że ubierając się stale tak samo, może zaoszczędzić co rano kilkanaście sekund, ponieważ nie musi decydować, co założyć. Marchionne przewodził Fiatowi przez niemal 15 lat i w tym czasie dokonał cudów. Włoski koncern po pierwsze zyskał status międzynarodowej korporacji dzięki śmiałemu przejęciu Chryslera, wraz ze święcącą teraz triumfy marką Jeep. W ten sposób Marchionne uratował też amerykańską markę przed zniknięciem z rynku, gdy w 2009 roku niemal się wywróciła. Podczas rządów prezesa uznawanego przez wielu za wizjonera, wartość koncernu FCA wzrosła dziesięciokrotnie, a przecież Fiat także był na skraju bankructwa. Z tego wynika, że Sergio Marchionne uratował przed upadkiem nie jedną dużą organizację, lecz dwie. To sztuka, której nie dokonało wielu menedżerów. To jego osobisty sukces i skutek wielu śmiałych decyzji, które podejmował w czasach swoich rządów, nierzadko lawirując między biznesem, a polityką.

Bez wątpienia ta druga przeważyła, gdy Marchionne podejmował decyzję o przeniesieniu produkcji Fiata Panda do Włoch. Gdy na rynek miała wejść druga generacja tego modelu, okazało się, że będzie ona wytwarzana nie, jak się dotąd spodziewano w Tychach, lecz w droższej fabryce położonej we Włoszech. Polaków ta decyzja rozczarowała, ale w czasach kryzysu włoski koncern postanowił silnie zaakcentować swoje przywiązanie do swojego kraju pochodzenia.

Sergio Marchionne podejmował jednak wiele takich decyzji, które – choć wydawały się kontrowersyjne – ostatecznie przynosiły kierowanemu przez niego koncernowi pozytywne rezultaty. Przykład? To choćby rezygnacja z wielu modeli Fiata. Marchionne twierdził, że nie ma sensu bić się w segmencie Punto, w którym zarabia się mało i z trudem. Zamiast tego wolał rozwijać gamę „pięćsetki”, gdzie pieniądze są większe. Postawił też na SUV-y i dzięki temu powstały Fiat 500x, Alfa Romeo Stelvio, czy Maserati Levante.

Marchionne nie ulegał też modom. Długo czekał z inwestycjami w samochody elektryczne i hybrydowe, nie zgadzał się bezkrytycznie z entuzjazmem, z jakim niemal wszyscy opowiadają o świetlanej przyszłości aut autonomicznych. Zawsze podkreślał, że motoryzacja to biznes i nie można dać się ponieść emocjom. Dodawał, że w samochody elektryczne będzie inwestował, gdy uzna, że mogą na siebie zarobić.

Prezes FCA do końca pozostawał aktywny i jeszcze w czerwcu tego roku przedstawiał strategię firmy na kolejne lata, mimo że już wcześniej zakomunikował, że w 2019 roku zakończy pracę i przedstawi swojego następcę. Był pracoholikiem, który bardzo często spał na sofie w swoim korporacyjnym samolocie niemal bez przerwy przemieszczając się między Europą a Ameryką Północną. Stale palił, często popijając mocne espresso. Rok temu, w związku z pogarszającym się stanem zdrowia, całkowicie porzucił oba nałogi.

W branży motoryzacyjnej Sergio Marchionne był też doskonale znany ze swojego temperamentu. Nie tylko potrafił zwolnić swoich menedżerów w trakcie spotkania, dając pięć minut na spakowanie, ale wielokrotnie polemizował też z dziennikarzami podczas konferencji, zwykle nie przebierając w słowach. Ma też na koncie efektowne bon-moty. Przykładowo, gdy w 2007 roku rozbił w Szwajcarii warte 350 tys. dolarów Ferrari, skwitował to jednym zdaniem: „Cóż, w branży motoryzacyjnej czasem zdarzają się wypadki”.