Dzięki ogromnej popularności, przystępnej cenie oraz legendarnej już trwałości azjatyckie sprzęty w niezliczonych ilościach przemierzają drogi na niemal każdym kontynencie. Nieco bardziej wymagający użytkownicy sięgają po produkty szlachetnie urodzonych marek z Europy i USA, nie dziwią więc absurdalne ceny maszyn BMW, Ducatii czy Harley-Davidson. Niemniej jednak nawet w tym zaszczytnym gronie znajdziemy propozycje dla naprawdę wybrednego klienta, pragnącego posiąść jednoślad jedyny w swoim rodzaju - w pełni podporządkowany pewnej idei.

Zdecydowana większość poszukujących litrowego sporta do prawdziwej zabawy, niemal od razu jako faworyta wytypuje Yamahę R1 i pozostałych graczy z Kraju Kwitnącej Wiśni. Niewielka część wspomni także o rasowych Ducati, najlepiej w krwistoczerwonym kolorze.

Przed rozważeniem kandydatury kolejnej Włoszki warto uświadomić sobie jakie mamy wymagania w stosunku do przysłowiowego litra. Czy ma stwarzać pozory uniwersalności i komfortu, a może winien być bezkompromisową maszyną zdolną bez pardonu walczyć o ułamki sekund na torze? Jeśli wybierzemy drugą opcję to Aprilla RSV1000 w najróżniejszych odmianach powinna wkraść się w nasze łaski.

Rynkowy żywot modelu rozpoczął się w 1998 roku, by z nadejściem sezonu 2004 zaprezentować światu kolejne wcielenie włoskiej myśli technicznej. Całkowicie nowa prezencja i tym razem w pełni oddaje możliwości i powagę motocykla, ogromne nagromadzenie dynamicznych i agresywnych przetłoczeń przynosi zamierzony efekt.

Niestety także pozycja za kierownicą podyktowana jest torowym aktywnościom, po krótce - jazda okazuje się delikatnie mówiąc mało komfortowa. Już samo twarde siedzisko przemawia niektórym do rozsądku, wizję obolałych kończyn tworzy usytuowanie podnóżków. Projektanci umieścili je dosyć wysoko, przesuwając znacznie do tyłu maszyny. W skutek czego nisko umieszczona kierownica oraz masywny zbiornik paliwa, czynią zeń typową zabawkę dla prawdziwych maniaków. Niemniej obsługa pokładowych urządzeń odbywa się wedle ergonomicznych kanonów XXI wieku.

Pośród litrowych sportów z prawdziwego zdarzenia możemy wybrać rzędowe czterocylindrowce od Japończyków lub rasowe V-dwójki z Italii. Jedna z takich jednostek o kącie rozwarcia cylindrów 60o zagnieździła się w ramie RSV1000. Z 997 cm3 inżynierowie wydobyli początkowo 128 KM by przy okazji wspomnianej modernizacji z 2004 roku znaleźć dodatkowe 10 KM.

Ten silnik w przeciwieństwie do rodzimego Ducati potrafi bezawaryjnie pracować naprawdę długi czas, zachowując przy tym żywiołowość V2. Według klasowych norm agregat sprzężono z sześciobiegową przekładnią.

Jej praca w warunkach pełnej sprawności, niewłaściwy olej zaburza ją, powoduje jedynie wielki uśmiech na twarzy. Jedynie niezwykle ciężko funkcjonujące sprzęgło staje się powodem narzekań niektórych użytkowników. W tym ostatnim problematyczny okazuje się wysprzęglik, niemal na pewno stosunkowo szybko podda się uszczelka będąca przyczyną wycieku płynu hydraulicznego - wówczas cały układ niewłaściwie działa.

Niestety przypadek Aprilli częściowo potwierdza niecny stereotyp awaryjnej włoskiej technologii. Nagminną bolączką jest alternator poddający się dosyć szybko i ciężko wespół z całym okablowaniem.

Układ jezdny i hamulcowy od rasowych entuzjastów zbierają same pozytywne opinie. Począwszy od ultra twardego i na dodatek w pełni regulowanego zawieszenia, skończywszy na piekielnie skutecznych hamulcach od Brembo.

Wadą dla marudnych i przyczajonych do komfortu motocyklistów jest owa charakterystyka zawiasu, sprawiająca, że czujemy każdy kamyczek na czterech literach. Tylne zawieszenie w modelach z lat 2004-2005 cierpiało na pękający wahacz, który w sprawnej akcji serwisowej wymieniono na nowy wolny od wad.

Aprilla RSV1000 to rasowy sport z typowo torowym przeznaczeniem. Decydując się na jego zakup musimy liczyć się z większą usterkowością niż u japońskich konstrukcji tudzież innych Europejczyków. Nie oznacza to jednak, że wydanie niewiele ponad 10 tysięcy złotych to źle zainwestowane pieniądze.