Kilka dni temu, gdy słupek rtęci na termometrze wskazywał jedną kreskę poniżej zera, stanąłem przed srogim dylematem: skuter czy taksówka? Zawęziłem do dwóch ponieważ samochód wzięła Narzeczona, na komunikację miejską jestem obrażony, a ważne są zasady – im głupsze tym lepsze. Walczyłem ze sobą przez całą minutę. Co wybrałem? Oczywiście, że skuter. Jak wybrałem? Najpierw wyplułem z siebie szereg bardzo mądrych argumentów na temat ekonomii przemieszczania się - tej przeliczalnej na złotówki i tej przeliczalnej na czas, a później w moim sercu zaczęła narastać taka dziwna radość. Czułem się trochę jakbym miał przełamać jakieś bariery i wyruszyć w podróż życia. Ubrałem zbroję, wpinając wszystkie dostępne podpinki, założyłem na siebie termiczną bieliznę, a na rękawice motocyklowe wciągnął snowboardówki i wiecie co, poczułem się wolny. Znaczy szybko się przemieszczałem, ale w moje głowie był totalny, niczym nieskrępowany luz. Nie dałem się pogodzie, oddałem się pasji.

Chyba nikt nie umie do końca wyjaśnić, jak to działa? Niejednokrotnie deszcz przemoczy nas do samych gaci, innym razem wiatr przewieje do samych kości, a niekiedy nasza pasja boleśnie nas potraktuje fundując szlifowanie dupą po twardym asfalcie. Gdy tylko jednak w naszych głowach pojawi się perspektywa kolejnej przejażdżki, niczym odruch Pawłowa odpala się w nas strzał z endorfin. Dlatego? Zobaczcie i posłuchajcie – przepytaliśmy kilka ładnych motocyklistek i kilku zapalonych motocyklistów po co robią, to co robią i co z tego mają?

Trzy grosze Kuby Olkowskiego:

Maciek jest niepoprawnym romantykiem i najwyraźniej uległ czarowi gimbo-memów z profili fejsbookowych grup motocyklowych w klimacie „Obiecaj, że mnie nie zabijesz”, „Zabija nas to, co kochamy”, „Jednoślady mogą zabrać życie, ale czym jest życie bez jednośladów” itp. w związku z tym jeździ do pierwszego śniegu.

Prawda jest taka, że przy 2-4 stopni Celsjusza przyjemność z jazdy nieobudowanym motocyklem dąży do zera. Dlaczego? Wieje, motocykl przymarza do rękawic, stawy kolanowe zaczynają skrzypieć przy próbie wyprostowania nóg, a co najważniejsze, przyczepność opon robi się dramatyczna. W efekcie bezpieczeństwo jazdy dramatycznie spada. Przy dynamicznym stylu jazdy, a taki głównie preferuję, zamiast radości pojawia się chęć zrzucenia kogoś odpowiedzialnego za aurę z dachu wysokiego biurowca. Czy inicjowanie hamowania, nie poprzez nacisk na klamkę, tylko przypomnienie sobie sekwencji „Zdrowaś Maryjo...” w motocyklach bez systemu ABS powoduje, że macie ochotę dalej jeździć? Ja zdecydowanie nie. Może, gdybyśmy mieli do testu R1200GS Adv. z podgrzewanym wszystkim albo jakiś maxiskuter....

W efekcie Triumph trafił do redakcyjnego garażu, a ja przesiadłem się do auta. Oczywiście to, że moje stawy mszczą się za jazdę w podobną pogodę bez odpowiednich ubrań wiele sezonów temu, nie jest powodem. Po prostu stojąc w korku chciałem zobaczyć, jak Maciek jadąc przez miasto swoim doskonale obudowanym Piaggio X10 dziękuje przez zamarzniętą szybę kierowcom, którzy zrobili mu miejsce.