Kuba Olkowski i jego motocyklowe przygody:

7:00 Wake-up corpo bitch!!!!

Dzień jak co dzień. Pobudka, kupa, zęby, prysznic, kawa, zęby, bieg na parking. Dacia Logan, (służbowa!!!), dwie godziny w korkach, bo się k... Seicento Sporting rozkraczyło na wiadukcie. Praca. Trzecie piętro warszawskiego „Mordoru”. Ósma – dwudziesta. W tak zwanym międzyczasie dziesięć dwuminutowych papierosów, osiemnaście kaw, telefon do psychoanalityka, dwa momenty, kiedy myślisz, że wylecisz i tablica hańby, na której zawsze jesteś w środku stawki (całe, życie k... drugi). Za takie wyniki dostaniesz „średnio zdolny, grzeczny” w liście referencyjnym dla kolejnego pracodawcy. Zapomniałem jeszcze o szybkim hot-dogu „w kredycie” na pobliskiej stacji paliw.

8:00-8:40 Chciałaś mnie zabić!

Ufff, to był tylko zły sen (chociaż lepszym określeniem będzie warszawski sen), z którego wyrywa mnie budzik. Początek dnia standardowy: kupa, prysznic, zęby, śniadanie, spacer z psem, sprzątanie kuwety kota, zęby, bieg na parking. Zaraz, zaraz, jaki bieg?! Mam jeszcze chwilę, poza tym motocyklem będę w maks dwadzieścia minut. Odpalam. Trzycylindrowy Street Triple spowodował banana na ryju. Lubię ten motocykl, kiedyś Wam opiszę dlaczego. Jedynka, ogień. Jadąca z przeciwka blondynka zajechała mi drogę. Minąłem ją o centymetry i już planowałem zwyzywać, ale... w końcu jest kobietą, a to delikatne istoty. Odpuszczam, mając nadzieję, że dalsze prowadzenie pojazdów ograniczy do zmywarki, odkurzacza, albo balkonika sąsiadki inwalidki.

Kuba zyskuje czas tam, gdzie samochody stoją w korku
Kuba zyskuje czas tam, gdzie samochody stoją w korku

8:45 Jak hartowała się stal, czyli kobiety w kuźni

Kontynuuję podróż. Roboty drogowe. Każda jazda motocyklem powoduje mimowolne przemyślenia. Właśnie! Feministki. Ciekawe, czy dałyby radę w układaniu kostki brukowej. Na pewno! Feministkom nie straszna żadna praca! Zatem walimy z ciężkiej rury. Walcownia, odlewnia, kuźnia. Już widzę babochłopy walące przez pół dnia dzisięciokilogramowym młotem w rozgrzany metal. Albo górnictwo, układanie trakcji kolejowej, wymiana kół w ciągniku siodłowym. Nieważne. Dobra, jestem szowinistyczną świnią, ale chyba są czynności, które każda z płci zrobi lepiej, niż przeciwna. No bo, czy facet potrafi tak dobrze urodzić dzieci, jak kobieta?

8:49 Martwy gołąb, bezdomny w autobusie i biurowy samobójca

Jedziemy dalej. Stojące ciągi kopcących samochodów. Światła, które nigdy się nie zmieniają. Smutni ludzie. Nawet ptaków nie ma w obrębie drogi, poza rozjechanym gołębiem 2d. Dżizas, ale to musi być frustracja tak stać w korku. Gorzej może być tylko w autobusie. Nie, że autobusy są złe. Są super. Ludzie są źli. Po co się myć? Po co używać dezodorantu? Przecież i tak wszyscy umrzemy, a fundusze na perfumy można przepić. A jeśli trafi się jakiś bezdomny, to już w ogóle sama rozkosz. Od razu zrobi się pusto. Z dalszych skoków myślowych wyrwał mnie cień wbiegającego prawie pod koła kolesia w garniturze. Samobójca? Nie mówcie, że biegł do biura. A może to triatlonowiec hipster, lansujący nową modę. Na rozmazanego po jezdni. Jedyną reakcją było wciśnięcie klaksonu. Ów desperat zdążył się cofnąć, inaczej obaj mielibyśmy zły dzień i importer skasowanego Triumpha. Było blisko.

8:53 Buraczany Stig, uciekinier z KJSów i skuterowa kultura - czyli jak podpaść kolegom z pracy

W oddali widzę toczący się w stronę skrzyżowania skuter. Kierowca jedzie ostrożnie epatując kulturą i powolnym tempem. Jedź dobry człowieku, nie mamy tyle czasu! W końcu udaje mi się go wyminąć, i wysuwam, w odpowiedzi na pozdrowienie motocyklistów, środkowy palec. W tym momencie uzmysławiam sobie, że to Maciek, kolega z redakcji. Znowu będę musiał „ciąć głupa”, że nie zauważyłem. Tak od strony praktycznej, jazda motocyklem jest późną jesienią strasznie z czapy. Zimno, ślisko, często pada, a różnice temperatur pomiędzy biurem a otoczeniem – skrajne. Dawno bym przyjeżdżał samochodem gdyby... no właśnie, nie było mi szkoda czasu. Dziennie to przynajmniej zaoszczędzona godzina, czyli niecała doba w skali miesiąca – chyba warto pocierpieć. Zbliżając się do celu widzę oklejonego w barwy Castrola, VW Polo. Co to kuźwa, rajdówka? Koleś, z KJSu się urwałeś? A może jesteś tarchomińskim kuzynem Stiga? Chociaż nie, Stig z Tarchomina musiał by mieć kombinezon z wstawkami z łowickich pasiaków i śliwkowym serdakiem.

A samochód stoi w korku
A samochód stoi w korku

Już mam pokazać szyderczo palcem w stronę kierowcy, kiedy rozpoznaję w nim Naczelnego. Fuck, nieszczęście było blisko, ale co on k... robi z taką smutną miną w aucie?

8:58 Heavy life

Do redakcji dojeżdżam pierwszy. Po chwili przybywa Maciek z wysuniętym środkowym palcem, uprzejmie mówiący „Dzień dobry Jakubie”, a kilka minut później Szymon. Szymon milczy, ale twarz ma bladą. Jestem pewien, że dzisiejszy dojazd do pracy castrolowym Polo kosztował go mnóstwo nerwów. Jeszcze tylko uzgodnić plan dnia, wypić kawę, nasmarować łańcuch, a jakże, środkiem Castrola, by spędzić resztę czasu w jednej z najfajniejszych, możliwych prac, związanych z motocyklami.

Tak naprawdę, nie mam nic do korporacji, mieszkańców Tarchomina, feministek czy obrendowanych aut. Jazda motocyklem, poza znaczną oszczędnością czasu, podkręca percepcję na tyle, że byle pierdoła wywołuje ciąg skojarzeń i przeskoki myślowe. Wchodząc do pracy jesteście już po intelektualnej rozgrzewce, a na pewno w dużo lepszym humorze, niż siedząca obok „biurwa” po podróży Kolejami Mazowieckimi. I to chyba największa przewaga motocykla nad innymi środkami komunikacji...

Luźne wnioski Maćka Szczepaniaka (tego Maćka, co mu środkowy palec towarzyszył nieustannie w podróży) z siodła skutera przemieszczającego się po Warszawie

1. Niska temperatura wcale nie jest bardzo problematyczna, o ile jest w miarę sucho. Jasne, że opona nie klei tak, jak na rozgrzanym asfalcie, ale nie ma dramatu. Warto zainwestować jednak w dobre ciuchy i wpiąć w nie wszystkie podpinki, bądź naciągnąć na strój przeciwdeszczowy kondon, który znakomicie izoluje od wiatru.

Maciek jedzie ostrożnie między autami, zadbał też o jak najlepsze zabezpieczenie przed deszczem i widoczność
Maciek jedzie ostrożnie między autami, zadbał też o jak najlepsze zabezpieczenie przed deszczem i widoczność

2. Najważniejszy jest luz w głowie, jaki daje Ci jazda jednośladem – wiesz, że co by się nie działo na Twoim odcinku dojazdowym, jego pokonanie nigdy nie zajmie Ci więcej niż 21 minut. Tego komfortu nie masz w samochodzie, a tym bardziej w autobusie. Czterokołowce są bardzo wrażliwe na wszelakie sytuacje drogowe. Ze standardowych 15 minut przeznaczonych na dojazd zawsze może się zrobić 45, jeśli tylko coś się po drodze wydarzy np.: wypadek. W sytuacjach nagłych zdarzeń drogowych Twoja oszczędność czasu na skuterze może być 3-5 krotna w stosunku do samochodu.

3. Może się czasem zdarzyć, że nie zarobisz nic, bądź prawie nic czasu wybierając jednoślad zamiast samochodu, zawsze jednak będziesz górą nad komunikacją miejską, która w mieście stołecznym Warszawa funkcjonuje dramatycznie.

Skuter także wyprzedza stojące przed skrzyżowaniem samochody
Skuter także wyprzedza stojące przed skrzyżowaniem samochody

4. Zawsze oszczędzasz mnóstwo czasu w miejscach standardowo zakorkowanych. W Warszawie są takie skrzyżowania, gdzie korki są notorycznie. Z moich obserwacji i wyliczeń wynika, że tam gdzie samochodem czekasz 9 zmian świateł, po 2 min każda, skuterem zarabiasz 18 minut (niezły jestem matematyk) Trzeba mieć świadomość, że zarabiasz na każdym takim przypadku!!! Daje do myślenia?

5. Rozmawiałem też z motocyklistami, którzy pomimo niesprzyjającej aury nadal wybierają jednoślad. W 3 z 8 przypadków, byli to motocykliści, którzy w tym roku rozpoczęli swoją przygodę z jednośladami. Wszyscy przemieszczali się stodwudziestkamipiątkami i tylko jedna osoba nie wykazała zainteresowania nabyciem większego litrażu w przyszłym sezonie. Wszyscy natomiast zgodnie twierdzili, że pomysł jazdy jednośladem zrodził się w ich głowach dopiero po zmianie przepisów. Wcześniej nie byli zainteresowani przemieszczaniem się wolną i w konsekwencji niebezpieczną pięćdziesiątką. Od chwili podjęcia męskiej decyzji o zredukowaniu liczby kół z czterech (a nawet pięciu, bo przecież zapasowe jeszcze) na dwa są znacznie szczęśliwsi.

6. Nikt z motocyklistów, z którymi rozmawiałem, nie wykazał konieczności przebierania się ze zbroi motocyklowej po wejściu do biura, jako czynności upierdliwej. Co ciekawe, dziewczyna, która jeździła piękną Vespą (a może była to piękna dziewczyna, która jeździła Vespą – już dobrze nie pamiętam) stwierdziła, że nawet jeśli ma zarobić 5 minut na skróceniu czasu przejazdu, to i tak się jej opłaca odpalać skuter. Jako główny powód podała niechęć gnieżdżenia się w zatłoczonym autobusie, w którym nie ma wpływu na higienę osobistą współtowarzyszy podróży. Czas oczekiwania na zawsze spóźniający się autobus na nieosłoniętych od wiatru przystankach też nie pozostawał dla niej bez znaczenia.

7. Wszyscy motocykliści są zdecydowanie bardziej pozytywnie nastawieni do życia niż ich zamknięte w puszkach na czterech kołach odpowiedniki.

Suche fakty Szymona Dziawera, po pierwszym tygodniu:

Sprawdziliśmy cztery środki transportu pod kątem czasu przejazdu. Ta sama trasa. 16 km w porannym szczycie, czyli próba dotarcia na 9:00 do Warszawskiego „Mordoru”, czyli w okolice ulicy Domaniewskiej. Średni czas przejazdu z pięciu dni:

Odcinek testowy: Hery 11 - Domaniewska 29.

Komunikacja publiczna 74’: 3 środki transportu. Tramwaj linii 11, autobus linii 189, tramwaj linii 31. Internet zakłada 60 min., realnie z dojściem do przystanku, oczekiwaniem na nie zawsze punktualne połączenie wyszło nam średnio 74 minuty.

Skuter 28’: Średni czas przejazdu wyszedł nam 21 minut. Do tego czasu należy dodać 7 minut na przystosowanie się do stroju motocyklowego – ubranie się w domu i przebiórka w pracy do stanu „cywilnego”. Wyszło nam 28 minut.

Motocykl 27’: tylko nieco szybszy od skutera, ale chyba nie wynika to z mocy i osiągów, ale z nieco agresywniejszego stylu jazdy Kuby. Choć w rezultacie zyskał na tym tylko minutę. Średnio wyszło 20 minut. Przepoczwarzenie się z motocyklisty w cywila i na odwrót, mimo rozmiarów Jakuba, trwało także 7 minut.

Samochód 58’: Najbardziej nieregularny. Kiedy tylko coś wydarzy się na drodze – stoimy. Nie nadrobimy buspasem. Raz udało się przejechać trasę w 40 min, ale trafiliśmy też na małą stłuczkę i od razu czas skoczył do 1h 20 min. Pojawiają się także duże problemy z parkowaniem, których właściwie nie odczuwamy w przypadku jednośladów. Średni czas przejazdu to 58 min.

Główny wniosek po pierwszym tygodniu naszego projektu jest taki, że najbardziej przewidywalne, powtarzalne jeśli chodzi o czas przejazdu są jednoślady.