Chyba dla każdego średnio rozgarniętego człowieka oczywiste jest, że przed przeprowadzką do nowego domu lub mieszkania warto sprawdzić, jakie inwestycje tam funkcjonują i jakie są planowane (choć o to drugie jest trudniejsze do zrealizowania). W Wielkiej Brytanii postanowiono powalczyć z tym problemem. Przygotowano nawet odpowiednią petycję, by rząd zajął się sprawą.

Postulaty zakładają, że każdy, kto będzie budował się w okolicach obiektu takiego jak tor wyścigowy, automatycznie zostanie pozbawiony możliwości złożenia skargi na hałas dobiegający z toru. Taka osoba nie będzie mogła również otrzymać odszkodowania w razie konieczności kolejnej przeprowadzki, utraty wartości nieruchomości lub nawet zamknięcia firmy. Zapis działałby na zasadzie prawa pierwszeństwa - jeżeli tor już działał w momencie przeprowadzki, to taka osoba nie będzie miała prawa domagać się odszkodowania.

Czy taka petycja ma szanse przejść? Nie znamy aż tak dobrze nastrojów w Wielkiej Brytanii, ale wierzymy, że tubylcy cierpiąc na syndrom upadłego imperium będą chcieli ratować swoje tory wyścigowe i przy okazji przetrą szlaki fanom ryku silników w innych krajach.

W Polsce podobne problemy ma tor w Poznaniu, któremu nawet Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska robi problem i nałożone normy hałasu są niższe niż te w rozporządzeniach. Przy okazji planów budowy Narodowego Centrum Sportów Motorowych w Trójmieście również podniosła się wrzawa mieszkańców, że będzie hałas. Nikt niestety nie myśli o tym od drugiej strony - taki tor przyciąga potencjalnych klientów dla pobliskich hoteli i restauracji, a także zapewnia nowe miejsca pracy już na etapie budowy. Do tego dochodzi kwestia poprawy bezpieczeństwa na drogach, ponieważ organizowane na torach wyścigowych treningi dla "cywilów" pozwalają im wyszaleć się w kontrolowanych warunkach i lepiej poznać swoje motocykle i samochody.