Zacznijmy jednak od nazwy, która budzi sporo kontrowersji. Nowe BMW nie nazywa się bowiem M1, ale Seria 1 M. Producent chce bowiem uniknąć pomyłek z legendarnym coupe BMW M1 z przełomu lat 70. i 80. ubiegłego wieku.

Będąc w temacie historii, BMW porównuje nową Serię 1 M do modelu M3 E30 sprzed ponad 20 lat, co widać nawet na oficjalnych zdjęciach nowości.

Przejdźmy zatem do sedna. Małe sportowe BMW bazuje na modelu 135i. Jest jednak od niego o 5 mm dłuższy, o 53 mm szerszy i o 13 mm wyższy, ale jednocześnie o 35 kg lżejszy. Producent chwali się niemal doskonałym rozłożeniem masy pomiędzy obie osie - 51,7 proc. masy przypada na przód, a 48,3 proc. na tył.

To co najważniejsze, jest niewidoczne dla oczu - czyli w tym przypadku pod maską. Choć miejsca jest niewiele, pracuje tam znany z BMW Z4 3-litrowy silnik z sześcioma cylindrami w rzędzie. Generuje on potężną moc 335 KM i moment obrotowy na maksymalnym poziomie 450 Nm, który może zostać chwilowo zwiększony o kolejne 50 Nm dzięki funkcji overboost.

Siły napędowe przekazywane są za pośrednictwem 6-stopniowej skrzyni manualnej na tylną oś, gdzie w utrzymaniu stada mechanicznych koni pomaga blokada dyferencjału. Producent podaje, że ta mała "rakieta" przyspiesza od 0 do 100 km/h w czasie zaledwie 4,9 sekundy, a maksymalna prędkość została elektronicznie ograniczona do 250 km/h.

Przy wzmocnieniu Serii 1 konieczna była ingerencja w zawieszenie, które ma aluminiowe elementy zapożyczone z BMW M3 czy hamulce, które są powiększone i mają poprawione chłodzenie.

Z zewnątrz samochód wygląda dość niepozornie, ale po bliższym przyjrzeniu się widać, że nie jest to zwykła Seria 1. Całości efektu dopełniają 19-calowe felgi z szerokimi oponami o niskim profilu.

W kabinie każdy poczuje się jak kierowca wyścigowy. Króluje tu skóra i alcantara, a wykończenie tapicerki i zastosowane detale są godne literki "M" w nazwie.

BMW Serii 1 M będzie dostępne od wiosny 2011 roku w limitowanych seriach. Ceny i opcje wyposażenia poznamy bliżej premiery.