Klamki podświetlane diodami LED to przydatny element mający też swoje walory estetyczne. Projektory umieszczone w lusterkach wyświetlające na jezdnię nazwę oraz logotyp auta – to już trochę odpust, który jednak także można znaleźć w Range Roverze Evoque. Podświetlane progi – kolejne przypomnienie dla podróżujących o tym, próg jakiego auta przekraczają. Ale animacja z melodią przypominającą ścieżkę dźwiękową Windowsa 95? Serio?

Wsiadając do samochodu, którego cena katalogowa wynosi 300 tys. zł oczekuję, że doznam wyjątkowego przeżycia. Że doświadczenie z nim począwszy od podziwiania wyglądu zewnętrznego, poprzez zapach wnętrza i poznawanie wysmakowanych detali wywoła nawet gęsią skórkę. Hyundaiowi prawie się to udało. Design nadwozia to miks BMW i Astona Martina, wewnątrz postarano się o wykończenie z naturalnego drewna, skóry Nappa i aluminium. Nawet dźwięk zamykania drzwi – pełny i syty – budzi zaufanie.

Naprawdę nie wiem czym kierowali się twórcy tego auta. Najsmutniejsze jest to, że odpustowymi gadżecikami popsuli znakomite wrażenie jakie robią inne cechy auta. Genesis ma superwygodne fotele, mocny, aksamitnie pracujący silnik, bardzo porządny system grający i wszelkie udogodnienia, jakie tylko można sobie w tej klasie wymarzyć w standardzie! No ale niestety, ktoś uparł się, że brakuje tu „wisienki na torcie”. Tyle że zamiast słodkiego owocu majstersztyk zwieńczył podświetlaną niebieskimi LED-ami cebulą. Naprawdę, ogromna szkoda. Jakoś to trzeba przełknąć i dać Hyundaiowi szansę albo po prostu spróbować polubić takie przejawy „egzotyki”.