Kto by pomyślał, że przed "maluszkiem" zostanie postawione aż tak ogromne zadanie.22 lipca 1973 roku w zakładach w Bielsku-Białej rozpoczęto produkcję auta, a chwilę później pierwsze egzemplarze trafiły na ulice. Mały Fiat został w naszym kraju autem dla każdego. Był jednocześnie samochodem rodzinnym, sportowym, limuzyną i dostawczakiem. Oraz obiektem westchnień i pragnień milionów Polaków. Bo mimo że według zamierzeń władz PRL-u Fiat 126p miał być dostępny dla wszystkich, przez długi czas niewielu mogło sobie na niego pozwolić. By stać się jego właścicielem, trzeba było mieć przydział, talon, książeczkę samochodową albo bony towarowe. Oczywiście - można było pójść na giełdę i kupić go za pieniądze. Jednak sprzedawcy żądali astronomicznych kwot. Auto stało się bardziej dostępne dopiero w latach 80'.

Niemniej jednak już od samego początku Fiat 126p zaczął motoryzować kraj nad Wisłą. Jako że na większe samochody rzadko kogo było wtedy stać, "maluch" stał się jedyną opcją. Wiadomo - Polak potrafi. W związku z tym Fiaciki zapakowane po dach, z kompletem pasażerów i bagażami na dwa tygodnie, zwiedzały całą Europę wzdłuż i wszerz. Jak w "maluchu" z jego 100-litrowym bagażnikiem to wszystko się mieściło? Absolutnie nie mam pojęcia, ale przeszło 20 lat temu jako mały brzdąc spędziłem całą noc na tylnej kanapie Fiata 126p podczas rodzinnego wypadu na dwutygodniowy urlop nad Bałtykiem... I nikt się wtedy nie przejmował, że niewygodnie, że głośno, że wolno, że mało miejsca, że w środku ze względu na słaba wentylację jest parno i gorąco a całą kabinę można przetrzeć szmatką nie ruszając się z fotela. Ważne było to, że w ogóle się jedzie. Co ciekawe, wbrew temu, że do produkcji wnętrza auta zastosowano tanie materiały, dzielnie znosiły one próbę czasu i nawet po kilkunastu latach nie wyglądały źle. Gorzej było z jednostką napędową, która mimo małego stopnia skomplikowania potrafiła domagać się remontu już po 70 tys. kilometrów. Choć nierzadko zdarzały się dwa razy większe, bezawaryjne przebiegi. Ale co by nie mówić - Fiat 126p jest samochodem usterkowym. Nawet zadbane egzemplarze potrafiły spłatać swoim właścicielom psikusa. Największą bolączką "malucha" jest atakująca blachy rdza. Awaryjne bywają zwrotnice, rozruszniki, przewody wysokiego napięcia. Należy zwracać uwagę na paski klinowe, świece, a w starszych egzemplarzach aparaty zapłonowe. Na dobrą sprawę w aucie może się popsuć wszystko, a awarie są kwestią czasu...

Do 1977 roku Fiat 126p napędzany był tylko i wyłącznie silnikiem o pojemności 0,6 litra rozwijającym 23 KM, kiedy to pojemność wzrosła o 0,05 litra a moc o całego konia mechanicznego. Jednak w ofercie jeszcze przez rok pozostała również słabsza wersja. W 1987 roku we Frankfurcie została zaprezentowana wersja BIS z dodatkowym bagażnikiem przed komorą silnika. W aucie pojemność dwucylindrowego motoru powiększono do 0,7 litra a moc wynosiła 25 KM. Do końca produkcji auto poddawane było modernizacjom, niemniej jednak pod koniec lat 80' Fiat 126p był już konstrukcją mocno przestarzałą. Mimo tego przetrwał do 22 września 2000 roku, kiedy to ostatni polski "maluch" numer 3 318 674 zjechał z taśmy montażowej.

Dziś na wysłużonego, poczciwego Fiacika, którym często jeszcze jeździ listonosz albo dostawca pizzy, ludzie patrzą z obojętnością lub nawet politowaniem. Ale egzemplarz z początku produkcji, zachowany w stanie idealnym, wywołuje na ulicach niemałą sensację. Auta te powoli stają się poszukiwanym towarem wśród kolekcjonerów i osób, które swoją motoryzacyjną przygodę przeszło 30 lat temu zaczynały właśnie od "maluszka". Ceny za egzemplarz w dobrym stanie nie są jeszcze zbyt wygórowane. Warto się rozejrzeć. Za 10 lat "maluch" będzie rarytasem.