Karnawał już wprawdzie minął, jednak Ford ma dla swoich fanów jeszcze jedną wystrzałową propozycję. Połączył usztywnione zawieszenie z odnowionym nadwoziem Fiesty, wcisnął podróżnych w ciasne fotele Recaro i wpompował w małe auto pokaźną moc 182 KM.

Inaczej niż w poprzedniku, który swoje 150 KM musiał osiągać solo, w nowej Fieście ST silnikowi przychodzi na pomoc turbosprężarka. Jednocześnie pojemność skokowa zmniejszyła się do 1596 ccm.

Czterocylindrowy EcoBoost pochodzący z Focusa i Kugi sprawia jednak agresywniejsze wrażenie dzięki właściwemu dostrojeniu krótko zestopniowanej 6-biegowej skrzyni i porywającemu grzmieniu przy zasysaniu. Najpierw potrzebuje krótkiego wdepnięcia do pokonania turbodziury, potem 240 Nm tak gwałtownie napada na przednie koła, że szarpanie czuje się na kierownicy.

Ford Fiesta ST: rasowy hothatch Foto: Auto Świat
Ford Fiesta ST: rasowy hothatch

Można pewnie też kulturalniej, jednak wtedy byłoby nudniej. Masa niespełna 1200 kg mknie nieomylnie ku szczytowi zakrętu, elektroniczna blokada dyferencjału spina przednie koła nawet podczas przyspieszania z idealnym torem jazdy, natomiast tył delikatnymi zmianami obciążenia daje się postawić lekko bokiem.

Chociaż Fiesta ST także po wyłączeniu systemów wspomagających pozostaje łatwa do opanowania, na co dzień polecamy tryb sportowy ESP, który daje znaczną swobodę, ale w nagłym wypadku zainterweniuje.

Seat Ibiza Bocanegra: Cupra z czarnym "dziobem"

Cena? Niska nie jest, ale jednak niższa niż konkurencyjnego Polo GTI (180 KM, 1.4 TSI z DSG), za które VW żąda o ponad 5 tys. zł więcej.

Ford Fiesta ST: rasowy hothatch Foto: Auto Świat
Ford Fiesta ST: rasowy hothatch

Fiesta ST jest naprawdę godna polecenia. Łączy w sobie wszystkie zalety małego sportowego samochodu. To doskonale, że Ford tak dobrze rozumie, iż niektóre auta mają tylko jedno zadanie: sprawiać radość. Fiesta ST robi to bezbłędnie.

Renault Clio RS 2.0 16V: Generator adrenaliny