Na generacyjną zmianę Lamborghini każe długo czekać – zazwyczaj od 8 do 10 lat. Gdy ta już nastąpi, wszyscy zadają sobie pytanie: czy nowy model będzie dynamiczniejszy i bardziej bezkompromisowy od poprzednika?
Już lektura danych technicznych powoduje przyspieszenie tętna. Silnik V10 został zmodyfikowany i osiąga teraz 610 KM. Longitudinale Posteriore (LP) – motor ustawiony wzdłużnie z tyłu. Sekwencyjna skrzynia z Gallardo, która w trakcie zmiany przełożenia powodowała charakterystyczne ruchy głowy u kierowcy i pasażera, została zastąpiona 7-stopniową przekładnią dwusprzęgłową LDF (Lamborghini Doppia Frizione).
Nowością jest też napęd na obie osie, który pracuje już nie ze sprzęgłem wiskotycznym, lecz lamelkowym. Do 50 proc. siły napędowej w okamgnieniu jest dostarczane na przód. Tyle teorii – czas zająć się praktyką. Rozkręcamy silnik do 4,5 tys. obrotów i start! Samochód brutalnie wyrywa do przodu, a po wyłączeniu ESP koła na moment tracą przyczepność.
Auto potrzebuje do „setki” 2,9 s. Po 9,3 s na prędkościomierzu pojawia się 200 km/h, a kierowcy wydaje się, że zaraz nastąpi odbicie od pasa i wzlot.
W porównaniu z Gallardo w Huracánie moc nie jest rozwijana tak linearnie, co jeszcze bardziej podkreśla możliwości auta. Od 4 tys. obrotów wyczuwa się znacznie większy ciąg i trwa on do 6 tys. obr. – jakby silnik Lambo uruchamiał dopalacz! Niesamowitych wrażeń dostarczają także... hamulce.
Seryjne ceramiczne tarcze razem z wyczynowymi oponami Pirelli PZero Trofeo R dokonują niemalże cudów i wydają się zaprzeczać prawom fizyki. Zresztą pomiary drogi hamowania mówią same za siebie: z tymi oponami Lambo zatrzymuje się ze 100 km/h po 30,5 m! Na seryjnym stalowym zawieszeniu (za dopłatą układ Magnetic Ride) Huracán trochę nerwowo reaguje na nierówności, które niefiltrowane docierają do wnętrza.
Za to wrażenia kontaktu z podłożem w Lambo nie można porównać z żadnym innym pojazdem. Również układ kierowniczy zapewnia udany kompromis między bezpośredniością działania a przenoszeniem odpowiednich wrażeń na kierownicę. Nawet gdy jedzie się z dużymi prędkościami, nie trzeba z nią walczyć.
Na torze przednie koła zdają się wgryzać w asfalt, podsterowność pojawia się bardzo późno. Może zatem mały drift? Mały – tak, ale jazdę bokiem można zaliczyć tylko na mokrej nawierzchni.
Lamborghini Huracan nie sprawdzi się podczas codziennej eksploatacji – ma za mały bagażnik, jest za szybki i zbyt niebezpieczny. Jego naturalne środowisko to tor. Tyle że dla tych, których stać na wydanie 200 000 euro na samochód, chyba nie jest to problemem?