Od kilku tygodni do naszej redakcji dochodzą informacje, że funkcjonariusze mundurowi są wręcz zmuszani do wypisywania coraz większej liczby mandatów, przy jednoczesnej rezygnacji ze stosowania upomnień. Dlaczego tak jest?

W dużej mierze dlatego, że dług publiczny jest horrendalnie wysoki i tylko "narodowa zbiórka", może uratować nas przed katastrofą. Teraz "mundurówka", zamiast dbać wyłącznie o bezpieczeństwo obywateli, stoi na straży narodowego skarbca…

Tychy. Policja

Z listu, który trafił do naszej redakcji, wynika, że na przykład w Tychach istnieje niejako odgórny przykaz stosowania najwyższych kar.

- Pracuję w policji od 10 lat. Jestem blisko komendanta, więc nieraz słyszę różne rzeczy. Oficjalnie nie mogę nic powiedzieć, bo nie wypada. Ale od roku jest presja, by wyłupić obywatela. Jesteśmy prawie zmuszani do wystawiania mandatów, a nie dawania pouczeń. Mamy swego rodzaju cele, które trzeba wypełnić. Więc musimy karać bezlitośnie, zamiast "po ludzku". Tego się już nie da wytrzymać. Pracuję w drogówce i u nas odprawa to kpina, bo i tak wiadomo jak sytuacja wygląda. Mandaty, mandaty, mandaty. Jeśli przyniesiemy ich za mało, źle to wygląda – pisał do Onetu jeden z tyskich policjantów.

O komentarz do tej sytuacji poprosiliśmy rzecznik prasową tyskiej komendy.

- Przełożeni nie nakazują policjantom aby wystawiali mandaty. Oczywiście funkcjonariusze są odprawiani do służby, gdzie otrzymują  zadania do realizacji, w zależności od sytuacji. W sytuacji działań drogowych pod kątem prędkości lub pod kątem pieszych uczestników ruchu angażuje się więcej policjantów i ich działania są skierowane na konkretne wykroczenie, jednak oczywiście bez pominięcia innych rażących naruszeń prawa. Akcje są organizowane celem poprawy bezpieczeństwa w ruchu drogowym, a forma ukarania osoby, która popełniła wykroczenie, jest indywidualną decyzją policjanta - pisze do naszej redakcji mł. asp. Barbara Kołodziejczyk, rzecznik prasowa Komendy Miejskiej w Tychach.

- Wykroczenia są uregulowane w taryfikatorze, gdzie są kwoty jakie policjanci mogą nałożyć na osobę, natomiast pouczenie jest również formą represji i policjanci również je stosują. W sytuacji, kiedy policjant uzna, że popełnione wykroczenie np. nie stworzyło większego zagrożenia na drodze, ma prawo i możliwość pouczenia takiej osoby. Jest to natomiast indywidualna ocena i decyzja policjanta na miejscu. Jeśli wszyscy byliby jedynie pouczani, świadomość społeczna w zasadzie bezkarności mogłaby spowodować zwiększenie się skali zjawiska popełnianych wykroczeń szczególnie uciążliwych jak i tych drogowych, a to mogłoby przełożyć się na bezpieczeństwo na drodze - podkreśla rzecznik.

- Zatem policjanci pilnują ładu i porządku publicznego, a w obowiązkach mają reagowanie na wykroczenia oraz oczywiście przestępstwa – podsumowała Kołodziejczyk.

Kraków. Straż miejska

Podobna sytuacja panuje także wśród strażników miejskich. Choć w oficjalnych rozmowach panuje "pomroczność jasna", to przy wyłączonym dyktafonie funkcjonariusze otwierają się i dużo chętniej mówią.

„Wymuszenia mandatowe” - jak strażnicy sami nazywają ten proceder - był, jest i będzie, a przełożeni dopilnują, żeby tak było…

- Nie jest tak, że musimy mandaty wystawiać, ale "ciśnienie" jest. Duże ciśnienie. Stary (przełożony – przyp. red.) też ma presję z miasta i jeśli jesteśmy poniżej średniej, czasami coś wspomni na korytarzu. Ale dzień bez mandatu, to dla niego dzień bumelki - mówi strażnik, a rozmowa do złudzenia przypomina tę z tyskim policjantem.

- Przecież straż miejska została po to stworzona. Pilnujemy bezpieczeństwa, ale niechętnie stosujemy upomnienia – dodaje strażnik.

Tychy i Kraków to nie jedyne miasta, w którym podobne zjawisko ma miejsce. Wcześniej o takich praktykach głośno było m.in. we Włocławku, gdzie komendant miał stworzyć "taryfikator" wynagradzania strażników, za wystawione mandaty.

Każde wykroczenie, od mandatu za spuszczenia psa ze smyczy, do nieprawidłowego parkowania, miało swoją wartość punktową, co procentowało podczas obliczania premii.

Jak opisał dziennik „Fakt”, powstał nawet specjalny taryfikator punktów, który miał procentować w czasie wypłaty.

A miał on wyglądać następująco:

  • niesprzątnięcie po psie 15 pkt
  • picie "pod chmurką" 10 pkt
  • niesprzątanie 5 pkt
  • zakłócenie porządku 5 pt 
  • śmiecenie 5 pkt
  • parkowanie na miejscu dla niepełnosprawnych 5 pkt
  • nieostrożne trzymanie psa 3 pkt
  • złapanie sprawcy przestępstwa i przekazanie go policji 20 pkt
  • złapanie sprawcy wykroczenia i przekazanie go policji 10 pkt
  • odnalezienie poszukiwanego samochodu 10 pkt
  • doprowadzenie pijanego do izby wytrzeźwień 1 pkt
  • ujawnienie, że ktoś nie płaci za psa 1 pkt
  • interwencja własna 1 pkt
  • konwojowanie pieniędzy 20 pkt za kwartał

Jeśli funkcjonariusze nie będą stosować się do taryfikatora i upomnień swojego szefa, mogą stracić nawet 400 złotych miesięcznie. Co więcej, jak to było w przypadku strażnika miejskiego w Gdańsku, mogą nawet stracić pracę.

Za wytykanie nieprawidłowości wspomniany funkcjonariusz został wydalony ze służby. Protestował, bo nie zgadzał się z procederem „wymuszenia mandatowego”. Niestety, był sam i walkę przegrał…

Jak będzie w pozostałych miejscach? Czas pokaże, ale wszyscy jednogłośnie mówili w rozmowie z nami, by nie publikować nazwisk, bo „każdy z nas ma rodzinę…”