Warszawa, sobotni wieczór. Przy placu Teatralnym dostrzegam białe Ferrari 458, zaparkowane na obszarze wyłączonym z ruchu. Tydzień wcześniej na autostradzie A1 w kierunku Wybrzeża wyprzedziło mnie dosyć agresywnie jadące Porsche Cayenne Turbo. Oba samochody miały czeskie tablice z okolic Ostrawy. Ciekawostka! Czyżby wśród naszych południowych sąsiadów pojawił się jakiś nagły niedosyt kultury, połączony z zamiłowaniem do wakacji nad Bałtykiem? Chyba jednak nie, bo Czesi z reguły wybierają Chorwację i jej słoneczne, ciepłe plaże. Za kierownicą obu samochodów zapewne siedzieli więc Polacy.

Czeskie tablice to nie przypadek, tylko dość prosty i ostatnio bardzo modny sposób na zakup samochodu o dobre kilkadziesiąt procent taniej niż w Polsce. Pozwala oszczędzić akcyzę, zapomnieć o użeraniu się z polskimi urzędami, a od ceny zakupu i kosztów eksploatacji pojazdu (!) – odpisać podatek VAT. Wystarczy tylko samemu lub za pośrednictwem wyspecjalizowanego pośrednika założyć w Czechach tzw. szufladową działalność gospodarczą w formie spółki z o.o. i zarejestrować na nią auto.

Sami jesteśmy sobie winni?

Jak niedawno podała „Gazeta Wyborcza”, liczba polskich spółek prawa handlowego w Czechach wzrosła z 314 w 2014 r. do 1507 (!) w 2015 r. Ale zanim przyjrzymy się formalnościom, których należy dopełnić za granicą – inny popularny kierunek to Słowacja – i sprawdzimy, ile dokładnie da się zaoszczędzić, zastanowimy się, dlaczego polscy klienci wyprowadzają za granice opłaty związane z zakupem i obsługą zwłaszcza drogich samochodów.

Przede wszystkim – akcyza. Otóż polski fiskus każe sobie płacić daninę od pojazdów (nowych i używanych!) wwiezionych na terytorium naszego kraju z zagranicy, nawet jeśli pochodzą one z Unii Europejskiej, czyli ze wspólnego obszaru celnego. Bo przecież akcyza to nie cło... Dla pojazdów z silnikiem do 2000 ccm wynosi ona 3,1 proc. od ceny na umowie/fakturze (w razie wątpliwości wartość ustala urząd celny na podstawie informatorów rynkowych), natomiast chętni na większe jednostki napędowe płacą aż 18,6 proc. Tymczasem w Czechach lub na Słowacji akcyza po prostu nie istnieje. Majętny i przedsiębiorczy Kowalski rozumuje zatem mniej więcej tak: 18,6 proc. od pół miliona złotych to dużo. Nie będę wyrzucał kasy w błoto, zarejestruję auto za granicą.

Zakup i obsługa bez vatu!

Po drugie – VAT. W Polsce od podatku można odpisać całkowity koszt zakupu samochodu po spełnieniu kilku rygorystycznych warunków, natomiast w Czechach jest to możliwe w przypadku każdego samochodu firmowego. Od podatku odpiszecie też m.in. koszty paliwa i napraw.

Po trzecie – formalności. W Polsce proces rejestracji spółki bywa długotrwały i stresujący, a biurokracja rozrosła się do wręcz niewyobrażalnych rozmiarów. Na Słowacji i w Czechach trwa to 3-4 tygodnie, jest z reguły tańsze i może być – przynajmniej częściowo – załatwione zdalnie. Co więcej, da się też np. wykupić już „gotową” istniejącą spółkę lub tylko udział w niej. Wygląda na to, że nasi południowi sąsiedzi dbają o wygodę przedsiębiorców.

Po czwarte – brak problemów w Polsce. Samochodem na czeskich numerach można bez większych kłopotów poruszać się po kraju, drogówka z reguły problemów nie robi. Od podatku zazwyczaj da się nawet odpisać poniesione w Polsce nakłady na samochód.

Jednak uwaga: czeska skarbówka zaczyna ostatnio baczniej przyglądać się polskim firmom „szufladowym” i przeprowadza bardziej szczegółowe kontrole. Nawet jeśli ktoś zadeklaruje, że danego auta używa do celów służbowych, to będzie to musiał udowodnić. Możecie zostać zapytani o to, czy wasz pojazd pojawia się na terenie Czech i czy założona przez was firma faktycznie zajmuje się tym, co zadeklarowała. Wygląda więc na to, że i ta metoda na oszczędzanie – tak jak np. rejestrowanie Ferrari jako pojazd pomocy drogowej – może mieć dość krótki żywot.

Będą zmiany w przepisach?

Na razie jednak bogaci Polacy uciekają za granicę, oszczędzają pokaźne sumy pieniędzy, a traci na tym budżet naszego państwa. Z jednej strony trudno się dziwić, że mało kto ma ochotę płacić wysoką, na dodatek niczym nieuzasadnioną akcyzę, z drugiej – rząd będzie przecież musiał jakoś dopiąć finanse w przyszłych latach. Program „500+” tani nie jest, a chętnych, czemu też trudno się dziwić, nie brakuje.

Nie namawiamy was do emigracji podatkowej, ale nie zaskakuje nas też wzrost skali zjawiska. Do czasu, gdy polskie przepisy nie staną się bardziej przyjazne dla przyszłych przedsiębiorców, jakaś część pieniędzy zapewne wycieknie do naszych południowych sąsiadów. Polskie instytucje nie są jednak w ciemię bite i tam, gdzie chodzi o pieniądze, na pewno będą niezwykle czujne. Już pojawiły się pierwsze głosy, że przepisy należy zmienić w ten sposób, żeby utrudnić tanie rejestrowanie za granicą.

Tyle możesz zaoszczędzić na drogim samochodzie

Uwaga: są to dane orientacyjne, obliczone poprzez kalkulator na stronie www jednej z firm zajmującej się „doradztwem podatkowym”.

Ferrari 488 GTB w podstawowej wersji kosztuje w polskich salonach ok. 330 000 euro, czyli w przeliczeniu mniej więcej 1 400 000 zł. Jak wynika z kalkulatora zamieszczonego na stronie jednej z firm zajmujących się „optymalizacją podatkową”, zarejestrowanie 488 GTB na firmę w Czechach oznacza wydatek na poziomie 960 000 zł (!!). Sama akcyza wynosi w przypadku tego samochodu ok. 180 000 zł.

Ferrari 488 GTB Foto: Ferrari / Auto Świat
Ferrari 488 GTB

Cena w Polsce: 1 400 000 zł

Cena na firmę w Czechach: 960 000 zł

Oszczędzisz: 440 000 zł

Ceny Porsche Cayenne’a Turbo zaczynają się w Polsce od 651 360 zł. Jeżeli zdecydujecie się na zakup takiego samochodu, a następnie zarejestrujecie go na firmę w Czechach, zapłacicie 446 510 zł, co z kolei oznacza, że oszczędzicie ponad 200 000 zł. To o ponad połowę mniej niż w przypadku Ferrari, ale i tak bardzo dużo – dzięki temu co najmniej przez kilka lat będziecie jeździć luksusowym SUV-em Porsche „za darmo”.

Cena w Polsce: 651 360 zł

Cena na firmę w Czechach: 446 510 zł

Oszczędzisz: 204 850 zł

Range Rover Sport z silnikiem 5.0 V8 kosztuje co najmniej 527 900 zł. Eksport do Czech oznacza oszczędność na poziomie 166 000 zł, gdyż u naszych południowych sąsiadów operacja zamknie się kwotą niecałych 362 000 zł. Jak widać, im tańszy pojazd, tym oszczędności będą mniejsze, ale nadal mówimy o kwotach, którymi nikt przy zdrowych zmysłach nie pogardzi. Drogie auta z czeskimi tablicami już nie dziwią.

Cena w Polsce: 527 900 zł

Cena na firmę w Czechach: 361 878 zł

Oszczędzisz: 166 022 zł

Mercedes E220d ma – nieco wbrew oznaczeniu – silnik o pojemności 2.0. To oznacza akcyzę w wysokości 3,1 proc., więc i oszczędności mimo stosunkowo wysokiej ceny zakupu okazują się nieco mniejsze. Akcyza wyniesie w tym wypadku „tylko” niecałe 5000 zł, natomiast łącznie oszczędności sięgną w najlepszym wypadku 40 000 zł. Po odjęciu kosztów związanych z prowadzeniem firmy będzie jeszcze mniej.

Cena w Polsce: 195 500 zł

Cena na firmę w Czechach: 153 000 zł

Oszczędzisz: ok. 42 500 zł

Rejestracja w czechach – krok po kroku

Niestety, jakkolwiek niepatriotycznie to zabrzmi, to prawda jest taka, że obecnie nie ma porównania między Czechami a Polską, jeśli chodzi o założenie spółki z o.o. U naszych sąsiadów jest taniej, szybciej, wiele formalności da się załatwić zdalnie. Można też skorzystać z usług pośrednika, który nie tylko zarejestruje spółkę i zapewni jej późniejszą obsługę (prowadzenie, księgowość etc.), lecz także weźmie na siebie wszystkie formalności związane z zakupem auta.

1. Pierwszy etap – logiczne – to założenie spółki z ograniczoną odpowiedzialnością z siedzibą w Czechach. Możecie zrobić to sami: albo na miejscu, albo przez pośrdnika, co ze zrozumiałych przyczyn okazuje się prostsze. Ważne: spółka musi być płatnikiem VAT – bez tego nie da się m.in. uzyskać zwrotu podatku ani odpisać kosztów związanych z obsługą samochodu. Dobra wiadomość: założenie firmy tego typu z reguły trwa nie dłużej niż miesiąc i kosztuje w skali roku od niecałych ośmiu (sami prowadzicie spółkę, w tym m.in. księgowość) do kilkunastu tys. zł. (prowadzenie firmy i wszystkie formalności zlecacie pośrednikowi). Czyli w sumie niewiele w obliczu oszczędności sięgających dziesiątek, nierzadko setek tysięcy złotych. Niezbędne informacje o formalnościach związanych z założeniem spółki znajdziecie m.in. pod adresem https://www.ostrava.cz/pl/podnikatel-investor/informace-pro-podnikatele/pravidla-zahajeni-podnikani.

2. Następny krok to wizyta w salonie: może być to polskie dilerstwo, ale wówczas będziecie musieli ubiegać się w polskim urzędzie celnym o zwrot akcyzy (patrz pkt. 5). Lepiej kupić samochód na miejscu, w Czechach i nie zawracać sobie głowy polską akcyzą. Do salonu udajecie się z wypisem z rejestru sądowego w ręce (potwierdzenie prowadzenia spółki z o.o.) i otrzymujecie fakturę netto – bez VAT. Będzie ona, rzecz jasna, potrzebna do załatwienia dalszych formalności związanych z rejestracją auta. Jeżeli chodzi o nowy samochód (w świetle przepisów – taki, który nie jest starszy niż 6 miesięcy i ma przejechane nie więcej niż 6000 km!), to obejdzie się bez badań technicznych i kontroli emisji spalin. W każdym innym wypadku nowo zakupiony pojazd trzeba będzie zawieźć na przegląd. Uwaga: „obecności” samochodu może też wymagać ubezpieczyciel.

3. W dalszej kolejności będziecie musieli sami (lub przez pośrednika) uiścić w czeskim urzędzie skarbowym tzw. zaliczkę podatku VAT (w Czechach stawka wynosi 21 proc.), wyliczoną na podstawie faktury/umowy zakupu. Najpóźniej po kilku miesiącach cała zaliczka z powrotem trafi na wasze konto bankowe. 4. Kolejny etap to rejestracja samochodu w czeskim wydziale komunikacji. Ze względu na barierę językową warto rozważyć zlecenie formalności wyspecjalizowanej firmie. Do zarejestrowania samochodu są wymagane następujące dokumenty: wniosek o rejestrację pojazdu, certyfikat COC (świadectwo zgodności) lub dokumenty o pozytywnym wyniku badania technicznego i emisji spalin (jeśli nie ma COC), wyciąg z KRS, dowód zakupu samochodu, potwierdzenia wpłacenia zaliczki na VAT. Całość zajmuje 1-2 dni robocze i kosztuje, w przeliczeniu, ok. 570 zł.

Wydział komunikacji w Czechach Foto: Lesław Sagan / Auto Świat
Wydział komunikacji w Czechach

5. Ostatni, opcjonalny etap, to odzyskanie akcyzy. W tym celu należy w Polsce, w urzędzie celnym właściwym dla salonu, w którym kupiliście samochód, złożyć odpowiedni wniosek. Niektóre urzędy są niezwykle wyczulone na próby oszustwa i dokładnie patrzą na ręce oraz dokumenty petentów składających wnioski. Uwaga: akcyzę można odzyskać tylko w przypadku pojazdu, który przebywał na terytorium Polski nie dłużej niż przez 12 miesięcy. Jeżeli dane auto zostanie zarejestrowane w Polsce, akcyza też już do was nie wróci.