- Intuicyjnie może się wydawać, że auta elektryczne muszą być bardzo wrażliwe na wodę
- Zwykłe auta spalinowe – nie licząc specjalnie przygotowanych terenówek – mogą ucierpieć już podczas przejazdu przez wodę sięgającą do kostek
- W autach spalinowych jest wiele podzespołów, które źle reagują na wilgoć czy nawet gwałtowne wystudzenie, np. w wyniku kontaktu z wodą
- Akumulator auta elektrycznego to jego najdroższy element, teoretycznie znajduje się w szczelnej obudowie
Już jako małe dzieci jesteśmy uczeni tego, żeby wszelkie urządzenia elektryczne trzymać jak najdalej od wody, nie dotykać ich nawet wilgotnymi rękoma. Woda i elektryczność? To przecież nie idzie ze sobą w parze. A co z samochodami spalinowymi? One też za nadmiarem wilgoci nie przepadają. Jeśli samochód to nie przystosowana do "topienia" terenówka, to nawet niewielka przeszkoda wodna może go stosunkowo łatwo unieruchomić. Który z napędów jest więc odporniejszy na wodę? To zależy! Przeanalizujmy więc różne scenariusze.
Dalsza część tekstu pod materiałem wideo:
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoPierwsza sytuacja: próba przejechania przez głęboką wodę. Głęboka woda to dla zwykłego samochodu taka, która sięga powyżej dolnej krawędzi zderzaka. W przypadku aut spalinowych (nie mówimy tu o przystosowanych do głębokiego brodzenia terenówkach!), już woda sięgająca do zderzaka, przy nieumiejętnej próbie jej przejechania, może nie tylko unieruchomić, ale wręcz trwale uszkodzić auto. Jak poważnie? Bardzo.
- Dowiedz się więcej: Co zrobić z zalanym autem? Przed decyzją należy wszystko dokładnie policzyć
Samochód spalinowy kontra zalana droga
W większości aut spalinowych bardzo nisko umieszczone są podzespoły, które mogą być bardzo wrażliwe na kontakt z wodą to przede wszystkim:
- katalizator – po intensywnej jeździe katalizator może mieć 500-800 stopni Celsjusza, gwałtowne wychłodzenie grozi tym, że ceramiczny wkład popęka
- filtr cząstek stałych – jak wyżej – osłony termiczne chronią tylko przed powierzchownym zachlapaniem, ale nie przed wychłodzeniem na skutek wjazdu do głębokiej wody
- tarcze hamulcowe – oczywiście, auta elektryczne też przecież mają hamulce, ale to w spalinówkach tarcze są szczególnie narażone na uszkodzenie w wyniku kontaktu z zimną wodą. Dlaczego? Bo auta elektryczne sporadycznie mają rozgrzane hamulce, bo większość hamowań odbywa się przy użyciu układu napędowego, za pomocą tzw. rekuperacji – auto hamuje silnikiem elektrycznym, odzyskując energię. Tylko podczas dohamowywania aktywowane są hamulce, przez co sporadycznie osiągają wysoką temperaturę.
- czujniki (sonda lambda, czujniki filtra cząstek stałych)
Przy głębszej wodzie (albo przy szybszej jeździe) woda może w aucie spalinowym dosięgnąć m.in.:
- alternatora
- turbosprężarki – tu ryzyko uszkodzenia w wyniku zalania jest olbrzymie, bo po intensywnej jeździe turbosprężarka jest jeszcze bardziej rozgrzana od wydechu, temperatury powyżej 800 stopni to nic nadzwyczajnego!
- kolektora wylotowego – ten metalowy element bywa rozgrzany do czerwoności
- elementów układu zapłonowego – to problem głównie w przypadku starszych aut, gdzie fabryczne uszczelnienia mogą nie spełniać swojej funkcji.
Jednak najkosztowniejszy scenariusz, który niestety zdarza się dosyć często, to zassanie wody do silnika. Niestety, w wielu modelach chwyt powietrza zamontowano bardzo nisko, np. przy przednim nadkolu, w okolicach zderzaka. To położenie korzystne, żeby silnik zaciągał chłodne powietrze, a nie gorące znad silnika, kolektora wydechowego itp. Co się dzieje, kiedy woda trafi do cylindrów?
Wody nie da się sprężyć, więc jeśli to więcej niż kilka kropel, to jakiś element układu tłokowo-korbowodowego musi się poddać. Najczęściej gną się korbowody, czasem pękają tłoki. Silnik zwykle nadaje się do kapitalnego remontu lub na złom. Zdarza się, że po osuszeniu taki zalany silnik udaje się uruchomić, ale np. pracuje on nierówno. To wcale nie oznacza, że ocalał i że np. przerywa z powodu zalania układu zapłonowego – taka nierówna praca może świadczyć o pogiętych korbowodach lub wale korbowym, uszkodzonym rozrządzie czy głowicy.
O ile kiedyś to diesle uchodziły za bardziej "wodoodporne" (o ile silnik nie zassał wody), to dziś nieznacznie większe szanse na przeżycie podtopienia mają benzyniaki, choćby ze względu na niższy stopień sprężania i to, że nie zawsze są doładowane.
- Przeczytaj także: Jeśli to zrobisz, nie wypłacą ci pieniędzy za zalane auto. Pracownik ubezpieczalni ostrzega kierowców - Auto Świat
Auto elektryczne kontra zalana droga
A co z autami elektrycznymi? Przy wspomnianym powyżej scenariuszu, czyli próbie przejechania przez głęboką wodę, są bezporównania skuteczniejsze od aut spalinowych. Elektryk nie potrzebuje do pracy powietrza, nie ma więc ryzyka, że silnik zassie wodę. Ze względu na wysokie napięcia i duże natężenie prądu, izolacje i uszczelnienia podzespołów elektrycznych muszą być naprawdę skuteczne. Ryzyko, że podczas krótkiego, choć intensywnego kontaktu z wodą, do instalacji wysokiego napięcia czy do akumulatora trakcyjnego dostanie się woda, jest znikome. Te elementy, które nie są całkowicie szczelne, np. gniazdo ładowania, które ma przecież odsłonięte styki, przykryte tylko plastikową klapką i gumowym kapturkiem, są zabezpieczone elektronicznie – nie próbujcie tego w domu, ale uwierzcie na słowo – nawet jeśli otworzycie klapkę i do gniazda nalejecie wody z węża ogrodowego, nie zostaniecie porażeni prądem. Jadąc autem elektrycznym przez głęboką wodę, też nie narażamy się na porażenie prądem.
To, że auta elektryczne są znacznie odporniejsze na kontakt z wodą od pojazdów z napędem spalinowym, zauważyli też producenci aut, a w szczególności ich działy marketingu. Na rynku już pojawiają się pierwsze auta elektryczne, w przypadku których ponadprzeciętne właściwości w roli amfibii mają być argumentem w walce z konkurencją.
W aucie elektrycznym nie ma wrażliwych na zalanie i gwałtowne wychłodzenie podzespołów (wydech, turbosprężarka, alternator), a hamulce są znacznie chłodniejsze niż w autach spalinowych.
W sieci bez problemu znaleźć można setki filmików pokazujących cywilne auta elektryczne (a nie elektryczne terenówki czy pojazdy specjalne), które były w stanie jechać w niemal pełnym zanurzeniu, z wodą przelewającą się przez maskę.
Niektóre z tych nagrań wyglądają bardzo spektakularnie, ale z reguły nie pokazują tego, co później działo się z takim samochodem. A szkoda!
Bo o ile chwilowy kontakt z wodą to dla większości aut elektrycznych żaden problem, to już na dłuższą metę takie zalanie najczęściej niesie ze sobą znaczne ryzyko poważnych uszkodzeń. O ile akumulator, instalacja wysokiego napięcia, ładowarka czy silniki trakcyjne są z reguły nieźle zabezpieczone przed kontaktem z wodą, to już reszta elektroniki pokładowej – systemy inforozrywki, moduły komfortu, systemów bezpieczeństwa – z reguły już nie. To, że auto elektryczne przejedzie o własnych siłach nawet przez głęboką wodę, nie oznacza wcale, że chwile później nie stanie z "choinką" palących się kontrolek i komunikatów ostrzegawczych, albo wręcz przeciwnie – że zgaśnie w nim wszystko.
Auta zalane wodą na długo - remis między elektrykiem a spalinówką
Drugi scenariusz to oczywiście zalanie auta, nawet zaparkowanego i pozostawienie go w wodzie na dłuższy czas. W sytuacji, kiedy samochody na dłużej zostaną zalane wodą, przewaga elektryka nad autem spalinowym dosyć szybko się zaciera. Akumulatory trakcyjne elektryków mają wprawdzie teoretycznie szczelne obudowy, ale po kilku, kilkunastu czy kilkudziesięciu godzinach pod wodą woda zwykle zaczyna dostawać się do środka – w jednych modelach szybciej, w innych wolniej. Woda i muł dostają się też do silników, do łożysk, pojawia się korozja styków, dochodzi do uszkodzenia sterowników. Samochód, który dłuższy czas znajdował się pod wodą, z reguły nadaje się na złom, niezależnie od tego, czy to spalinówka, czy elektryk.