Z roku na rok samochody są coraz bardziej naszpikowane elektroniką, która czasem w tle robi znacznie więcej, niż się kierowcom wydaje. Już auta sprzed kilkunastu, a nawet sprzed ponad 20 lat potrafiły zapisywać w sterownikach podstawowe informacje pozwalające odtworzyć przebieg wypadku, albo to, w jakich okolicznościach doszło do usterki silnika i jak zareagował na nią kierowca. Czy tygodniami jeździł z palącą się kontrolką "check engine" tygodniami, czy może od razu pojechał do warsztatu? Im nowsze samochody, tym gromadzonych informacji jest więcej i dotyczą one coraz większej liczby podzespołów.
Ponieważ większość wyposażenia auta połączona jest magistralą danych, sterowniki mogą gromadzić informacje nie tylko o tym, jak działają najważniejsze podzespoły samochodu, ale też i o tym, jak często korzystamy z poszczególnych elementów wyposażenia i czy działają one poprawnie. Pamięć jest coraz tańsza – w czasach, kiedy najpopularniejszym nośnikiem była dyskietka 1,44 MB, ilość zapisywanych informacji mogła być minimalna, w dodatku musiał istnieć mechanizm nadpisywania zbędnych danych. Teraz kiedy mamy do dyspozycji terabajty pamięci, zapisywać da się niemal wszystko, przez lata i to bez konieczności kasowania czegokolwiek. Najwięcej danych gromadzonych jest w kontekście ewentualnych wypadków, ryzykownych sytuacji czy poważnych awarii ważnych podzespołów.
Auto zapisuje, ile ważył kierowca
Nowe samochody wykorzystują cartapping (monitorowanie aut za pomocą fabrycznie montowanych technologii) — potrafią zapisywać nie tylko to gdzie i z jaką prędkością się poruszały, przy jakiej prędkości doszło do kolizji, czy kierowca naciskał hamulec, czy pasażerowie mieli zapięte pasy, czy było włączone radio, jaka panowała temperatura, czy podczas kolizji były włączone wycieraczki, czy trwała rozmowa przez zestaw głośnomówiący... Niektóre modele, niemal niczym Pegasus, zapisują np. krótką sekwencję wideo pokazująca przebieg zdarzenia (wykorzystywane są do tego fabryczne kamery systemów asystujących), a nawet to, ile ważył kierowca (ciężar kierowcy ma znaczenie w przypadku nowoczesnych pirotechnicznych systemów bezpieczeństwa, dopasowujących m.in. zachowanie poduszek powietrznych do parametrów chronionej nimi osoby). Jeśli jeździcie ostro, tak że w aucie często włącza się ABS albo musi interweniować ESP, to ślady takich zabaw też zapisują się w sterowniku auta, a często też są "eksportowane" wprost na serwery producenta samochodu. Nowoczesne auta liczą, ile razy przestawiane są fotele, jak często otwierane są drzwi, ilu użytkowników dopisuje się do systemu inforozrywki – to pozwala producentowi określić, czy samochód jest wykorzystywany np. jako auto rodzinne, służbowe czy może jest np. wynajmowany na minuty.
Mercedes liczy użycie klaksonu. Nie uwierzysz, jak dokładnie!
Michał Krzemiński z firmy Crash Data Poland, ekspert ds. badania elektronicznych śladów w aucie, biegły sądowy: "analizując dane zapisywane przez samochody, często trafiam na informacje, których zakres niekiedy zaskakuje. Na przykład auto marki Mercedes potrafi zliczać wszystkie przypadki użycia klaksonu – to, samo w sobie wcale nie dziwi, tyle że tu twórcy oprogramowania zadbali o to, żeby gromadzone były precyzyjne statystyki. Ile razy kierowca używał klaksonu krótko – czyli w czasie do 1 s, ile razy były to dłuższe, albo bardzo długie "trąbnięcia" (od 1-5 i od 5 do 10 s), a jak często kierowca uparcie trzymał wciśnięty klakson (powyżej 10 s)".
Po co producentom tyle danych?
I pomyśleć, że nie tak dawno temu oficjalnie informowano, że odpowiednie służby mają problem ze stwierdzeniem czy pewna rządowa kolumna jechała z włączonymi "kogutami"... Oczywiście, ciekawość inżynierów to jedno ze źródeł postępu technicznego, pozostaje jednak pytanie, po co aż tak precyzyjne dane? Czy chodzi o sprawdzenie trwałości klaksonu? A może to po prostu jeden z elementów układanki, dzięki któremu można stworzyć precyzyjny profil psychologiczny użytkownika – jeździ ostro, trąbi długo i często, słucha głośno muzyki – może to drogowy wariat, który katuje samochody. Jak się zgłosi na naprawę gwarancyjną, lepiej dokładniej przyjrzeć się autu... Takie precyzyjne profile użytkowników to też cenny towar, pozwalający skroić na miarę oferty dotyczące ubezpieczeń, opon, dodatków, czy nawet... leków na uspokojenie.
Przesada? Niekoniecznie! Znamy już przypadki, kiedy np. producent uparcie odmawiał naprawy gwarancyjnej filtra DPF twierdząc, że auto jest źle użytkowane, bo jeździ wyłącznie na krótkich trasach...