W Polsce samochód z takim "stażem" jest właściwie niesprzedawalny. Drobny zabieg, czyli zmiana stanu licznika kilometrów na np. 55 tys. km, czyni z niego atrakcyjną propozycję. Prawdopodobieństwo kupna samochodu z "modyfikacją" drogomierza jest bardzo duże. Banalne kółeczkaO skali zjawiska świadczy łatwość dostępu do tego typu, mniej lub bardziej profesjonalnych, usług. "Warsztaty" ogłaszają się w prasie motoryzacyjnej z ofertami sprzedaży aut. Koszt zmiany przebiegu to 50-200 zł za licznik mechaniczny i od 150 do nawet 2500 zł za elektroniczny. Wykrycie fałszerstwa jest możliwe tylko pod warunkiem, że osoba, która dokonała zmiany, nie była profesjonalistą. Licznik mechaniczny ma bardzo prostą budowę i zasadę działania. Podczas ruchu samochodu układ jezdny napędza licznik kilometrów za pomocą linki. Każdy z napędzanych krążków wskazuje odpowiednio przejechane setki metrów, kilometry, dziesiątki kilometrów itd. Najłatwiejszą, nie pozostawiającą śladów i najczęściej stosowaną metodą cofnięcia licznika, jest tzw. bączek. Polega to na podłączeniu wymontowanego licznika do silniczka elektrycznego, który w sposób przyspieszony zwiększa przebieg aż do 999 999 km, po których następuje wyzerowanie i dalsze naliczanie kilometrów od początku. Wystarczy więc przerwać w odpowiednim momencie, aby uzyskać pożądany efekt. Innym sposobem jest rozebranie licznika na części pierwsze i złożenie go tak, aby wskazywał odpowiednią ilość kilometrów. Najszybszy sposób polega na cofnięciu jednej z tarcz, wskazującej np. setki tysięcy kilometrów, poprzez włożenie ostrego przedmiotu między odpowiednie krążki, rozsunięciu ich tak, aby się nie zazębiały, i odpowiednim ustawieniu ich. Jeśli zastosowano jedną z dwóch ostatnich metod, istnieje szansa rozpoznania fałszerstwa. Należy zwrócić uwagę na układanie się cyfr, uszkodzenia mechaniczne takie jak minizarysowania czy małe odkształcenia, nierówne odstępy między krążkami lub zacinanie się licznika podczas pracy. Właściwie nie ma niezawodnego sposobu na stwierdzenie, czy zastosowano "bączka".Tylko trochę trudniejLiczniki elektroniczne to większe wyzwanie dla fałszerza, który zmienia zapisany przebieg, ale i duży problem z ustaleniem, czy ich stan jest autentyczny. Rejestracją przejechanych kilometrów zajmuje się mikroprocesor na podstawie impulsów generowanych przez odpowiednie urządzenie w układzie jezdnym. W najprostszych układach jest tylko jeden procesor i znajduje się on z tyłu zestawu wskaźników. Badanie urządzeniem diagnostycznym jest bezcelowe - informacja o przebiegu nie jest zapisana w centralnym urządzeniu sterującym.Proste, a skuteczneDla oszczędności stosowane są często bardzo prymitywne metody, szczególnie w tzw. wyświetlaczach rewersyjnych. Zasada ich działa-nia, podobnie jak w przypadku urządzeń mechanicznych, jest bardzo prosta: pole każdej cyfry składa się z siedmiu elementów ciekłokrystalicznych przepuszczających bądź blokujących przepływ światła ze wspólnej żarówki umieszczonej pod wyświetlaczem. Do każdego elementu doprowadzone jest zasilanie - jeżeli pojawi się napięcie, kryształy odwracają się przepuszczając światło. Odłączenie zasilania odpowiednich dwóch elementów zmienia np. cyfrę "8" na cyfrę "3". Po odłączeniu właściwych 5 elementów pojawia się jedynka w miejscu ósemki. Można też zakleić lub zamalować od wewnątrz pole jednej cyfry w części lub całości. "Modyfikacja" wyjdzie na jaw, gdy uszkodzony element ponownie będzie potrzebny i wbrew porządkowi nie "zaświeci". Tak proste interwencje są widoczne gołym okiem po wyjęciu zestawu wskaźników. Tyle, że element ten jest bardzo rzadko wyjmowany z samochodu, a jeszcze rzadziej rozbierany na części pierwsze. Sposobem nie pozostawiającym najmniejszych śladów i niewykrywalnym nawet w serwisie, a właściwie nie noszącym nawet znamion fałszerstwa, jest wymiana zespołu zegarów w całości. Używany mikroprocesor zapamiętuje przebieg zapisany w poprzednim aucie i te same dane wyświetli w nowym. O stopień trudniejJeżeli przebieg jest rejestrowany dwutorowo - przez mikroprocesor zestawu wskaźników i komputer sterujący silnikiem (w samochodach starszych niż 2-3-letnie zdarza się to sporadycznie) profesjonalne "przekręcenie licznika" jest trudniejsze i droższe - wymaga przeprogramowania zarówno samego drogomierza, jak i jednostki centralnej. Wymiana np. wskaźnika na nowy nie pomoże - komputer silnika "wgra" w jego pamięć właściwe dane. Zmiana zapisu w procesorze wymaga znajomości odpowiednich programów chronionych tajemnicą producenta, co oczywiście jest przeszkodą, ale wyłącznie finansową. Czasami zostaje zmieniony tylko zapis procesora zestawu wskaźników - można to wykryć poprzez badanie elektronicznym urządzeniem diagnostycznym. Każdy licznik można oszukać. Nie dziwi więc ogromna ilość "okazji" na giełdach - profesjonalnie przygotowanych do sprzedaży 7-10-letnich aut z przebiegiem kilkudziesięciu tysięcy kilometrów.
Licznik prawdę ci powie?
Każdy, kto próbował kupić samochód w Niemczech, wie, że przebieg rzędu 200 tys. km to w 5-7-letnim aucie zupełnie przeciętny wynik.