Hubert Cugier, właściciel firmy zajmującej się reanimacją zużytych reflektorów, z optymizmem patrzy w przyszłość. Jego zdaniem trwałość reflektorów samochodowych jest coraz niższa. Wbrew oczekiwaniom coraz więcej zleceń dotyczy naprawy oświetlenia samochodów bardzo młodych – nawet 4-5-letnich, zarówno wyposażonych w reflektory halogenowe, jak i ksenonowe. Psują się nie tylko odbłyśniki, przestają działać także mechanizmy poziomowania i skręcania soczewek.
Regeneracja reflektorów - nie ma znaczenia marka samochodu
Regeneracja reflektorów dotyczy lamp zarówno z aut klasy premium – BMW, Volkswagenów, Mercedesów – jak i mniej prestiżowych marek. Łączy je jedno: nowy, oryginalny reflektor jest poza zasięgiem (finansowym) właściciela albo po prostu wydatek jest nieuzasadniony. Skoro nowa lampa kosztuje 1,5-3 tys. zł, a starą można naprawić za 150-300 zł, uzyskując efekt zbliżony do wymiany części na nową, to nie ma się nad czym zastanawiać.
Regeneracja reflektorów - można to zrobić
Teoretycznie reflektory są nierozbieralne, a w każdym razie ich producenci robią wiele, by tak właśnie było. W praktyce większość z nich fachowiec rozkłada niemal z zamkniętymi oczami, choć oczywiście są wyjątki. Czego spodziewać się po ich otwarciu? Przede wszystkim wypalonych odbłyśników, których stan i przydatność do regeneracji zależą od momentu, w którym trafią na stół.
Gdy z odbłyśnika zejdzie błyszcząca powłoka, reflektor przestaje odbijać światło i ciepło. Zniszczenie postępuje błyskawicznie, zaczyna się topić plastik (metalowe odbłyśniki jako zbyt drogie w produkcji już się niemal nie zdarzają), a z czasem także kostki i kable. Ponieważ zdobycie części zamiennych to ogromny problem (kiedyś można było kupić odbłyśniki, dziś tylko całe lampy), także cena regeneracji zależy od tego, co z lampy zostało. W galerii zobaczycie w jaki sposób odbywa się regeneracja reflektorów ksenonowych.
Galeria zdjęć
Coraz więcej aut ma oświetlenie obliczone na kilka lat użytkowania, po tym czasie wypalają się odbłyśniki. Nowe są drogie, na szczęście można zregenerować stare.
Teoretycznie demontaż reflektora jest banalnie prosty, w praktyce – by czegoś nie połamać – trzeba wiedzieć, gdzie są poukrywane zatrzaski i spinki. Często potrzebne jest częściowe wypięcie, a nawet zdjęcie zderzaka. Potrzebna jest więc instrukcja demontażu lampy od naszego modelu auta, na szczęście większość da się znaleźć w internecie. Fachowcy od regeneracji lamp zamieszczają nawet filmy instruktażowe, dzięki którym każdy powinien poradzić sobie sam.
W Toyocie Avensis trzeba przynajmniej poluzować zderzak, odpinając jego górne mocowania, a żeby móc to zrobić, konieczne jest odkręcenie śrub i wyjęcie zatrzasków mocujących plastikowe nadkole. To łatwe, ale bez podnośnika bardzo niewygodne.
Trzeba było zdjąć także górne osłony komory silnika oraz odkręcić śruby mocujące zderzak i reflektory. Spinki w praktyce dają się użyć ponownie.
Auto na kilka dni jest wyłączone z eksploatacji. Reflektory wysyłamy do regeneracji kurierem i tą samą drogą dostajemy je z powrotem.
Zadanie, które złodziejowi zajmuje kilka minut, nam zajęło blisko godzinę. Tak jest zawsze, gdy nie chce się czegoś połamać.
Demontaż: najpierw pokrywki, klapki, palniki oraz wszystko to, co ma zewnętrzne zatrzaski i śruby. To najprostsza część pracy.
Potrzebna pewna ręka: podgrzewając klej, nie wolno stopić obudowy.
Zmiękczony ciepłem klej jest na tyle elastyczny, że można nie tylko oderwać klosz od obudowy, lecz także łatwo usunąć resztki kleju.
Teraz można już odkręcić soczewkę i powypinać pozostałe części lampy.
Soczewka jest osmalona, ale szklana – da się ją oczyścić.
Główny sprawca słabego świecenia reflektora: nadpalony odbłyśnik światła mijania.
Metalizacja próżniowa: w tym bębnie na przygotowane wcześniej części napyla się warstwę „lustra”.
Soczewka podlega czyszczeniu rozpuszczalnikiem, a w razie potrzeby – także polerowaniu.
Dawniej srebrzyste, a obecnie odymione elementy myje się i spłukuje wodą destylowaną albo metalizuje.
Wewnętrzna część lampy przygotowana do montażu wygląda dokładnie tak jak nowa.
Montaż: wyjęte elementy, w tym przetwornica, trafiają do oczyszczonej obudowy.
Wewnętrzne części lampy są skręcane – na tym etapie pracy nie ma żadnych niespodzianek.
Klosz przed montażem jest tylko oczyszczony. Czas na polerowanie i lakierowanie przyjdzie później.
Klej nanosi się tubą albo – jak w tym przypadku – ma on formę taśmy odwijanej z rolki.
Klej trzeba podgrzać przed połączeniem elementów. Ostrożność jest wskazana.
Łączenie elementów i... reflektor prawie gotowy. Klej do łączenia na ciepło trzyma niemal od razu. Teraz można wypolerować klosz.
Nowa uszczelka przycięta „z metra” chroni lampę przed wilgocią.
Reflektor po regeneracji działa jak nowy, wystarczy na mniej więcej tyle, co nowy. Niestety, nie jest wieczny.
Z naprawionym reflektorem obchodzimy się delikatnie, by go nie porysować. O to – w przypadku plastikowych kloszy – łatwo.
Połączenia są projektowane tak, że nie można się pomylić.
Najpierw podłącz kable, sprawdź, czy lampa świeci.
Teraz można wpiąć reflektor w zatrzaski i przykręcić.
Wsuwamy zatrzaski zderzaka na miejsce i przykręcamy.
Auto ma już dobre światła, ale należy je wyregulować (!). Dotyczy to też ksenonów, w których ustawia się pozycję „wyjściową”.