Oczywiście, przyczyny mogą być różne – od cięcia kosztów aż po brutalną kalkulację, bo po co komu odporne na korozję nadwozie, jeśli mechanika też jest nietrwała?
Gdy ktoś kupuje auto, żeby używać go przez 2-3 lata, to fabryczne zabezpieczenia antykorozyjne niemal na pewno wystarczą – nawet jeśli auto zacznie rdzewieć, to nie na tyle, żeby utrudniło to jego odsprzedaż. Jeżeli jednak samochód ma być dłużej eksploatowany, to lepiej zainwestować co najmniej kilkaset złotych w solidne zabezpieczenie antykorozyjne nadwozia. I lepiej zrobić to od razu, bo im dłużej będziecie z tym czekać, tym bardziej będzie to pracochłonne.
Skorodowane krawędzie drzwi to częsty problem, nierzadko wynikający z tego, że.. podczas nakładania masy antykorozyjnej zostały zatkane odpływy wody.
Wszelkie spawy, zgrzewy i łączenia elementów wykonanych z różnych metali (stal i aluminium) są szczególnie narażone na korozję.
Nowe modele aut często rdzewieją od spodu. Na tak zaatakowaną powierzchnię nie wolno bez przygotowania nanosić warstwy antykorozyjnej.
Ogniska korozji mogą się pojawiać także na płaszczyznach, a nie tylko w zakamarkach. To typowy problem modeli, w których lakier jest cienki.
Przed naniesieniem warstwy zabezpieczenia antykorozyjnego podwozie auta musi zostać starannie wyczyszczone i osuszone. Tego nie da się zrobić od ręki.
Jeśli widać zaawansowaną korozję, to musi ona być mechanicznie usunięta. W wielu przypadkach lepiej jest ten element po prostu wymienić niż go czyścić.
Po mechanicznym oczyszczeniu blachę warto potraktować preparatem reagującym z rdzą, który dostanie się nawet w zakamarki karoserii.
Preparaty reagujące z rdzą to też sposób na walkę z korozją w profilach zamkniętych. Trzeba dać im czas (co najmniej dobę), żeby zdążyły zadziałać.
Oczyszczoną z korozji powierzchnię warto zabezpieczyć preparatem cynkowym. Ta warstwa też powinna schnąć nawet przez kilkadziesiąt godzin.
Podkład epoksydowy: lakiernicy za nim zwykle nie przepadają, ale tworzy on warstwę ochronną, która nie przepuszcza wilgoci.