• Poszukiwanie usterki metodą na chybił-trafił? Serwis na tym stratny nie będzie, bo robocizna i części swoje wszak kosztują...
  • Oszukiwanie na płynach eksploatacyjnych to abecadło każdego cwaniaka. Ktoś zlecił wymianę oleju? No to zrobię sam filtr, a olej zostanie!
  • Dobry mechanik to taki, który po zakończeniu naprawy nie będzie ci wmawiał, że w podwoziu coś puka, bo "się musi ułożyć". Ani że "ten typ tak ma", gdy tak naprawdę... nie ma

Na początek ważne zastrzeżenie – zdajemy sobie sprawę z tego, że nie wolno generalizować, w związku z czym nie mamy zamiaru wrzucać wszystkich mechaników do jednego... brudnego worka, bo byłoby to po prostu krzywdzące. Na rynku działa wiele uczciwych firm, które robią to, o co się je poprosi, a przy okazji nie bawią się w wykręcanie z samochodów klientów dobrych części ani nie wykorzystują cudzych aut do nabijania setek kilometrów w pogoni za własnymi interesami. Główna trudność polega jednak na tym, że znalezienie sensownego warsztatu i wypracowanie zaufania potrafi być niezwykle długotrwałe. I kosztowne.

Wracając do "fachowców" – wachlarz machlojek, trików i oszustw jest spory. Oprócz przekrętów wspomnianych powyżej nagminne jest też np. zawyżanie cen części, wlewanie taniego oleju, wymyślanie usterek "z sufitu" i demontowanie połowy samochodu pod pozorem poszukiwania usterki. Potem klient słyszy zaporową cenę za naprawę i że jeśli się nie podoba, to może auto zabrać. Tyle że jak ma to zrobić, skoro samochód rozebrano do gołej blachy? Proste i genialne, prawda?

Zacznijmy od tego, że najczęściej serwis oszukuje, jednak... ostrożnie. Czyli delikatnie zawyża koszty robocizny i części – ale tylko na tyle, żeby nie wzbudzić niczyich podejrzeń. Jeżeli warsztat nie narzeka na brak klientów, to drobne zawyżanie kosztów na wielu samochodach może dać całkiem ładny dodatkowy zysk. Prosty sposób na oskubanie klienta to naliczanie tzw. podwójnej robocizny. Gdy trzeba np. wymienić górne łożyska amortyzatorów, to kolumny resorujące i tak należy zazwyczaj zdemontować. Jeżeli do wymiany kwalifikują się wówczas amortyzatory, to naliczenie dodatkowej robocizny za ich wymianę – przecież są już ściągnięte! – to zwykłe oszustwo.

Nasza rada: zawsze należy z góry ustalić z mechanikiem kosztorys oraz zakres napraw i zaznaczyć, że wszystkie czynności wykraczające poza umówiony zakres muszą być uzgadniane telefonicznie i na bieżąco. Nie może być tak, że klient zgłaszający się po odbiór samochodu zostaje zaskoczony dodatkowymi "nieprzewidzianymi" kosztami, bo akurat coś wyszło w trakcie.

Kolejna przykra sprawa to wymienianie sprawnych części. Żeby tego uniknąć, należy zaznaczyć, że wszystkie zdemontowane podzespoły mają zostać zachowane i okazane podczas odbioru auta. Mechanik powinien wyjaśnić, gdzie była usterka i dlaczego daną część wymienił. Haczyk: wypada mieć nieco doświadczenia z zakresu budowy i eksploatacji pojazdów, bo mechanik może swobodnie wyjąć jakieś przypadkowe części ze swojego śmietnika za halą i z kamienną twarzą powiedzieć, że to z auta klienta.

Nagminne wykroczenie to zawyżanie cen części. Mechanicy – jako klienci hurtowi – zazwyczaj korzystają z rabatów, ale raczej nie sprzedają podzespołów swoim klientom po cenie z hurtowni. To zrozumiałe, bo zawsze jakaś marża musi być, części trzeba odebrać albo zapłacić za przesyłkę. Niedopuszczalne jest natomiast doliczanie znacznych kwot do cen hurtowych w nadziei, że klient się nie zorientuje.

Nasza rada: jeśli masz podejrzenia co do wyceny, zajrzyj do któregoś z katalogów dostępnych online i pamiętaj o dwóch kwestiach – po pierwsze, jak wspomnieliśmy, mechanik na pewno kupił daną część taniej, po drugie, sprawdź producenta danego elementu. Nierzadko jest tak, że nawet w przypadku np. klocków hamulcowych różnice w cenie w ramach jednego modelu samochodu mogą sięgać nawet ponad 100 proc. Zawsze można spróbować kupić części samemu, ale często to czasochłonne i kłopotliwe. Na dodatek mechanik może w takim wypadku odmówić udzielenia gwarancji na części, bo to przecież nie on je kupował, więc nie wie, co klient mu przywiózł.

Świeży olej, ale z beczki

Trudne do wykrycia oszustwo polega na zastosowaniu tańszego płynu eksploatacyjnego, niż wynika to z zestawienia na fakturze. Często dotyczy to np. oleju silnikowego – mechanik leje środek "z beczki", a na fakturze wpisuje olej z opakowania ("bańki"), zazwyczaj sporo droższy. Można oczywiście kupić swój olej i zawieźć do mechanika, ale gdy ten będzie wyjątkowo pazerny i złośliwy, to schowa go pod ladę, a do auta i tak naleje ten z beczki... Należałoby zażądać okazania pustych opakowań, a na dodatek jakoś je oznaczyć. Z drugiej strony: kto ma na to czas i energię?

Największy wybór olejów silnikowych w najniższych cenach — sprawdź teraz!

Kolejny grzech to wyciąganie elementów z samochodu klienta. Wbrew pozorom to się zdarza, ale częściej dotyczy chyba jednak klientów flotowych, którzy mając do "ogarnięcia" dużą liczbę aut, nie będą w stanie zweryfikować, czy w danym egzemplarzu ktoś podmienił zupełnie sprawną część na taką wyjętą ze śmietnika. Klienci indywidualni, zwłaszcza wybierając się do nieznanego sobie serwisu, też muszą się jednak z tym liczyć – ryzyko jest tym większe, im droższy, młodszy i rzadziej spotykany samochód trafia do naprawy.

Jak sobie radzić? Należałoby np. znakować kluczowe podzespoły swojego samochodu (elementy wydechu, układu wtryskowego), ale to już naprawdę kwadratura koła. Tak samo, jak kontrolowanie parametrów pracy samochodu po odebraniu go z warsztatu – polecamy tylko w naprawdę uzasadnionych przypadkach, gdy zachodzi podejrzenie poważnego przekrętu ze strony serwisu.

Największy wybór części układu wydechowego w najniższych cenach — sprawdź teraz!

Ten typ tak ma, musi się ułożyć

Wielu mechaników ma też tendencję do bagatelizowania niepokojących dźwięków lub objawów, które zgłasza klient od razu przy odbiorze samochodu. "To się musi ułożyć", "proszę jeździć i obserwować", "ten typ tak ma" – repertuar odpowiedzi jest szeroki, cel zawsze jeden: pozbyć się upierdliwego klienta. Gdy auto wróci po kilku dniach/tygodniach/miesiącach będzie można już umyć ręce i powiedzieć, że hałas to następstwo niewłaściwej eksploatacji.

Jazda próbna po naprawie? Tak, ale kilka-kilkanaście kilometrów w zupełności wystarczy. Nie może być tak, że serwis używa samochodu klienta do jeżdżenia po okolicy i załatwiania swoich własnych spraw. Jak się bronić? W tym wypadku to dość proste – zapisujemy stan licznika przed wstawieniem samochodu do naprawy.

Lokalizatory GPS w najniższych cenach — sprawdź teraz!

Do nieco mniej istotnych grzeszków zaliczymy np. brak dbałości o czystość w miejscu pracy. Efekt to zabrudzona tapicerka, kierownica, wnętrze. Często jest też tak, że podczas wykonywania naprawy mechanik upaprze elementy pod maską, ale już po sobie nie posprząta, znamy też przypadki naliczania środków chemicznych (zmywaczy) w sytuacji, gdy wcale nie było potrzeby ich używać. Co sprytniejsi mechanicy potrafią namawiać nieświadomych klientów na znaczne skrócenie interwału wymiany niektórych elementów, np. napędu rozrządu: "No bo wie Pan, tu często pasek zrywa się przedwcześnie, ja dla własnego bezpieczeństwa radziłbym już go wymienić!".

Osobny temat stanowi naprawa blacharska – tu nieuczciwy warsztat ma szerokie pole do popisu, ale na szczęście przekręt stosunkowo łatwo wykryć za pomocą dobrego miernika lakieru. Zdarza się bowiem tak, że poniszczone elementy są jedynie "klepane" i szpachlowane, a wycena – czy to uzgodniona z ubezpieczycielem, czy to z klientem indywidualnym – obejmuje montaż nowych części. Warsztat kasuje więc dużą kwotę, a potem ordynarnie ratuje, co się da. Na szczęście – jak wspomnieliśmy – w tym wypadku kłamstwo ma krótkie nogi, bo łatwo wykryć je za pomocą miernika.

Największy wybór preparatów do pielęgnacji samochodów, w najniższych cenach — sprawdź teraz!

To nie ja, to pracownik!

Wybierając warsztat, wypada też pamiętać o tym, żeby sprawdzić zakres jego ubezpieczenia OC. To o tyle istotne, że w przypadku uszkodzenia samochodu klienta serwis skorzysta z polisy i naprawi szkodę zgodnie ze sztuką. Gorzej będzie wówczas, gdy niedbały mechanik coś zniszczy, a potem spróbuje zatuszować szkodę np. poprzez naprawę lakierniczą wykonaną metodą chałupniczą. Uwaga: czasem zdarza się tak, że pracownik danego warsztatu robi w balona swojego szefa i na własną rękę np. wyciąga sprawne części z samochodów klientów. Wściekły klient wraca potem do serwisu i atakuje Bogu ducha winnego kierownika.

Dobry serwis? Niełatwo znaleźć

Pewien kłopot polega na tym, że dziś – w dobie internetu i ogromnego wyboru warsztatów – w poszukiwaniu fachowca godnego zaufania trudno kierować się niektórymi opiniami w sieci. Zbyt często zdarza się tak, że serwis o już zszarganej reputacji zatrudnia setki swoich krewnych i znajomych, a ci na wszystkich możliwych forach i portalach wystawiają mu maksymalne oceny, piszą peany i rozpływają się nad jakością usług oraz podejściem do klienta. Inne wyjście: serwis zakłada setki fałszywych kont i w ten sposób sam podbija swoją ocenę. Nasza rada: do wysypu świeżych opinii, napisanych na dodatek w podobnym tonie, należy pochodzić raczej ostrożnie. Najpewniejszym – naszym zdaniem – źródłem jest stara dobra poczta pantoflowa i opinie znajomych, których znamy osobiście. Naprawa na szybko w trasie? Wówczas wybredzać faktycznie trudno.

Naszym zdaniem

Mechanicy oszukują, to prawda. Ale nie dajmy się zwariować, bo auta gdzieś serwisować trzeba, a na rynku działa wiele uczciwych firm, którym zależy na reputacji i przez to odpowiednio dobrze przykładają się do swojej roboty.

Ofiarą oszusta najłatwiej paść np. w trasie, w nieznanym mieście, gdy mechanik widzi, że zależy nam na czasie i może zażyczyć sobie w zasadzie dowolną cenę za usługę, a klient – nie mając innego wyjścia – i tak ją zapłaci. Padłeś ofiarą oszusta? Zwłaszcza gdy chodzi o duże kwoty, zgromadź dowody (faktury, ocena rzeczoznawcy) i nie wahaj się podać sprawy do sądu!