• Nowoczesna, kieszonkowa latarka może dawać więcej światła niż reflektory samochodu
  • Latarki LED oferują zwykle co najmniej kilka trybów świecenia
  • W najmocniejszych trybach czas ich pracy jest z reguły ograniczony, w najsłabszych mogą świecić nawet wiele dni
  • Nie wszystkie latarki – nawet te markowe – zapewniają parametry obiecywane przez producentów
  • Więcej takich historii znajdziesz na stronie głównej Onetu

Jak często zdarza się wam korzystać z latarki w telefonie? To jedna z częściej używanych funkcji, bo dodatkowe światło naprawdę się przydaje, a smartfona zwykle mamy pod ręką. Tyle że taka malutka diodowa lampka to tylko namiastka przyzwoitego oświetlenia, bo nie dość, że świeci niezbyt mocno, to do tego szybko rozładowuje baterię urządzenia – widoczność kosztem łączności to kiepski interes. W dodatku korzystanie z lampki w smartfonie, choćby podczas majsterkowania w aucie, to świetny sposób, żeby uszkodzić telefon. Uwierzcie mi, wiem, o czym piszę! Solidna i mocna latarka przyda się podczas wieczornego spaceru, kiedy usiłujemy po ciemku trafić kluczem do zamka albo kiedy próbujemy w aucie wymienić bezpieczniki czy szukamy przyczyn usterki w zakamarkach pod maską samochodu.

Latarki LED: dużo mocniejsze niż latarki z żarówkami

Nowoczesne latarki wykorzystujące mocne lampy LED mogą świecić tak dobrze, jak wielkie i ciężkie lampy używane do niedawna przez służby ratownicze. Na ich tle latarki, których używaliśmy jeszcze nie tak dawno temu, wyposażone zwykle w żaróweczki 6 V, o mocy 0,5-2 watów, wypadają tak słabo, że dziś aż trudno uwierzyć, że traktowaliśmy je kiedyś poważnie. Technika oświetleniowa poszła do przodu nie tylko w samochodach. Nowoczesne diody mogą dawać naprawdę mnóstwo światła, ale też mają swoje ograniczenia – np. dotyczące czasu świecenia z pełną mocą. Dobra wiadomość jest też taka, ze na przestrzeni lat wydajne diody znacznie potaniały, mogą więc trafiać także do tańszych latarek.