Ciepła i bezśnieżna zima to katastrofa dla oponiarzy. Wielu kierowców, którzy nie korzystają z opon zimowych albo mają słabe zimówki, zwleka z kupnem nowych do ostatniej chwili, czyli do silnych opadów śniegu. Jeśli jednak prawdziwa zima przychodzi późno i na krótko, pojawiają się wątpliwości: czy warto wydawać kupę kasy na opony, na których jeździłem w tym roku najwyżej kilka tygodni? I choć mądrość ludowa mówi: „idzie luty, podkuj buty”, wystarczy wyjrzeć za okno, żeby stracić zapał do oponiarskich inwestycji.

Większość opon zimowych jest wykonana z gumy zachowującej niezbędną elastyczność w niskiej temperaturze, co zapewnia odpowiednią przyczepność do nawierzchni. Gdy robi się ciepło, miękki bieżnik przestaje być zaletą: zaburza precyzję kierowania, a opona – w porównaniu z letnią – ma słabą przyczepność, szybciej się zużywa i jest bardziej narażona na uszkodzenia. Montaż letnich gum w lutym pozostaje jednak ryzykowny. Pogodzie nie można zaufać, nie ma gwarancji, że za 2 tygodnie nie będziemy jeździć po śniegu. Rozwiązanie? Opony całoroczne – jeden komplet na cały rok!

Kupując dobre gumy całoroczne, tak od razu wiele nie zaoszczędzicie. Przyzwoite opony całoroczne są drogie, zwykle nieco droższe od sezonowych odpowiedników klasy premium. Z drugiej strony warto przepłacić, bo najlepsze gumy całoroczne mogą być nie tylko w przejściowych, lecz nawet skrajnych warunkach lepsze niż tanie opony sezonowe.

Oszczędność i komfort przychodzą z czasem: nie trzeba dwa razy w roku w okresie największego obłożenia jeździć do warsztatu na „przekładkę” (komfort) ani dwa razy do roku płacić za wymianę po kilkadziesiąt-stokilkadziesiąt zł (oszczędność).

Choć menedżerowie w firmach oponiarskich na hasło „opona całoroczna” zgrzytają zębami, nowoczesna technika daje dodatkowe powody, żeby wziąć je pod uwagę: jeśli macie w aucie czujniki ciśnienia w kołach, traci sens posiadania dwóch gotowych do szybkiej wymiany kompletów kół – trzeba by zainwestować w drugi zestaw czujników i dwa razy do roku płacić za ich programowanie. Oczywiście, opony całoroczne nie są dla każdego – ograniczeniem jest np. dostępność tych gum w dużych rozmiarach.

Dobra zimówka tym różni się od złej, że jest bardziej uniwersalna, np. kosztem świetnej przyczepności na śniegu sprawdza się przyzwoicie na czarnym asfalcie. Opony całoroczne są jeszcze bardziej uniwersalne – kosztem dobrych osiągów w skrajnych warunkach nadają się do użytku w wysokich temperaturach. Tymczasem skrajnie zimowe warunki zdarzają się coraz rzadziej, opony uniwersalne są coraz lepsze, a koszty wymiany ogumienia rosną.

Naszym zdaniem

Klimat zmusza producentów opon do poszukiwania nowych rozwiązań. Doszło do tego, że w sprzedaży są już „opony letnie do jazdy także zimą”, które producent wstydzi się nazwać całorocznymi, albo opony zimowe nadające się także na lato – czyli zwykłe całoroczne.