Autostrady i drogi ekspresowe są najbezpieczniejsze do podróżowania, ale jeśli dojdzie na nich do wypadku, to z reguły poważnego.
Na liście najczęstszych błędów popełnianych przez kierowców, obok nieustąpienia pierwszeństwa przejazdu, mamy niedostosowanie prędkości do warunków ruchu i niezachowanie bezpiecznej odległości pomiędzy pojazdami. To jednak nie wszystkie winy kierujących.
Ważne: wszystkie dalsze rozważania dotyczą też dwujezdniowych dróg ekspresowych, w wielu miejscach praktycznie niczym nieróżniących się od autostrad. Poza np. ograniczeniem prędkości: na autostradzie mamy 140 km na godz., zaś na dwujezdniowych ekspresówkach – 120 km na godz. (jednojezdniowe – 100 km na godz.). Na ekspresówkach nieco inaczej mogą być profilowane zakręty – bywają mniej "płynne".
Galeria zdjęć
Polska, obok Bułgarii, jest jedynym państwem w UE, w którym maksymalna prędkość na autostradzie wynosi 140 km/h. Ale czy to dobrze? Cóż, z punktu widzenia osób lubiących szybką jazdę – na pewno. Bo jeśli dodamy do tego tzw. błąd pomiaru, to nagle okaże się, że zazwyczaj swobodnie można jechać 150 km/h. Zdecydowanie wyższe mandaty i zasada tzw. recydywy nie na wszystkich kierowców działają uspokajająco. Efekt mamy taki, że nasze autostrady – poza niektórymi odcinkami tych niemieckich – należą do jednych z najszybszych na kontynencie. Nie jesteśmy jednak za obniżaniem dozwolonej prędkości, ale może warto przyjrzeć się zagranicznym rozwiązaniom? Bo np. we wspomnianej Austrii 140 km/h można jechać tylko w określonych godzinach, przy dobrej pogodzie i na wybranych odcinkach (zakwalifikowane jako „bezpieczne”). Z kolei we Włoszech od lat toczy się debata dotycząca podniesienia limitu do 150 km/h, ale miałby on obowiązywać tylko na odcinkach z co najmniej trzema pasami w jedną stronę, na dodatek w miejscach, w których odcinkowy pomiar prędkości. Tymczasem u nas większość autostrad – w tym zazwyczaj przeraźliwie zatłoczony odcinek A2 między Warszawą a Łodzią – prawie na całej długości ma po dwa pasy w jednym kierunku... Jadąc przepisowo 140 km/h, pokonujemy ok. 39 m w sekundę. Wyobraźcie sobie, że nagle trzeba się zatrzymać: czas reakcji kierowcy plus droga hamowania dają (a mowa o aucie ze sprawnym układem hamulcowym!) solidne 150-160 m. Gdy ktoś pędzi 200 km/h, zatrzyma się po znacznie ponad 200 m. Dużo, zwłaszcza że wielu kierowców nie zachowuje odpowiedniego odstępu od poprzedzającego auta. Na autostradzie kluczowe jest dopasowanie prędkości do warunków jazdy – noga z gazu zawsze, gdy np. zaczyna padać, mamy gorszą widoczność (mgła!), duży jest ruch.
1 czerwca 2021 r. wprowadzono przepisy, które dokładnie określają minimalny odstęp od pojazdu jadącego z przodu na drogach szybkiego ruchu. Ma on być nie mniejszy niż połowa liczby określającej prędkość pojazdu, którym porusza się kierujący, np. 70 m przy 140 km/h. Tyle że i tak mało kto tego przestrzega, a poganianie i spychanie z lewego pasa innych samochodów jest na porządku dziennym. Pamiętaj: jadąc zbyt blisko poprzedzającego samochodu, ryzykujesz karambol!
Z przepisów art. 16 Ustawy Prawo o ruchu drogowym (ust. 1-4) wyraźnie wynika, że również na drodze dwujezdniowej (a taką jest właśnie autostrada!) należy jechać prawą stroną. I to niezależnie od tego, czy mamy do czynienia z jezdnią dwu-, czy trzypasmową – na lewy/środkowy pas zjeżdżamy wtedy, gdy mamy zamiar kogoś wyprzedzić, potem wracamy na pas prawy. Z drugiej strony – na zdrowy rozum – kurczowe trzymanie się prawej strony nie ma sensu np. w tych miejscach, w których mijamy dużo węzłów i wjazdów, albo wówczas, gdy po prawej stronie co chwila pojawia się nowy tir. Wróćmy do lewego pasa, bo na wielu odcinkach autostrad (mimo wyświetlanych coraz częściej napisów w stylu "Pamiętaj! Jedź prawą stroną!") ruch jest w dużej mierze prowadzony właśnie pasem lewym lub środkowym. W obu przypadkach to niezwykle irytujące zachowanie, na dodatek zaburzające płynność ruchu. Przykład: zbliżamy się do samochodu jadącego środkowym pasem, prawy jest wolny. Chcemy to auto wyprzedzić z lewej (często możliwe, ale nie do końca bezpieczne jest wyprzedzanie z prawej!), lecz z tyłu z dużą prędkością zbliża się inny pojazd. Żeby nie zajechać szybszemu drogi, musimy zwolnić, przepuścić go i zjechać na lewo, a następnie znów przyspieszyć. Gdyby zaś ów pojazd ze środkowego pasa zajął jednak prawy, nikt nie musiałby ani hamować, ani przyspieszać.
Na autostradzie, ze względu na wysokie prędkości, należy wykonywać manewry płynnie, sygnalizować je wystarczająco wcześnie i dobrze planować. Jednym z bardziej niebezpiecznych jest nagła zmiana pasa, skutkująca zajechaniem drogi samochodowi zbliżającemu się z tyłu z wysoką prędkością. Należy też wykorzystywać całą długość pasa rozbiegowego i włączać się do ruchu – na tyle, ile to możliwe – z wystarczająco wysoką prędkością. Chodzi o to, żeby różnica w prędkościach między samochodami wjeżdżającymi i już znajdującymi się na autostradzie była wystarczająco niska.
Zatrzymywać wolno się tylko w oznaczonych miejscach (parkingi, MOP-y, stacje paliw) – pas awaryjny (jak sama nazwa wskazuje!) służy do zatrzymywania się w razie awarii/wypadku, na dodatek takie miejsce musi być odpowiednio oznakowane.
Niedopuszczalne są za to cofanie i zawracanie – takie zdarzenia policja ściga z całą surowością, a ze względu na wszechobecne kamerki na pokładach aut wcale nie są one takie trudne do udowodnienia. Uwaga: jazda pod prąd tzw. korytarzem życia, jeśli zostanie udowodniona, może skończyć się nawet sądem. Zdecydowanie odradzamy i namawiamy do respektowania przepisów.
Na koniec wróćmy do policyjnych statystyk – jedną z przyczyn wypadków jest też zaśnięcie za kierownicą. A na autostradzie, gdzie – jak już ustaliliśmy – prędkości do niskich nie należą, jest to wybitnie niebezpieczne. Nasz apel: rób regularne przerwy, nie ignoruj oznak zmęczenia, jeśli masz się z kim zmienić, zrób to. W razie potrzeby zjedź na parking i zdrzemnij się choćby przez kilkanaście minut – zgodnie ze starą zasadą mówiącą o tym, że jeśli ktoś wolniej jedzie, to dalej zajedzie.