Chociaż za najbardziej niebezpieczny rodzaj kolizji powszechnie uważane jest zderzenie czołowe, to najechanie na tył innego samochodu – lub gdy ktoś najedzie na Twoje auto – także jest bardzo ryzykowne. Dlaczego?

Choćby dlatego, że przed skutkami uderzenia w przód Twojego auta chroni pasażerów przednia strefa zgniotu i cały zastęp poduszek powietrznych, napinaczy pasów i wiele innych przemyślanych rozwiązań. Przy najechaniu z tyłu załogę auta chronią w zasadzie tylko solidne fotele i zagłówki – o ile są i są ustawione na odpowiedniej wysokości.

Auto, w które z tyłu uderzy inny samochód, może najechać na kolejny pojazd, może też stracić stabilność, jeżeli wcześniej znajdowało się w ruchu. Może być naprawdę niewesoło. Przejdźmy więc do konkretów – pięciu obiecanych w tytule przypadków najechania na inny samochód. Za chwilę dowiesz się także, jak można tych ryzykownych sytuacji unikać, albo chociaż zmniejszyć ryzyko.

1) Ktoś z prawego pasa nagle wjedzie na lewy i zajedzie Ci drogę.

To jest nagminny przypadek na polskich autostradach. Nie da się ukryć, że przez dziesięciolecia ten rodzaj drogi był u nas luksusowym, rzadkim rarytasem. Każdy, kto raz na jakiś czas dorwał się już do autostrady, cisnął ile się tylko dało, bo gdzie indziej nie było na to miejsca. Autostrad przybyło, zwyczaj jednym pozostał, a inni…

… inni, albo lepiej – niektórzy kierowcy – nadal nie potrafią jeździć po autostradzie. Czynnik, który ignorują z niewiedzy albo z głupoty, to różnica prędkości między samochodami na autostradzie. Prawy pas jedzie zwykle znacznie wolniej od lewego. Kiedy ci na prawym jadą wybitnie powoli, a ci na prawym przekraczają dozwoloną prędkość, sytuacja robi się bardzo ryzykowna.

Przykład najechania, jaki tu podamy, będzie niemal trywialny: wyobraź sobie, że jedziesz lewym pasem autostrady. Przepisowe „sto z dużym hakiem”. Nagle z prawego pasa ktoś bezmyślnie czy z nieuwagi wjeżdża na lewy tuż przed Twoim samochodem. Nie masz szans, by wyhamować – uderzasz w tamten samochód, który traci stabilność i po zatrzymaniu obu pojazdów staje w poprzek drogi. Za chwilę uderzają w niego kolejne samochody z prawego pasa. W Ciebie wjeżdża coś z tylu, potem czujesz kolejne uderzenia. Przez napełnioną poduszkę nie widzisz nawet, co się dzieje. Na pewno nie chcesz tego przeżyć naprawdę.

Chyba nikt nie chce. Ale czy można w jakiś sposób zabezpieczyć się przed głupotą albo nieuwagą innych, którym wydaje się, że winny jest zawsze ten, co jedzie szybciej? Można. W jeden jedyny sposób. Wolniej jadąc. Ale wtedy narażamy się z kolei na najechanie przez kogoś jadącego naszym pasem z tyłu. Szach i mat.

Wygląda więc na to, że w powyższej sytuacji nie ma złotego środka. A może inaczej: jest, ale w rękach kierowców samochodów z prawego pasa. Bez ich dyscypliny i rozwagi niewiele można wskórać. Cała autostrada samochodów nie będzie przecież jechała tylko prawym pasem, bo byłoby to bezczeszczenie potencjału przepustowości tej drogi.

2) Auto z przodu zmieni nagle pas i…

Tutaj będzie ciekawiej, o nie chodzi o samochód, zmieniający pas np. z prawego na nasz, lewy. Wyobraź sobie, że jedziesz w kolumnie samochodów. Jesteśmy w Polsce, więc trudno o bezpieczny odstęp od poprzedzającego auta, bo ilekroć próbujesz go zwiększyć, ktoś się w to miejsce wpycha.

Nagle auto przed Tobą, bez hamowania, zmienia pas na lewy. Patrzysz, i to co widzisz, podnosi Ci solidnie tętno: zmiana pasa była uniknięciem hamowania. Zmieniające pas auto odsłania przed Tobą inny samochód, który ostro hamuje i jedzie już tak wolno, że nie ma szans, aby zahamować. Jest także za mało czasu, aby podejmować manewr obronny, np. ominięcie. Będzie „bum”. A potem następne, bo z tego, co pamiętasz, w lusterku niemal za Tobą jechało następne auto. Oby to pozostał tylko zły sen.

Aby nim pozostał, warto starać się utrzymywać bezpieczny odstęp od pojazdu poprzedzającego w kolumnie. Nawet, jeżeli jacyś pseudokierowcy będą się w to miejsce od czasu do czasu wciskali… No nie, to nie zadziała. Jeżeli w odstęp od poprzedzającego Cię auta ciągle ktoś będzie wjeżdżał, to będzie on radykalnie redukowany i z rezerwy bezpieczeństwa nici. Znowu wychodzi na to, że bezpieczeństwo nie leży w Twoich rękach. Poniekąd – tam się znajduje, ale tak, jak w pierwszym opisanym przypadku, tutaj najwięcej zależy od rozsądku tych kierowców, którzy wpychają się w wolne miejsce, bo nie rozumieją albo ignorują pojęcie bezpiecznego odstępu. Dopóki nie obudzi się w nich rozsądek, rozsądni kierowcy niewiele mogą zdziałać.

3) Pojazd poprzedzający gwałtownie zahamuje

Tu już nie będziemy się bawili w wyobrażenia, bo sytuacja jest bardzo prosta. Jedziesz za kimś, kto nagle niespodziewanie hamuje z pełną siłą. Ponieważ z reguły kierowcy nie wciskają pedału hamulca podczas hamowania awaryjnego wystarczająco mocno, a nie każde auto ma asystenta hamowania awaryjnego, to zanim zorientujesz się, co jest grane, już będziesz „na zderzaku” poprzedzającego auta. Antidotum na takie sytuacje?

Analogiczne jak w punkcie drugim. Bezpieczny odstęp. Czyli: „mistrzowie wyprzedzania”, nie wciskajcie się bezmyślnie między inne samochody. Ich kierowcy nie trzymają miejsca dla Was, tylko przeznaczyli je na okoliczność awaryjnego hamowania, aby uniknąć kolizji.

4) Ktoś wyjedzie z drogi poprzecznej i musisz hamować

To jest bardzo nieprzyjemny przypadek i nie zawsze można mu w porę zapobiec, bo wyjazd z bocznej drogi może być zasłonięty. W idealnym przypadku, kiedy jedziesz trasą poza miastem, i widzisz dojeżdżający boczną drogą inny pojazd, który nie ma ochoty hamować…

… możesz w porę zmniejszyć prędkość. Aby jednak to się udało, musisz cały czas bardzo solidnie się rozglądać i śledzić okolice jezdni. Wypatrywać tam bocznych dróg, z których cos może niespodziewanie wyjechać. Szczególnie trzeba na to uważać podczas wyprzedzania, bo wtedy nie zawsze jest czas na skuteczny manewr obronny. Coś jeszcze?

Tak. Postaraj się rozłożyć czynności obsługi systemów pokładowych auta w czasie i wykonywać je wtedy, kiedy na drodze najmniej się dzieje. Czyli nie dla wyszukiwania stacji radiowej przez całą skalę za wszelką cenę, nie dla przerzucania kilkudziesięciu utworów na płycie MP3 bez przerwy, nie dla wielokrotnego wybierania różnych numerów w telefonie. Pomyśl, co chcesz zrobić. Zobacz, czy na drodze jest wystarczająco dużo „pustego od zdarzeń miejsca”, że absorbując czymś wzrok i umysł nie narazisz innych i siebie na ryzyko. Najpierw droga, potem rozrywka. Wiemy, że wiele aut to tablety na kołach i multimedia w samochodzie są kuszące. Ale multimediami można się bawić, a jazda to zdecydowanie nie jest zabawa. To poważna sprawa.

5) Ktoś Cię wyprzedzi i nagle zahamuje

To jest typowo polski obyczaj, niestety nadal można go obserwować na wszelkich rodzajach dróg. Ktoś Cię wyprzedza, po czym wciska na hamulec. Nie spodziewasz się tego – uderzasz w jego tylny zderzak. Auto z przodu zostaje postawione skosem względem jezdni, zahacza o nie inne auto. I – kłopot gotowy. Co można na to poradzić, aby temu zaradzić?

Nie warto blokować frustratów, którzy napierają na zderzak i ciągle chcą wyprzedzać. W żyłach tych ludzi buzuje adrenalina, a w umysłach – pogarda dla innych i agresja, dostępna w każdej ilości na każde zawołanie. Po co wyciągać zawleczkę z granatu. Puśćcie ich, niech jadą dalej, nawet jeżeli jedziecie już z dozwoloną przepisowo prędkością.

Nie po to, żeby przyznać rację wyprzedzającemu. Tylko po to, aby nie stymulować jego agresji, bo gdy ją uruchomicie, taki kierowca staje się nieobliczalny. A tego nie chcemy.

Chyba, że się mylę. Zapraszamy do komentowania!