Polscy kierowcy mają w Europie nie najlepszą opinię. Jeździmy za szybko, traktujemy ograniczenia prędkości jako luźną sugestię, mamy problemy z zachowaniem podstawowych zasad jazdy po autostradach, wyprzedzamy w nieodpowiednich miejscach. Nie wszyscy, ale opinia pozostaje.

Łamanie przepisów za granicą bywa kosztowne

Tymczasem za granicą panują często zupełnie inne zwyczaje. O ile w Polsce nikogo nie dziwi widok auta opuszczającego skrzyżowanie na "ciemnożółtym świetle", to np. w Holandii jest to nie do pomyślenia. Na co trzecim skrzyżowaniu znajduje się kamera automatycznie rejestrująca każdego, kto choć przez chwilę znajduje się na skrzyżowaniu po zapaleniu czerwonego światła - miejscowi wolą nie ryzykować. Urlopowicze liczą na to, że z racji obcych rejestracji pozostaną bezkarni. Nic podobnego! W wielu krajach nawet mandaty z fotoradarów czekają na winnych na granicy. Nawet jeżeli nie damy się przyłapać od razu, niewykluczone, że kiedy np. nawet w czasie następnego urlopu znowu pojawimy się na przejściu, trzeba będzie zapłacić grzywnę lub wręcz udać siędo aresztu. W czasie podróży lepiej nie sugerowaç się tym, jak jeżdżą miejscowi kierowcy, ale zwracać uwagę na znaki. Dlaczego? Bo często turyści bywają traktowani przez policję ostrzej. Przed wyjazdem zawsze warto sprawdzić, czy nie czekają na nas jakieś niespodzianki. Informacji takich można szukać na stronach internetowych Ministerstwa Spraw Zagranicznych (www.msz.gov.pl) oraz w automobilklubach.

Mandaty w Europie Foto: Auto Świat
Mandaty w Europie