• Nowa norma zakłada m.in. montowanie w samochodach aparatury nadzorującej realne zużycie paliwa
  • Dilerzy mogą mieć problem ze „starymi” autami, które Euro 6D ISC-FCM nie spełniają
  • Auta dostawcze muszą spełnić nową normę dopiero od 1 stycznia 2022 r.

Euro 6D ISC-FCM. W czasie, jaki potrzebowaliście na przeczytanie tego skrótowca, ktoś gdzieś w Polsce zdążył już pokonać połowę drogi do sklepu za kierownicą swojego starego grata z wyciętym DPF-em i zużytymi wtryskiwaczami... Przykład może i przejaskrawiony, bo choć to nie samochody (zwłaszcza te sprawne technicznie!) okazują się głównym źródłem zanieczyszczenia powietrza w naszym kraju, to niestety fakty są takie, że zwłaszcza stare i niesprawne diesle podtruwają nas całkiem skutecznie. Atakują nasze płuca choćby tlenkami azotu i groźnymi (rakotwórcze!) cząstkami stałymi. Nikogo nie powinno więc dziwić, że odpowiednie organy UE od lat starają się sprawić, byśmy oddychali świeższym powietrzem. I aby nam oraz naszej planecie żyło się lepiej. Sęk w tym, że wprowadzanie normy Euro 6D ISC-FCM zgodnie z harmonogramem, czyli od 1 stycznia 2021 r., może wywołać spore zamieszanie na rynku i wpłynąć na wiele sektorów związanych z branżą motoryzacyjną. A ta, m.in. ze względu na pandemię Covid-19, w najlepszej formie nie jest.

Zacznijmy jednak od tego tajemniczego skrótowca „ISC-FCM”. I o ile z pierwszym członem (in-service conformity; ISC) zdążyliśmy się już częściowo zaznajomić – w uproszczeniu, chodzi o to, by samochód nie emitował podczas normalnej eksploatacji w warunkach drogowych dużo za dużo szkodliwych substancji w porównaniu do wyników testów wykonywanych przez producenta, lecz... tylko trochę za dużo – o tyle „FCM” (czyli fuel consumption monitoring; w wolnym tłumaczeniu – monitorowanie zużycia paliwa) to pewnego rodzaju nowość. Oznacza to, że nowe samochody muszą od 1 stycznia posiadać na pokładzie aparaturę monitorującą zużycie paliwa (lub energii elektrycznej). Na podstawie tejże aparatury (np. poprzez podpięcie odpowiedniego sprzętu diagnostycznego) da się stwierdzić, jak faktycznie dane auto spisuje się w warunkach drogowych w porównaniu do wyników testów RDE. Generalnie chodzi o to, by samochody spełniały normy nie tylko wówczas, gdy są nowe, ale np. przez 5 lat lub do 100 tys. km od wyjechania na drogę. Inicjatywa piękna i godna pochwały. Piszemy to szczerze, bez cienia złośliwości.

Norma Euro 6D ISC-FCM: będzie aparatura pomiarowa...

Jak jednak wiadomo, najważniejsze jest to, co idzie po „ale”. Owszem, jeśli chodzi o maksymalnie dopuszczalne normy emisji tlenków azotu, to norma 6D ISC-FCM nie różni się od dotychczasowego Euro 6D-Temp, a nawet od Euro 6B (emisja NOx: 80 mg/km dla samochodów z silnikiem Diesla i 60 mg/km dla benzyniaków). Ale, po pierwsze, teraz w ruchu drogowym normę będzie można przekroczyć już tylko o 1,43 raza, a nie jak dotąd – o 2,1 raza. Warto też zauważyć, że „współczynnik 1,43” będzie przejściowy i już w 2023 r. może zostać zaostrzony... Po drugie, jak wspomnieliśmy wyżej, teraz wystarczy podpiąć auto do sprzętu diagnostycznego i wszystko będzie jasne – wynik czarno na białym. Inna sprawa, że nie wiadomo na razie, jak miałaby wyglądać ochrona owych danych, kto miałby nimi zarządzać i je przechowywać. Istnieje też ryzyko, że dodatkowe funkcje będą sprawiać z czasem problemy i generować dodatkowe koszty. Pytanie dla kogo...

A że norma zaczyna obowiązywać od 1 stycznia – od tego dnia wszystkie nowo rejestrowane auta muszą ją spełniać, dla nowych homologacji datą graniczną był 1 stycznia 2020 r. – to w środowisku rozległ się płacz. Niezadowoleni są m.in. dilerzy, bo mogą zostać z niesprzedanymi samochodami niespełniającymi norm („stare” modele nie zostaną od 1 stycznia dopuszczone do ruchu!), niezadowoleni są niektórzy producenci, którzy jeszcze nie do końca się do nowych warunków dostosowali, zaniepokojeni mogą czuć się też klienci, bo ceny nowych aut spełniających normę 6D ISC-FCM mogą być wyższe niż dotąd. Co prawda Europejskie Stowarzyszenie Producentów Samochodów (ACEA) latem próbowało nakłonić Unię Europejską do przesunięcia terminu wprowadzenia nowej normy o pół roku, jednak jego wysiłki spełzły na niczym. I tak na branżę walczącą w 2020 r. ze skutkami pandemii, od samego początku 2021 r. spada nowe wyzwanie.

Norma Euro 6D ISC-FCM: (jeszcze) nie dla wszystkich

Ale są też inne wiadomości. Jak mówi Mikołaj Krupiński z Instytutu Transportu Samochodowego (ITS), nowe przepisy nie obejmują producentów pojazdów specjalnych, np. opancerzonych, karawanów czy przystosowanych do przewozu wózków inwalidzkich oraz „bardzo drobnych producentów” tj. wytwarzających do 1 tys. sztuk aut rocznie (nie wymaga się od nich badań drogowych w zakresie emisji). Warto przypomnieć, że oddzielnymi przepisami objęte są koncerny wytwarzające pojazdy ciężarowe. Auta dostawcze zostaną objęte normą ISC-FCM dopiero za rok.

Inna dobra wiadomość jest taka, że wielu producentów, wiedząc o zbliżających się obostrzeniach, zdążyło zawczasu przygotować swoje samochody do nowych norm, przynajmniej jeśli chodzi emisję tlenków węgla. Dość powiedzieć, że średni poziom emisji dwutlenku węgla na poziomie 95 g/km do końca 2020 roku spełniało 95 proc. samochodów sprzedawanych na terenie UE, teraz limit obejmie wszystkie. Dilerzy, chcąc uniknąć kłopotu, będą musieli auta niespełniające nowej normy zarejestrować na siebie i od 2021 r. sprzedawać jako używane. Niewątpliwie, będzie to pewien kłopot, zwłaszcza że urzędy i wydziały komunikacji pracują w trybie „pandemicznym”. Do tego dochodzi koszt rejestracji i ewentualny spadek wartości auta sprzedawanego jako „używane”. Uwaga: aby nieco ułatwić życie dilerom, UE wprowadzi przepis, na mocy którego pewną określoną partię aut niespełniających nowej normy będzie można jeszcze sprzedawać i rejestrować w 2021 r., ale 1 stycznia 2022 r. to już definitywny koniec.

Swoje na nowej normie mogą ugrać natomiast... handlarze i serwisy zajmujące się obsługą starszych samochodów. Można bowiem przypuszczać, że w związku z nową normą i przez recesję wywołaną pandemią w cenie znów znajdą się samochody za kilka, kilkanaście tys. zł.

Kolejnym aktem tragedii pt. „Normy spalin” będzie wprowadzenie normy Euro 7. Na razie trwają jeszcze debaty i nie wiadomo dokładnie, kiedy miałaby ona wejść w życie, ale jeden z czarnych scenariuszy (pisaliśmy o nim TUTAJ) zakłada, że będzie to początek końca samochodów z silnikami spalinowymi.

Ładowanie formularza...