Auto Świat Porady Jak Chińczycy - i nie tylko - korzystają z tzw. krótkich serii? Tak w UE sprzedaje się auta bez homologacji

Jak Chińczycy - i nie tylko - korzystają z tzw. krótkich serii? Tak w UE sprzedaje się auta bez homologacji

Po polskich drogach jeździ coraz więcej samochodów, które – gdyby podlegały standardowym wymaganiom – nigdy nie otrzymałyby prawa do rejestracji. Kiedyś głównie amerykańskie, a ostatnio zwłaszcza niektóre chińskie marki testują europejski rynek, wprowadzając samochody pozbawione wyposażenia obowiązkowego dla „normalnych” samochodów albo zachowujące się nieco inaczej niż auta, które uzyskały homologację w standardowy sposób. Jak to możliwe?

Zgoda na brak czytelnych oznaczeń, znaków oraz instrukcji – to jedne z wielu drobnych wyjątków, które robi się dla producentów aut wprowadzających na rynek tzw, krótkie serie samochodów bez homologacji europejskiej
Zgoda na brak czytelnych oznaczeń, znaków oraz instrukcji – to jedne z wielu drobnych wyjątków, które robi się dla producentów aut wprowadzających na rynek tzw, krótkie serie samochodów bez homologacji europejskiejMaciej Brzeziński / Auto Świat
  • Jeśli producent chce wprowadzić na europejski rynek niewielką liczbę pojazdów, może skorzystać z uproszczonych procedur pozwalających na dopuszczenie takich aut do sprzedaży i do ruchu
  • Dzięki temu można rozpoznać rynek, nie ponosząc wysokich kosztów dostosowania pojazdu do rozbudowanych wymagań europejskich
  • W praktyce w niezwykle skomplikowanych przepisach homologacyjnych jest wiele wyjątków i nieścisłości, które bywają naciągane przez niektórych importerów
  • Niektóre niestandardowe rozwiązania w samochodach wprowadzonych na rynek "boczną furtką" są dla ich użytkowników sporym problemem w kolejnych latach eksploatacji
  • Polecamy też: Chińskie auta - opinie są "od czapy". Chińskie SUV-y mnie rozczarowały

Żeby było jasne, zupełnie nie przeszkadza mi, jeśli samochód nie ma „pikaczy” ostrzegających o przekroczeniu prędkości, które przecież w żadnym aucie nie działają w stu procentach tak, jak powinny. Oddycham z ulgą, jeśli auto nie ma na pokładzie kamerki śledzącej mój wzrok i napominającej mnie nieustannie, żebym patrzył na drogę. Zaczynam się jednak dziwić, gdy nowy samochód nie ma na podsufitce przycisku „SOS”, który – przynajmniej w teorii – od lat jest obowiązkowy dla wszystkich nowych samochodów osobowych sprzedawanych w UE.

Autor Maciej Brzeziński
Maciej Brzeziński
Dziennikarz AutoŚwiat.pl
Pokaż listę wszystkich publikacji