- Najczęstsze oszustwa to zawyżanie cen części i kosztów robocizny oraz branie pieniędzy za niewykonane usługi
- Właściciele samochodów coraz trudniej uniknąć pułapek ze względu na rosnącą skomplikowanie aut
- Zaleca się stosowanie zasady ograniczonego zaufania do warsztatów i kontrolę naprawy przez klientów
- Zawyżanie ceny części i kosztów robocizny
- Nieuczciwy mechanik - jak się bronić?
- Co ze starymi częściami? To ważna metoda obrony
- Części nowe czy regenerowane - co wybrać?
- Mechanik chce naprawić za dużo? Mamy radę
- Po co zapisywać przebieg przed oddaniem auta do warsztatu
- Najlepsza broń to profilaktyka
O tym, że w warsztacie samochodowym można być łatwo oszukanym, wie już wielu właścicieli aut. Jeśli się komuś wydaje, że nigdy go to nie spotkało, to prawdopodobnie tylko dlatego, że mechanicy zrobili to sprytnie i rzecz się nie wydała. Przeciętny użytkownik auta jest dla nieuczciwego warsztatu łatwym łupem. Brak specjalistycznej wiedzy nie pozwala mu zweryfikować tego, czy diagnoza postawiona przez mechanika jest słuszna, a zaproponowany przez niego zakres naprawy – rzeczywiście niezbędny.
Nawet osobom znającym się na mechanice coraz trudniej jest uniknąć pułapek. Wszystko dlatego, że auta stają się bardziej skomplikowane, zwiększa się udział elektroniki i trzeba ciągle się doszkalać, żeby wiedzieć, o co w nich chodzi. Bardzo często pseudomechanicy też tego nie wiedzą i naprawiają auta na chybił trafił. Dla nich to nie problem, bo na każdej części zarabiają dodatkowo, a naiwnemu klientowi wmówią przecież, że tak było trzeba.
A jeśli się wyda? Jeden klient się obrazi, ale na jego miejsce przyjedzie następny. Problem nieuczciwości dotyczy wszystkich warsztatów – nieważne, czy jest to mała, jednoosobowa firma, czy autoryzowany diler, chwalący się najwyższymi standardami obsługi klientów. Często właściciel firmy robi wszystko, by klienci czuli się rzetelnie obsłużeni, podczas gdy mechanicy za jego plecami i tak kombinują na potęgę. Co robią najczęściej?
Zawyżanie ceny części i kosztów robocizny
Najbardziej łagodny sposób oszustwa to zawyżenie ceny części i kosztów robocizny. Jeśli ogólny koszt naprawy jest do zaakceptowania, klient posłusznie zapłaci i nie przyjdzie mu do głowy, żeby sprawdzić, ile taka część rzeczywiście kosztuje. Bardzo często bywa tak, że płaci się za części droższe, lepszej jakości, natomiast w rzeczywistości mechanicy montują najtańsze zamienniki lub części regenerowane. Takie sztuczki praktykuje się zazwyczaj w przypadku wymiany części, które nie są widoczne.
Przykładem może być np. Pompa wody, wymieniana wraz z paskiem rozrządu. Klient przecież nie rozbierze silnika po to, by skontrolować fachowca. Inny sposób na szybki zarobek to branie pieniędzy za usługi, których się nie wykonuje. Często zdarza się to nawet podczas rutynowych przeglądów, np. nie wymienia się filtrów powietrza i przeciwpyłkowego. Jeśli nawet wymieniono olej, to na fakturze jest go często więcej, niż w rzeczywistości wykorzystano. Podczas jego wymiany do silnika nie wchodzi pełna zalecana dawka, mimo to na fakturze zawsze wpisana jest wartość katalogowa lub... wyższa. Klient straci na tym 30-50 zł i nawet nie zwróci na to uwagi, jednak na 10 oszukanych w ten sposób osobach cwaniacy zarobią 300-500 zł.
Nie twierdzimy, że w każdym warsztacie czają się złodzieje i oszuści – tak na szczęście nie jest. Radzimy jednak zawsze stosować zasadę ograniczonego zaufania. Mechanicy też wiedzą, jakie są realia w tej branży. Jeśli pracują uczciwie, to prawdopodobnie nie będą mieli nic przeciwko temu, abyśmy patrzyli im czasem na ręce. Jako klienci mamy prawo wiedzieć, za co płacimy.
Oddajemy auto do warsztatu z bliżej nieustaloną usterką. Co robi nieuczciwy mechanik? Zaczyna od zdemontowania tak wielu elementów, jak tylko się da. Po co? Bo w tej sytuacji może zaśpiewać niemal dowolną cenę klientowi, a ten mu nie ucieknie. Po pierwsze – na widok rozgrzebanego samochodu właściciel nabiera przekonania, że usterka musi być poważna, i mięknie.
Po drugie – rozmontowanego auta nie da się już odstawić do innego warsztatu. A jeśli klient się uprze, że chce samochód odebrać i zlecić naprawę komuś innemu, to i tak można mu wystawić słony rachunek za rozebranie i złożenie pojazdu.
Nieuczciwy mechanik - jak się bronić?
Odstawiając auto do warsztatu, warto zarezerwować sobie trochę czasu i zaczekać do momentu, kiedy mechanik dokona przynajmniej wstępnej oceny (i wyceny) uszkodzeń. Jeśli to możliwe, to należy poprosić o kopię pisemnego zlecenia naprawy z jej szacunkową wyceną – żeby później nie było wątpliwości, jaką usługę warsztat miał wykonać.
Jak zwykł mawiać Ferdek Kiepski: "trzeba tak robić, żeby zarobić, ale się nie narobić" – tą zasadą kieruje się wielu mechaników. Najmniej wysiłku wymaga... wystawienie rachunku, za to w trakcie prawdziwych napraw trzeba się pobrudzić i zmęczyć. Dlatego dosyć powszechną praktyką jest dopisywanie do rachunku pozycji, które w rzeczywistości nie zostały wcale wykonane.
Najczęściej dotyczy to elementów lub podzespołów, do których trudno się dostać, więc ryzyko, że klient wychwyci oszustwo, jest minimalne. Tak jak w przypadku filtra kabinowego z auta, w którym dostanie się do tego elementu wymaga zdemontowania m.in. mechanizmu wycieraczek. Właściciel pojazdu z różnych warsztatów ma kilka faktur, z których wynika, że filtr wymieniano. Gdyby nie to, że w aucie trzeba było wymienić przednią szybę, oszustwo pewnie by się nie wydało – przez 8 lat żadnemu mechanikowi nie chciało się dokopać do ukrytego elementu!
Co ze starymi częściami? To ważna metoda obrony
Zostawiając auto w serwisie, warto zawsze poprosić o zabezpieczenie do wglądu starych części. Przy odbiorze samochodu z warsztatu należy je też rzeczywiście dokładnie obejrzeć, bo mechanicy czasem podkładają zużyte elementy z innych aut, licząc na to, że klient się nie zorientuje. Przed zapłaceniem rachunku warto też poprosić mechanika lub doradcę serwisowego o wyjaśnienie wszystkich wymienionych na nim pozycji.
Wymiany oleju są tym, na czym warsztaty zarabiają krocie – nie zawsze uczciwie. Najprościej kantuje się na oleju... nie wymieniając go wcale. W nowych autach, których silniki pracują na olejach syntetycznych, to żaden problem – nawet po kilkudziesięciu tys. km przebiegu taki olej może mieć ładny bursztynowy kolor, ale to wcale nie znaczy, że nadal wykazuje odpowiednie właściwości.
Klient płaci za wymianę środka smarnego, ale w rzeczywistości jedynymi czynnościami, które wykonuje mechanik, są dokładne oczyszczenie filtra oleju (po spryskaniu go sprejem do czyszczenia hamulców i przetarciu szmatą filtr wygląda jak nowy) i umieszczenie nowej zawieszki z datą rzekomej wymiany oleju. Tajemnicą poliszynela jest to, że w ten sposób "serwisuje się" sporą część aut flotowych, gdzie nikogo nie obchodzi, co się stanie z silnikiem po kilku latach rabunkowej eksploatacji.
Zyski są olbrzymie – olej wart kilkadziesiąt złotych za litr można sprzedać kolejnemu klientowi, "zaoszczędzony" filtr też się nie zmarnuje. Kolejną metodą na naciągnięcie klienta jest użycie innego oleju niż ten, za który zapłacił – podmienić zawartość beczki jest bardzo łatwo, a różnice w cenach między olejami markowymi a najtańszymi sięgają kilkuset procent! Jeśli myślicie, że unikniecie tego, że wasz silnik będzie pracował na najtańszym oleju, jeżeli przyniesiecie własny – jesteście w błędzie. Jeśli traficie na oszusta, bańka może wylądować na aukcji internetowej, a do silnika trafi to, co było pod ręką.
Tanio kupić, drogo sprzedać – to jedna z podstawowych zasad dobrych interesów. Problem zaczyna się wtedy, jeśli klient jest wprowadzany w błąd co do tego, co kupuje. Nawet w serwisach autoryzowanych – mimo że importerzy nadzorujący takie warsztaty starają się je kontrolować – zdarza się, że zamiast oryginalnych części zamiennych montowane są tańsze zamienniki.
Mechanicy wiedzą, że u niezależnych dostawców często można kupić te same elementy znacznie taniej niż w oficjalnej sieci dystrybucyjnej. Nic w tym złego, jeśli oszczędnościami podzielą się z klientem – często jednak tego nie robią.
Producenci aut dbają o to, żeby na częściach z oficjalnej sieci dystrybucyjnej znajdowało się ich logo – jeśli go nie ma, to prawdopodobnie mamy do czynienia z zamiennikiem. Warto dokładnie przejrzeć fakturę za naprawę – często podaje się na niej numery zamontowanych części. W internetowych katalogach hurtowni motoryzacyjnych można sprawdzić, jaki element zastosowano.
Części nowe czy regenerowane - co wybrać?
Jakiś czas temu, robiąc reportaż w renomowanej firmie zajmującej się regeneracją podzespołów, zauważyliśmy, że zadziwiająco dużo części do odnowienia przysyłają warsztaty autoryzowane. Co w tym złego? Wydawało nam się, że nic, dopóki nie zaczęliśmy sprawdzać, czy w serwisach, z którymi współpracują regeneratorzy, oficjalnie można kupić części regenerowane.
Za każdym razem uzyskaliśmy informację, że nie ma takiej możliwości, a warsztat stosuje tylko elementy nowe, bo jedynie one są pewne i bezpieczne, i że taka jest polityka importera. Co więc dzieje się z regenerowanymi elementami? Nieoficjalnie wzięliśmy więc na spytki mechaników – okazuje się, że to typowa zagrywka.
Turbosprężarki, wtryskiwacze, alternatory, rozruszniki, reflektory – jeśli tylko da się je naprawić (a zwykle się da) – odsyłane są do firm zajmujących się regeneracją, a później wracają do klientów jako nowe części. Ta praktyka dotyczy nawet elementów wymienianych na gwarancji! Właściciel oddający auto do lśniącego serwisu z marmurami na podłodze, kawą i długonogimi hostessami nie ma pojęcia, że rzeczywistą naprawą jego auta nie zajmują się wcale eleganccy mechanicy w czystych kombinezonach.
Wymontowane części trafiają często do serwisów wyglądających niczym kuźnie – tam nikt wyglądem warsztatu się nie przejmuje, bo z usług korzystają nie klienci z ulicy, ale profesjonaliści. Zyski są olbrzymie: za nowy alternator do auta klasy średniej trzeba zapłacić w ASO np. 2300 zł, a regeneracja starego kosztuje najczęściej jedną dziesiątą tej kwoty.
Podobne przebicie można uzyskać w przypadku innych elementów. Oszustwo trudno wykryć, bo mamy do czynienia z "oryginałami". Oznaczenie części też na niewiele się zda – zwykle są one oddawane do regeneracji hurtem lub wymieniane sztuka za sztukę, niekoniecznie więc wracają do tych aut, z których je wymontowano.
W przypadku elementów, których regeneracja jest popularnym i skutecznym rozwiązaniem (np. wtryskiwacze czy elementy osprzętu elektrycznego), zamiast nabijać kabzę pośrednikom, lepiej samemu odesłać je do firmy zajmującej się odnawianiem podzespołów. Wyjdzie to znacznie taniej!
Mechanik chce naprawić za dużo? Mamy radę
Większość właścicieli aut korzysta z warsztatów, bo nie zna się na mechanice. Doświadczony mechanik już po kilku minutach rozmowy rozpozna klienta, którego da się naciągnąć na dodatkowe, niepotrzebne naprawy. Najlepszym argumentem, przemawiającym do większości kierowców, jest oczywiście bezpieczeństwo. "Panie, to cud, że to się jeszcze nie rozpadło, trzeba to natychmiast zrobić, bo się Pan zabije" – po takim wstępie niemal każdy zdecyduje się na dodatkowe wydatki.
Jeśli mechanik chce wymienić pół twojego auta, mimo że trafiło ono tylko na rutynowy przegląd, poproś o opinię jeszcze innego fachowca, np. diagnostę ze stacji kontroli pojazdów.
Po co zapisywać przebieg przed oddaniem auta do warsztatu
Najlepsze auto to cudze auto – pod warunkiem że można go swobodnie używać. Samochody wstawiane do warsztatów na dłużej często są wykorzystywane przez mechaników do prywatnych wyjazdów. Oczywiście, wszystko to pod pretekstem jazd próbnych. Po co używać swojego auta, żeby jechać po części lub inne zakupy, skoro można skorzystać z samochodu klienta?
Oddając auto do serwisu, warto zapisać stan licznika (a jeszcze lepiej – sfotografować licznik np. aparatem w komórce) i obejrzeć je z każdej strony. Dlaczego? Bo podczas jazd próbnych różne rzeczy mogą się dziać z samochodem – mechaników ponosi niekiedy ułańska fantazja. Nie zaszkodzi też dokumentacja fotograficzna, bo mechanicy rzadko się przyznają, że to oni uszkodzili auto.
W dzisiejszych czasach szczególnie ważne są też faktury z serwisów – dzięki nim można uniknąć np. płacenia za cudze wykroczenia zarejestrowane przez fotoradary.
To szczególnie popularny sposób usuwania trudnych do zidentyfikowania usterek – jeśli mechanik nie wie, co dolega autu, do skutku wymienia elementy (również te sprawne), aż objawy w końcu miną. Za niepotrzebne naprawy płaci oczywiście klient. Co ciekawe, z relacji naszych Czytelników wynika, że to metoda często stosowana w ASO. Dlaczego? Takie serwisy mają na półkach wszystkie części, a niezależny warsztat musiałby je po kolei zamawiać.
Zanim zlecicie naprawę, domagajcie się dokładnego zdiagnozowania samochodu. Na zleceniu naprawy warto zaznaczyć, że jakiekolwiek czynności wykraczające poza podstawowe ustalenia wymagają naszej zgody. Należy oczywiście poprosić o kopię zlecenia i zażądać pozostawienia do wglądu wszystkich wymienionych części – w przeciwnym wypadku te dobre mechanicy na pewno sobie zachowają.
Większość warsztatowych sposobów naciągania klientów spełnia kodeksową definicję oszustwa, czyli "doprowadzenia do niekorzystnego rozporządzenia mieniem", za które grozi kara pozbawienia wolności od 6 miesięcy do 8 lat.
Niestety, zwykle bardzo trudno jest udowodnić winę warsztatowi, bo kombinacje najczęściej wychodzą na jaw dopiero po pewnym czasie, a sprawcy zawsze mogą się bronić, że to klient sam np. podmienił części, żeby wyłudzić od warsztatu pieniądze. Dlatego radzimy – choć brzmi to dziwnie – w chwili odbierania auta z serwisu, najlepiej jeszcze w obecności mechanika lub doradcy serwisowego, samodzielnie przynajmniej pobieżnie je przejrzeć i sprawdzić, czy widać ślady czynności, które wymieniono na fakturze.
A skoro już mowa o fakturze lub rachunku – zawsze powinniście domagać się wydania takiego dokumentu. Bez niego nie macie żadnych szans na rekompensatę w przypadku wykrycia nieprawidłowości. Rachunek powinien być możliwie szczegółowy i obejmować wszystkie wykonane czynności oraz zamontowane części i zastosowane materiały.
Najlepsza broń to profilaktyka
Najważniejsza jest profilaktyka – przed wybraniem warsztatu warto poszukać opinii na jego temat np. w internecie. A jeśli sami nie jesteście zadowoleni z usług jakiegoś serwisu, poinformujcie o tym innych – to najlepszy bat na oszustów. Tylko w ten sposób da się uniknąć wybrania złego miejsca. Kierowcy muszą uważać i mieć się na baczności. Jeśli znajdziecie dobrego mechanika, któremu możecie zaufać, to warto go pochwalić i wystawić wysoką ocenę. Wtedy więcej osób dowie się o takim punkcie.
Galeria zdjęć
Stary filtr można po prostu umyć odpowiednim preparatem – będzie wyglądał zupełnie tak samo jak ten, za który klient zapłacił.
Upolowany klient: jeśli samochód jest już rozebrany, jego właściciel nie będzie mógł skorzystać z usług konkurencji.
Części Nie widać? Nie warto wymieniać! Oto filtr kabinowy, do którego różnym mechanikom nie chciało się zajrzeć przez 8 lat, mimo że brali za to pieniądze
Zamiennik czy oryginał? Mechanik zamontuje tę część, na której więcej zarobi.
Proste triki, takie jak np. oznakowanie części, mogą pomóc w wykryciu oszustwa, ale to za mało, żeby dowieść racji np. przed sądem.
Tani czy drogi? Klient nie ma możliwości sprawdzenia, jaki olej został wlany do jego auta. Mechanicy to wykorzystują.