To miał być weekend Toyoty. Japończycy wystawili w Le Mans aż trzy samochody TS050 Hybrid licząc na odkucie się po zeszłorocznej porażce. W kategorii LMP1 czoła miały stawić im dwa Porsche 919 Hybrid i nieliczące się w stawce Enso CLM P1/01 – Nismo zespołu Bykolles. Zaczęło się po myśli Toyoty, która w piątkowych kwalifikacjach wykręciła rekordowy czas okrążenia i wystartowała do sobotniego wyścigu z pierwszego rzędu. Potem sprawy przyjęły nieoczekiwany obrót. Już w czwartej godzinie Porsche nr 2 zaliczyło usterkę silnika, której usunięcie zajęło sporo czasu, ale samochód prowadzony przez trio Timo Bernhard/Brendon Hartley/Earl Bamber wrócił do gry. Także Toyota nr 8 uległa awarii, wskutek której trzeba było wymienić przedni silnik elektryczny i akumulatory, zepchnęło załogę Anthony Davidson/Sebastien Buemi/Kazuki Nakajima 29 okrążeń za lidera i przekreśliło jej szanse na dobry wynik w Le Mans.
Przez pierwszą część wyścigu prowadziła Toyota z nr 7, ale w środku nocy samochód dopadła awaria sprzęgła eliminująca go z wyścigu. Na prowadzenie wysunęło się Porsche nr 1 z załogą Andre Lotterer/Neel Jani/Nick Tandy, a chwilę później Toyota z nr 9 po kolizji z innym samochodem definitywnie zakończyła swój występ w 24H Le Mans.
Gdy wydawało się, że Porsche z jedynką na karoserii bezpiecznie dowiezie zwycięstwo do mety, niespełna cztery godziny przed końcem wyścigu doszło do awarii silnika, która wyeliminowała samochód z gry. Sensacyjne prowadzenie objął zespół LMP2 Jackie Chan DC Racing, a do wyścigu o pierwszą pozycję rzuciło się Porsche nr 2, które odrobiło straty z pierwszej części zawodów na nieco ponad godzinę przed niedzielnym finiszem i pierwsze przecięło linię mety zaliczając trzecie zwycięstwo z rzędu.
Podium w klasyfikacji generalnej uzupełniły załogi kategorii LMP2 – Jackie Chan DC Racing oraz Vaillante Rebellion.
W klasie LM GTE Pro zwycięzcę poznaliśmy dopiero na ostatnim okrążeniu, gdy prowadzący Chevrolet Corvette nr 63 przebił oponę i został wyprzedzony najpierw przez Astona Martina nr 97, a chwilę później przez Forda GT z numerem 67. Klasę LM GT Am zdominowało Ferrari 488 GTE.
To miał być weekend Toyoty. Japończycy wystawili w Le Mans aż trzy samochody TS050 Hybrid licząc na odkucie się po zeszłorocznej porażce. W kategorii LMP1 czoła miały stawić im dwa Porsche 919 Hybrid i nieliczące się w stawce Enso CLM P1/01 – Nismo zespołu Bykolles.
Zaczęło się po myśli Toyoty, która w piątkowych kwalifikacjach wykręciła rekordowy czas okrążenia i wystartowała do sobotniego wyścigu z pierwszego rzędu. Potem sprawy przyjęły nieoczekiwany obrót. Już w czwartej godzinie Porsche nr 2 zaliczyło usterkę silnika, której usunięcie zajęło sporo czasu, ale samochód prowadzony przez trio Timo Bernhard/Brendon Hartley/Earl Bamber wrócił do gry. Także Toyota nr 8 uległa awarii, wskutek której trzeba było wymienić przedni silnik elektryczny i akumulatory, zepchnęło załogę Anthony Davidson/Sebastien Buemi/Kazuki Nakajima 29 okrążeń za lidera i przekreśliło jej szanse na dobry wynik w Le Mans.
Przez pierwszą część wyścigu prowadziła Toyota z nr 7, ale w środku nocy samochód dopadła awaria sprzęgła eliminująca go z wyścigu. Na prowadzenie wysunęło się Porsche nr 1 z załogą Andre Lotterer/Neel Jani/Nick Tandy, a chwilę później Toyota z nr 9 po kolizji z innym samochodem definitywnie zakończyła swój występ w 24H Le Mans.
Gdy wydawało się, że Porsche z jedynką na karoserii bezpiecznie dowiezie zwycięstwo do mety, niespełna cztery godziny przed końcem wyścigu doszło do awarii silnika, która wyeliminowała samochód z gry. Sensacyjne prowadzenie objął zespół LMP2 Jackie Chan DC Racing, a do wyścigu o pierwszą pozycję rzuciło się Porsche nr 2, które odrobiło straty z pierwszej części zawodów na nieco ponad godzinę przed niedzielnym finiszem i pierwsze przecięło linię mety zaliczając trzecie zwycięstwo z rzędu.
Podium w klasyfikacji generalnej uzupełniły załogi kategorii LMP2 – Jackie Chan DC Racing oraz Vaillante Rebellion.
*
W klasie LM GTE Pro zwycięzcę poznaliśmy dopiero na ostatnim okrążeniu, gdy prowadzący Chevrolet Corvette nr 63 przebił oponę i został wyprzedzony najpierw przez Astona Martina nr 97, a chwilę później przez Forda GT z numerem 67. Klasę LM GT Am zdominowało Ferrari 488 GTE.