Wyróżniać się za wszelką cenę, czy pozostać szarą myszką w tłumie? Projektanci całkowicie nowego modelu stoją zazwyczaj przed nie lada dylematem. No bo jeśli postanowimy tworzyć awangardę, możemy bardzo szybko… odejść do lamusa. Nowe rozwiązania nie zawsze dobrze się przyjmują, jednak konstruktorzy Subaru nigdy nie bali się wyzwań i ryzyka. Zresztą wizytówką marki są niespotykane niemal nigdzie indziej silniki typu bokser.
Zatem tworząc nowy model nikt nie zastanawiał się, czy będzie on kolejnym w szeregu, a raczej co zrobić, by projekt był nieszablonowy, ale ciekawy. Wiadomo, że bardzo istotne jest pierwsze wrażenie. Ten test Subaru XV zdaje bez żadnego kłopotu. Pierwszym krokiem do sukcesu jest ciekawa stylistyka – auto ma kształt nie SUV-a, a raczej zawieszonej wyżej osobówki. Takie projekty spotkamy na rynku, ale zazwyczaj mamy wtedy do czynienia z idealnie skrojonym, za to pozbawionym radości życia kombi.
Ciekawy kolor może ściągnąć uwagę
A sylwetka XV-a z zadziornie uśmiechającą się „mordką” jest ich przeciwieństwem i zachęca do aktywności. Swoją zasługę ma w tym również atrakcyjny kolor.Nieco inaczej poczujemy się po zajęciu miejsca za kierownicą. Pierwsze wrażenie: wszystko jest poprawne i tam gdzie być powinno, ale bez fajerwerków i trochę za sztywno. Zastosowane materiały są dobrze spasowane i niezłej jakości. Zabrakło nam elementu nawiązującego do raczej krzykliwej stylistyki zewnętrznej.
Nie znajdziemy też żadnej dźwigni ani przycisku sterującego napędem. W tej wersji zastosowano stały napęd wszystkich kół z centralnym mechanizmem różnicowym blokowanym automatycznie. Kierowca nie ma żadnego wpływu na jego pracę, stąd też brak przełączników. Jedynym elementem wskazującym na obecność napędu jest ciekawy schemat układu 4x4, jaki możemy wybrać na wyświetlaczu. Pokazany jest na nim przepływ siły napędowej, ale tak naprawdę, gdy auto jedzie normalnie, to na ekranie nic szczególnego się nie dzieje, zaś jak koła pracują w poślizgu, nie czas obserwować okienko… Zwłaszcza że ekranik mógłby być nieco większy – ma tylko nieco ponad 4 cale. Ale zastrzec trzeba, że deska rozdzielcza jest czytelna i z całą pewnością poprawnie zaprojektowana z ergonomicznego punktu widzenia.
Fotele zapewniają dużą wygodę, większość osób uzna je za właściwie zaprojektowane. Tylna kanapa oferuje dwa bardzo przyzwoite skrajne miejsca, na środku również da się podróżować, choć z pewnością nie na dalekich trasach. Warto zauważyć, że w drugim rzędzie mamy nadspodziewanie dużo miejsca na nogi, nie zachwyca zaś szerokość wnętrza.
Do wnętrza szybko się przyzwyczaimy
Fanami tego modelu nie zostaną osoby nie wyobrażające sobie choćby weekendowego wyjazdu bez sterty walizek. Bagażnik można zaakceptować, ale z pewnością nie zakwalifikujemy go do szczególnie obszernych czy praktycznych. Po złożeniu kanapy (łatwe) pozostaje również wyraźny próg. Domeną Subaru jest jednak od zawsze układ napędowy i własności jezdne. W tej kategorii XV wypada – jak zawsze – bardzo dobrze. Prowadzi się pewnie i poprawnie. Nie należy jednak oczekiwać, że dwulitrówka zrobi z niego maszynę choćby półsportową. Raczej jest tylko dobrym źródłem napędu (zaryzykujemy stwierdzenie, że 1.6 będzie tu zdecydowanie za słaby).
To ten sam silnik, który mogliśmy już poznać w Foresterze – 4-cylindrowy bokser najnowszej generacji z łańcuchowym napędem rozrządu. Żeby osiągnąć atrakcyjną dynamikę, trzeba kręcić go bardzo wysoko, co wiąże się z dużym hałasem. Znacznie lepiej sprawdzi się w jeździe miejskiej niż na szosie. Manewr wyprzedzania niemal zawsze będzie się wiązać z redukcją biegu. Na szczęście silnik nie jest paliwożerny.
Solidny napęd 4x4 – i w teren, i na szosę
XV ma być crossoverem, a to oznacza, że ma połączyć cechy auta osobowego z SUV-em. Jak więc radzi sobie poza asfaltem? Z pewnością pomaga stały napęd 4x4. Nawet w warunkach zimowych czy w błocie poza asfaltem nigdy nie zabrakło nam trakcji. W podwoziu znaleźliśmy bardzo solidne osłony metalowe. Nie zawsze będą potrzebne, bo prześwit pod przednią osią wynosi bardzo dobre 220 mm (pod częścią osłony z przodu nieco mniej).
Żeby jednak za bardzo się nie rozpędzać dodajmy, że w terenie bardzo łatwo uszkodzić nisko opadający przedni zderzak, dość szybko osiągniemy też kres możliwości wykrzyżowania się zawieszenia. Nie ma się co łudzić: pod względem terenowym auto prezentuje możliwości typowe dla lekkich SUV-ów. Reduktor przewidziano tylko do wersji 1.6 ze skrzynią manualną.
Istotnym elementem w ostatecznym sukcesie rynkowym będzie też cena. Subaru dość wysoko wyceniło swoje auto – testowa wersja 2.0 poprawnie wyposażona, ale bez „fajerwerków”, kosztuje ponad 120 tys. zł. To sporo. Może Subaru celowo nie chce zalać rynku, a raczej postawić na trochę ekskluzywny charakter modelu?