Zaprzyjaźniony z naszą redakcją kolekcjoner i spotter egzotycznych samochodów, @warsawdrive, ostatnio dołączył do swojego garażu najmocniejszą seryjną Alfę Romeo - Giulię Quadrifoglio o mocy 510 KM. Ku swojemu zdumieniu (co niektórzy uznają za naiwne), jest bardzo częstym gościem serwisu tej marki. Oddajemy mu głos:

Jeśli zamierzasz wydać większość swoich oszczędności na spełnienie młodzieńczych marzeń, aby jeździć włoskim sedanem z czterolistną koniczyną, powinieneś poświęcić 5 minut i przeczytać kilka zdań, które usłyszałem w serwisie przez ostatnich kilka miesięcy.

1. „One tak mają”

To było pierwsze zdanie jakie usłyszałem od przedstawiciela serwisu dzwoniąc z pobocza autostrady A2. Komputer pokładowy wyświetlał dokładnie 3600 Km przebiegu, 3 kreski na wskaźniku poziomu paliwa w zbiorniku i 60 km do najbliższego tankowania. „One tak mają” oznacza, że producent fabrycznie źle skalibrował wskazania komputera w zakresie spalania. Jak powiedział pełen empatii pracownik serwisu, „już trzy koniczyny wróciły na lawecie z pustym bakiem”. Swoją drogą w normalnym ruchu autostradowym auto robi 240 km na baku. Niezły wynik. One tak mają.

2. „Błędy skasowane, można jechać”

To było pierwsze zdanie które usłyszałem po przekroczeniu drzwi serwisu, gdy pojawiłem się, by odebrać auto po diagnostyce. Nie wiem jak wyglądają procedury serwisowe Alfa Romeo, ale najprawdopodobniej jedna z nich definiuje jako naprawę skasowanie komunikatów komputera o nieprawidłowościach w pracy silnika. Do tej pory spotkałem się z tym wyłącznie w przypadku tzw project carów, gdzie po przeprogramowaniu komputera ECU od czasu do czasu musisz po prostu podjechać na skasowanie błędów. Właściwie można stwierdzić że dla Włochów Giulia Quadrifoglio to swojego rodzaju project car.

3. „5 razy start-stop, 5 razy otwórz drzwi i zamknij”

Tego zdania podobno uczą już na szkoleniu na temat modelu Giulia. Naciśnięcie 5 razy start-stop, pięciokrotne otarcie drzwi i zamknięcie, to procedura kasowania komunikatu o zakłóceniach w pracy silnika. Mają na to procedurę. Doskonały pomysł, nie musisz odwiedzać serwisu na kasowanie błędów.

4. „Mamy na razie pudełko”

Po tym, jak okazało się, że błędy zostały skasowane, ale jednak nie można jechać ( z powodu zatarcia pompy paliwowej), rozpoczął się proces zamawiania części. W mojej opinii importer praktycznie nie dysponuje lokalnie zapasem części do Quadrifoglio, a średni termin oczekiwania na część wynosi około tygodnia. Chociaż czasem po tygodniu przychodzi samo pudełko. Tak, to możliwe. W moim przypadku producent wysłał pudełko z inną częścią w środku, niż ta, która widniała na specyfikacji.

5. „Z piątku na poniedziałek”

Kiedy po prawie 2 miesiącach naprawy mój mail z pytaniem o status auta wrócił z odpowiedzią, iż skrzynka konsultanta serwisowego jest przepełniona, postanowiłem zadzwonić do kierownika serwisu. Był piątek, godzina 12. Pan ze stoickim spokojem oświadczył że auto w sumie jest gotowe i planują mi oddać je w najbliższy poniedziałek. Kiedy wyartykułowałem, że po 2 miesiącach czekania na auto wolałbym odzyskać je na rozpoczynający się zaraz weekend, okazało się, że w sumie miło że dzwonię i mogę łaskawie zabrać samochód.

Wygląda na to że auto zostało skutecznie naprawione z pomocą działu technicznego alfy w Turynie. Choć od czasu do czasu potrafi sypnąć „check engine”. Ale to już, jak wiesz: 5 razy start-stop i 5 razy trzaśnięcie drzwiami i problem znika. Drugi egzemplarz z podobnymi dolegliwościami decyzją FCA zostanie wymieniony na nowy. Jeśli po przeczytaniu tych kilku zdań wyrobiłeś sobie pewien pogląd na temat Quadrifoglio, to winien jestem ci jeszcze jedno wyjaśnienie. Gdy tylko przestaje się psuć, auto jest zjawiskowe. To czysta esencja włoskiej motoryzacji w najlepszym wydaniu. Za każdym razem, kiedy opuszczam serwis, powtarzam sobie w głowie, że gdybym mógł cofnąć czas, to i tak wybrałbym Giulię Quadrifoglio.