Kiedyś klient miał prosty wybór. Gdy chciał jeździć kabrioletem klasy średniej ze znaczkiem BMW, sprzedawca proponował mu BMW serii 4 Cabrio. Teraz auto tej klasy – mimo że ma taki sam rozstaw osi jak seria 3 – nazywa się BMW serii 4.
Marketingowcy z Monachium pozazdrościli chyba kolegom z Ingolstadt, którzy kilka lat temu rozgraniczyli nazwą Audi A4 sedan od bardziej prestiżowych wersji oznaczonych A5 (coupé, kabrioletu i 5-drzwiowego Sportbacka).
Ale nikt nie obiecywał, że będzie prosto, zwłaszcza gdy testujemy topową, sportową odmianę BMW M4. Niektórych może dziwić, po co komu 431-konny kabriolet, który od zera do setki rozpędza się w 4,4 sekundy.
Odpowiedź jest bardzo prosta. W przypadku BMW M4 nie mamy bowiem do czynienia ze zwykłym cabrio wyposażonym w brezentowy dach, ale z czteromiejscowym samochodem mającym trzyczęściowy, składany, metalowy dach w pełni tapicerowany od wewnątrz.
Korzyść z takiego rozwiązania to nie tylko większa uniwersalność auta (lepsza izolacja termiczna zimą i akustyczna na co dzień), ale także wyższa sztywność nadwozia – cecha niezwykle ważna w przypadku mocnych wersji silnikowych.
Mankamenty? Są dwa: pierwszy to konieczność dopłaty prawie 30 tys. zł w stosunku do coupé, drugi – bardzo skromna przestrzeń bagażowa, zwłaszcza po schowaniu dachu w bagażniku (220 l).
W przypadku sportowej wersji BMW M4 oba minusy możemy chyba zakwalifikować do drobnych. Dużo ważniejszy jest fakt, że kabriolet zapewnia znacznie większe poczucie wolności niż jakakolwiek inna odmiana nadwoziowa. Wystarczy niespełna 20 sekund, by poczuć wiatr we włosach; do uzyskania tego celu wcale nie musimy się zatrzymywać ani mieć zagwarantowanej idealnej pogody.
Powiedzmy szczerze, temperatura jest nieważna, grunt, by nie padało. Wystarczy doposażyć BMW M4 cabrio w osłonę przeciwwiatrową, ogrzewanie foteli oraz system nawiewu ciepłego powietrza na szyję.
Ci jednak, którzy nie są fanami kabrioletów i bardziej od wiatru we włosach lubią, gdy ich ciało wbija się w fotel, mogą wysnuć tezę, że kabriolet jest cięższy i oferuje gorsze osiągi od klasycznych wersji.
Owszem, to prawda (różnica w przyspieszeniu 100 km/h wynosi 0,3 s), ale BMW o tym doskonale wiedziało i w BMW M4 Cabrio zastosowano superlekkie materiały. Maskę, błotniki i wahacze wykonano z aluminium, a ze sztywnego plastiku wzmacnianego karbonem (CFRP) – wał napędowy i rozpórkę pod maską.
Ale dość tych teoretycznych rozważań, czas wcisnąć gaz w podłogę i – jak mawiał klasyk – „zacząć ciąć asfalt i krzesać iskry”! Do akcji wkracza potężne stado 431 koni mechanicznych dysponujące aż 550 Nm maksymalnego momentu obrotowego.
Prościej? Siła, z jaką kierowca zostaje wgniatany w fotel w BMW M4, jest niesamowita, a dodatkowych doznań dostarcza rasowy gang wydechu (wyposażony w specjalne klapy potęgujące dźwięk).
Strzałka prędkościomierza błyskawicznie ląduje w sąsiedztwie pomarańczowej lampki na obrotomierzu i co ważne wcale się tam nie zatrzymuje. Dwusprzęgłowy „automat” błyskawicznie zmienia przełożenie i zabawa zaczyna się od nowa.
Tak jest niemal na każdym biegu i tylko elektroniczna blokada prędkości nie pozwala nam rozpędzać BMW M4, dalej zatrzymując wskazówkę prędkościomierza na 250 km/h.
BMW M4 - podsumowanie
Nie jestem fanem kabrioletów, ale BMW M4 mi odpowiada. Nie tylko ze względu na świetne osiągi, prowadzenie czy superhamulce. Za sprawą sztywnego dachu mógłbym go używać przez cały rok, a latem od czasu do czasu sprawiałbym przyjemność pasażerom.