- Dziesiąta generacja Civica znacznie urosła w porównaniu do poprzednika i klasowych konkurentów
- Nowy model Hondy to konstrukcja globalna, który w pierwszej kolejności trafił na rynek amerykański
- Honda Civic przestronnością i wygodą rozkłada na łopatki większość europejskich konkurentów z segmentu C, ale nie jest też tania
Jedni twierdzą, że nowy Civic jest brzydki i pokraczny, że Japończycy za bardzo go przekombinowali. Trzeba jednak przyznać, że przynajmniej jest „jakiś” – w przeciwieństwie do Golfa czy Hyundaia i30. Zresztą ten niesztampowy wygląd nie przeszkodził w osiągnięciu sukcesu na rynku – Civic z grubo ponad 600 tys. sprzedanych egzemplarzy znalazł się w pierwszej piątce najczęściej kupowanych aut na świecie w 2017 roku. Warto podkreślić, że Japończycy stworzyli jedną wersję na wszystkie rynki. I jak widać po wynikach sprzedaży, udało się im trafić w różne gusta.
Honda Civic 1.5 VTEC Turbo – oryginał z ogromnym wnętrzem
Przyznam, że należę do grona osób, którym ten dziwoląg się podoba. Widać, że projektanci wyszli poza przyjęte ramy. Dziesiąta generacja Hondy Civic wygląda, jakby została wyjęta prosto z japońskiej Mangi. Co ciekawe na pierwszy rzut oka trudno odróżnić, z którą wersją nadwoziową mamy do czynienia – jak na razie w sprzedaży jest wyłącznie hatchback i sedan, o kombi nic jeszcze nie wiadomo. Hatchback, który trafił do naszej redakcji, ma nienaturalnie wyciągnięty tył, a sedan z kolei mocno zaokrąglony bagażnik, przez co obie wersje są dość podobne.
Po ciekawej bryle można spodziewać się równie futurystycznej kabiny. Niestety, z wnętrza Civica wieje nudą i szarością – jedynym kolorowym akcentem są zmieniające barwę zegary.
Szkoda, że japońscy projektanci nie byli konsekwentni do końca i swoją fantazję pohamowali przy projektowaniu kokpitu. Wnętrze jest dość zwyczajne, ale za to wyjątkowo praktycznie i wygodnie. Niezbyt ładnie wyglądające fotele są obszerne i bardzo wygodne, a na dodatek zapewniają dobre podparcie w zakrętach. W drzwiach, na tunelu środkowym i na desce zmieszczono ogromne schowki. Nie zabraknie tu miejsca na różnej wielkości drobiazgi, jak i na litrowe butelki, czy ogromne kubki z zestawów powiększonych Mc Donald’a. Czuć, że to auto zaprojektowane jest globalnie.
Honda Civic 1.5 VTEC Turbo – jak limuzyna klasy średniej
W obu rzędach siedzeń wygospodarowano mnóstwo przestrzeni dla pasażerów, siedzenia są wygodne (mają także niezłe podparcie boczne), a do tego dochodzi pojemny bagażnik. Zastrzeżeń nie budzi obsługa urządzeń pokładowych – wszystkie przełączniki są w zasięgu rąk kierowcy – a pozycja za kierownicą jest genialna. Chyba tylko w Golfie da się usiąść tak niska. Kierowca może jedynie narzekać na widoczność do tyłu przez mocno pochyloną szybą tylną.
Jednym słowem Honda Civic przestronnością i wygodą rozkłada na łopatki większość europejskich konkurentów z segmentu C. W sumie trudno się temu dziwić, w końcu ten model ma w Europie zastąpić zarówno poprzedniego Civica, jak i Accorda, który wypadł z oferty – następca będzie sprzedawany wyłącznie za Oceanem.
Niestety, dość mizernie wypada system multimedialny obsługiwany za pomocą matowego, 7-calowego wyświetlacza na środku konsoli. Rozpracowanie jego obsługi wymaga dłuższej chwili, a wybieranie adresu w nawigacji jest mało wygodna, poza tym gubi się w dużych miastach. Na tle tego, co proponują inni, system wygląda archaicznie. Civic odstaje też wyraźnie jakością wykończenia i materiałów użytych we wnętrzu – dominują tu twarde i czarne plastiki. Amerykanom to może nie przeszkadza, ale wymagający europejczycy będą kręcić nosem, zwłaszcza że Civic nie jest tani.
Honda Civic 1.5 VTEC Turbo – taki downsizing to ja rozumiem
Napęd to kolejny mocny punkt Civica. Ci, którzy lamentowali za „wolnossakami” Hondy, mogą już skończyć ich opłakiwanie, bo downsizing w wykonaniu Hondy to prawdziwy majstersztyk. Silnik jest po prostu świetny. Japońskie wydanie mocnego 1.5 z turbiną rozkłada na łopatki odpowiednika z grupy Volkswagena (1.5 TSI). Silnik ma przyjemny dźwięk, przyjemnie rozwija moc – liniowo, ale nie ospale. I przede wszystkim trudno się w pierwszej chwili zorientować, że mamy do czynienia z silnikiem wspomaganym turbiną – praktycznie nie istnieje tu zjawisko turbodziury. Brawa dla inżynierów Hondy.
Do „setki” auto rozpędza się w 8,2 s, co prawda nie robi to piorunującego wrażenia, ale w tym przypadku doceniamy bardziej to, jak przyjemnie rozwija moc i jak jest elastyczny. Auto „ciągnie” równo już od około 1800 obr./min i co ważne zachowało charakterystykę starych, dobrych „Vteców”. Po przekroczeniu 4 tys. obr./min Civic łapie drugi oddech – auto wydaje się przez to bardziej dynamiczne, niż pokazują to suche dane.
Co ważne, w trakcie dynamicznego przyspieszania nie wzrasta znacząco hałas w kabinie. Do ideału brakuje tylko nieco mniejszego apetytu na paliwo, choć przy spokojnej jeździe silnik jest stosunkowo oszczędny. Jednak spalanie znacznie przekracza to deklarowane przez producenta. W teście Civic spalił średnio ok. 8 l/100 km.
Honda Civic 1.5 VTEC Turbo – urósł ale nadal nieźle się prowadzi
Civic nie tylko urósł względem poprzednika, ale zupełnie inaczej się prowadzi – co dziwne, lepiej. W dziesiątej generacji powrócono do wielowahaczowego tylnego zawieszenia i to wyraźnie czuć. Mimo że auto ma solidne wymiary i dość miękko (jak na Civica) zestrojone zawieszenie, nie pokazuje żadnej nerwowości w szybkich zakrętach, czy przy nagłych zmianach kierunku jazdy. Za to oferuje komfort resorowania, którego mi brakowało w poprzednikach. No ale żeby nie było za słodko, zawieszenie nie jest do końca idealne. Średnio radzi sobie z dziurami – po wpadnięciu w wyrwę w jezdni słychać nieprzyjemne łupnięcie.
Nasz Civic był wyposażony w amortyzatory o zmiennej charakterystyce. To nic nowego w tej klasie, ale mam wrażenie, że w Hondzie różnicę między neutralnymi a sportowymi nastawami są większe niż u konkurentów. We wszystkich opcjach auto prowadzi się naprawdę dobrze. Jednak w sportowym trybie, auto staje się naprawdę twarde – zmusza kierowcę do omijania każdej dziury i studzienek. Moim zdaniem jest ciut za twarde, żeby korzystać z niego na co dzień. Choć z drugiej strony skłania do tego precyzyjny układ kierowniczy.
W tym aspekcie inżynierowi wykonali kawał dobrej roboty, udało im się bowiem stworzyć bardzo bezpośredni i świetnie wyczuwalny układ, który jednocześnie nie jest zbyt nerwowy przy jeździe autostradowej i zbyt radykalny w mieście – nie trzeba się zbytnio wysilać przy parkingowych manewrach.
Honda Civic 1.5 VTEC Turbo - cena
Za Civica 1.5 trzeba zapłacić minimum 97,5 tys. zł, a w przypadku testowanej wersji Sport Plus auto kosztuje aż 106 tys. zł. Niby dużo jak za kompakt, ale pamiętajmy, że tańsza europejska konkurencja jest znacznie mniejsza, gorzej wyposażona i w większości przypadków nie prowadzi się tak dobrze. Zresztą Honda już przyzwyczaiła polskich klientów, że tania nie jest. Tylko czy ten wygląd przejdzie u konserwatywnych Polaków?
Honda Civic 1.5 VTEC Turbo/182 KM - dane techniczne:
Pojemność skokowa i rodzaj silnika | 1498 cm3, R4 turbo benz |
Moc | 182 KM/5500 obr./min. |
Moment obrotowy | 240 Nm/1700 obr./min. |
Skrzynia biegów i napęd | 6-biegowa ręczna, napęd na przód |
Prędkość maksymalna | 220 km/h |
Przyspieszenie 0-100 km/h | 8,2 s |
Średnie zużycie paliwa | 5,8 l/100 km (producent), 8 l/100 km (w teście) |
Masa własna/ładowność | od 1342 kg/418 kg |
Cena wersji Elite | od 97,5 tys. zł, testowana auto: 106 tys. zł |