W trakcie naszego długodystansowego testu, który jest pierwszym tego typu sprawdzianem nowej Skody Citigo w Polsce, przekonałem się już, że z pozoru miejskie auto może być równie dobrze wykorzystane jako środek urlopowego transportu. Więcej o tym przeczytacie w tym miejscu oraz tutaj.

Pomijając jednak kwestie dalekich wojaży, to jak sama nazwa wskazuje, Skoda Citigo powinna najlepiej czuć się w mieście. Rzeczywiście, coś w tym jest. Krótkie nadwozie, wysoka pozycja za kierownicą, dobra widoczność oraz praktyczne schowki i uchwyty sprawiają, że tym autem aż chce się pojeździć po zatłoczonych i wąskich drogach miasta.

Kiedy nagrywałem materiał do wideotestu Skody Citigo, którego rezultaty publikowaliśmy już na łamach serwisu moto.onet.pl (materiał poniżej), jeździłem między innymi urokliwymi i ciasnymi uliczkami krakowskiego Kazimierza. Kiedy podczas jednego z przejazdów natknąłem się na duży dostawczy samochód zaparkowany przed jednym z hoteli, pomyślałem, że nie dam rady przejechać i muszę zaczekać, aż kierowca załatwi swoje sprawy i odjedzie.

W moim przekonaniu utwierdził mnie widok meleksa z turystami, który przemknął między dostawczakiem a ścianą budynku nie mając wiele miejsca po obu stronach. Po chwili namysłu podjąłem jednak wyzwanie. To miał być prawdziwy sprawdzian z przydatności Skody Citigo do jazdy po mieście. Jeśli by się nie udało, pomyślałem, będzie to oznaczało, że Skoda Citigo jest tak samo miejska, jak SUV-y są terenowe.

Ruszyłem więc, dla pewności złożywszy wcześniej lusterka, chcąc ochronić je przed ewentualnym zarysowaniem. Kiedy wjechałem w lukę między autem i ścianą, w pierwszej chwili chciałem się wycofać. Oczami wyobraźni widziałem przerysowany bok i gęste tłumaczenie się ubezpieczycielowi. Trzymając się jednak możliwie blisko "przeszkody" lewą stroną samochodu, jechałem z duszą na ramieniu, wyczekując niemiłego zgrzytu.

Ale nie, jak widać na nagraniu poniżej, nic takiego nie nastąpiło, a Skoda cała i błyszcząca przecisnęła się przez krakowskie "ucho igielne". Akurat kiedy wysunąłem się przodem poza obrys auta dostawczego, pojawił się jego kierowca i łapiąc się za głowę przyznał, że nie spodziewał się, że ktoś się obok niego przeciśnie. Jeszcze kierowca jednego z meleksów, obserwujący wraz z turystami moją próbę, uniósł kciuk do góry.

Zobacz test Skody Citigo i przejazd przez "igielne ucho":

Dobra robota Citigo! Jeszcze tylko zaparkujesz w naprawdę ciasnym miejscu i można cię będzie pasować na miejskie auto z prawdziwego zdarzenia.

Swoją drogą, jazda tak niewielkim samochodem aż zachęca do ciągłego podejmowania kolejnych wyzwań związanych z parkowaniem w coraz to mniejszych lukach. Z czasem, kiedy wyczułem już dobrze gdzie kończy się obrys samochodu, zatrzymywałem się w miejscach, które wszyscy inni kierowcy omijali, uznając je za zniechęcająco małe. Nieraz sam wątpiłem w to, czy uda się w danym miejscu zaparkować, ale za każdym razem z zaskoczeniem odnotowywałem kolejny sukces Citigo.

Manewrowanie tym autem nie stwarza żadnych problemów, a mimo dalekiego rozstawienia osi, co z kolei przyczynia się do większej ilości miejsca w kabinie, promień skrętu jest przyjemnie mały i zapewnia Skodzie Citigo zwinność, tak potrzebną w mieście.

Wyjazd na zakupy to kolejna konkurencja, w której Citigo czuje się jak ryba w wodzie. Zapakowanie towarów do sporej wielkości bagażnika utrudnia jedynie wysoki próg załadunku i konieczność ręcznego podnoszenia półki. Za to wewnątrz znajdziemy cztery praktyczne haczyki, na których można powiesić reklamówki, zapobiegając wysypaniu się ich zawartości na pierwszym lepszym zakręcie.

Wieczorną porą denerwować może jeszcze brak oświetlenia bagażnika i konieczność doświetlenia go zewnętrzną latarką czy telefonem lub sięganie po zakupy po omacku. To jeden z efektów oszczędności wprowadzonych w samochodzie. Szkoda, że nawet za dopłatą nie można dokupić tej jednej małej żaróweczki. Konieczność obniżenia ceny spowodowała też, że tylną półkę trzeba podnosić i opuszczać ręcznie, przy czym zapominając o tej drugiej czynności, w lusterku wstecznym zobaczymy... ciemność.

Przyzwyczajenia wymaga też brak przycisku do otwierania prawego okna na drzwiach od strony kierowcy. Chcąc odsunąć prawą szybę trzeba się trochę nagimnastykować.

Poza wspomnianymi wcześniej rozwiązaniami i właściwościami samochodu, które czynią z Citigo prawdziwie miejskie, praktyczne auto, muszę wspomnieć o jednym, moim zdaniem niezbędnym elemencie wyposażenia z listy dodatków. Chodzi o system awaryjnego hamowania City Safe Drive, który za pomocą radaru umieszczonego nad lusterkiem skanuje przestrzeń przed samochodem i w razie wykrycia przeszkody uruchamia awaryjne hamowanie, zatrzymując pojazd do zera.

Układ ten działa przy prędkościach do 30 km/h i jest bardzo skuteczny, co sprawdziłem w praktyce, choć zamiast innych samochodów użyłem po prostu kartonów. Ktoś zapyta - po co ten system? Otóż po to, żeby chwila nieuwagi, o którą nietrudno przy monotonnym poruszaniu się w korku, nie kosztowała nas nerwów i utraty zniżek na OC i AC.

Wyobraźmy sobie sytuację, która jest jedną z najczęstszych przyczyn miejskich kolizji. Kierowca stoi na dwu- lub trzypasmowej drodze, w dużym ruchu. Zamyślony zauważa kątem oka, że auta na pasach obok ruszają, więc odruchowo wrzuca jedynkę, rusza i… bum! Zaparkował w bagażniku poprzedzającego auta, które stało, ponieważ zgasł mu silnik lub też z innego powodu auta na tym pasie nie ruszyły. System montowany za dopłatą w Skodzie Citigo w takich sytuacjach zareaguje nagłym hamowaniem, nie dopuszczając do kolizji. Przy śliskiej nawierzchni może co prawda nie zdążyć zatrzymać samochodu, ale i tak zdecydowanie zmniejszy prędkość i co za tym idzie uszkodzenia.

No właśnie, wspomniałem, że system ten kosztuje. Można by przypuszczać, że są to grube pieniądze i mało kogo będzie stać na tę "ekstrawagancję". Otóż nic bardziej mylnego. Zachowanie ciężko wypracowanych zniżek na OC kosztuje zaledwie 500 złotych! Sądzę, że przy odpowiednim podejściu do sprzedawcy i umiejętnych negocjacjach można się postarać o montaż tego systemu nawet w cenie auta. A naprawdę warto.

Podczas jazdy po mieście, na co złożyło się w ciągu dwóch miesięcy ponad 2 tys. kilometrów, Skoda Citigo zaskakiwała też zużyciem paliwa. Przy zastosowaniu zasad ecodrivingu i jeździe w porannych godzinach szczytu udawało mi się utrzymać spalanie na poziomie 4,7 l/100 km (producent podaje "aż" 5,9 l/100 km). Średnio jednak, przy nazwijmy to "normalnej" jeździe, Citigo potrzebowało 5,5 l/100 km. To i tak świetny wynik, co ciekawe niższy od podawanego w katalogu. Osiągnięcie ponad 6 l/100 km wymaga bardzo dynamicznej i agresywnej jazdy. Jednak nawet wtedy jest to niewiele ponad 6 l/100 km. A kiedy zbiornik paliwa świecić będzie pustką, na ekranie nawigacji pojawi się pomocny komunikat, w którym komputer zapyta czy ma prowadzić kierowcę do najbliższej stacji paliw. Ta funkcja może okazać się nieoceniona.

Niskie zużycie paliwa to zasługa dobrego silnika o optymalnie dobranej charakterystyce przebiegu momentu obrotowego oraz idealnie zestopniowanej skrzyni biegów. Auto jest nie tylko oszczędne, ale i całkiem dynamiczne, co przydaje się kiedy trzeba szybko i sprawnie włączyć się do ruchu. Warto jednak mieć wtedy na uwadze zamontowany system ESP, który czasem zbyt gwałtownie wkracza do akcji, kiedy wykryje uślizg przednich kół.

Przekonałem się o tym, na szczęście zupełnie bezboleśnie, kiedy włączałem się do ruchu na dość dziurawej drodze. Kiedy chciałem dynamicznie ruszyć z miejsca, koła podskoczyły na asfaltowym garbie i straciły na moment przyczepność. ESP uznał, że to poślizg i że musi interweniować, ale zrobił to w najmniej przyjemny sposób - gwałtownie zdusił moc przekazywaną na koła. Zamiast wyskoczyć do przodu, samochód nie chciał jechać, aż do momentu w którym przód odzyskał przyczepność i system ESP odpuścił.

Oczywiście nie jest to żadną wadą auta, ale warto mieć to na uwadze przy włączaniu się do ruchu na nierównej, luźnej lub mokrej nawierzchni. Dobrym sposobem jest wyłączenie ESP za pomocą przycisku, co tak naprawdę nie wyłącza systemu całkowicie, a po prostu sprawia, że reaguje on mniej natarczywie.

Jak pokazała praktyka niemal dwóch miesięcy intensywnej jazdy i pokonanie wielu setek kilometrów w miejskim ruchu, Skoda Citigo to idealne auto na co dzień, ze szczególnym uwzględnieniem miasta. Zaparkuje dosłownie wszędzie, jest zwrotna, przeciśnie się przez wąskie uliczki, przewiezie spore zakupy, no i w razie potrzeby uchroni nas przed stłuczką. Czego chcieć więcej?

To wszystko (oprócz systemu hamowania) za cenę niespełna 29 tys. złotych, bo tyle kosztuje bazowa wersja. Choć od razu mówię, że za tę kwotę dostaniemy zupełnego "golasa". Wersja warta uwagi, z całkiem bogatym wyposażeniem, to jednak niewiele większy wydatek, sięgający ok. 33 tys. złotych.

Testowana przez nas wersja, jak już wcześniej pisałem, warta jest ponad 50 tys. złotych. Owszem, cena wydaje się być "z kosmosu", ale trzeba pamiętać, że to auto wyposażone zostało w niemal wszystko, co tylko można znaleźć w cenniku, a co jest zupełnie niepotrzebne do jazdy na co dzień. Mówię np. o otwieranym szklanym dachu, tempomacie, podgrzewanych fotelach czy nawet nawigacji. Bez tych "fajerwerków" cena wydaje się być atrakcyjna i dobrze skalkulowana. A to powinno przełożyć się na rynkowy sukces modelu.