Dla przypomnienia: w naszym długodystansowym Fiacie 500 po przejechaniu 55 tys. km awarii uległ silnik („AŚ” 33/10).Fiat twierdzi, że taki problem (wypalenie tłoka) to w przypadku jednostki 1.4 16V Fire rzadkość. Potwierdzamy: to trwała i bezproblemowa jednostka. Mówiąc krótko – pech. A ponieważ Luigi (tak przezwaliśmy naszego Fiata) miewał też inne humory,próbę 100 tys. km skończył z marną oceną 3-.
Wciąż czuliśmy sympatię do uroczej „pięćsetki”, zdecydowaliśmy więc, że również nowy silnik powinien pokonać cały dystans, i nasz „związek” zaczęliśmy od nowa. Teraz na liczniku widnieje 160 tys. km i jedyne, do czego możemy się przyczepić, to wysokie spalanie zarówno paliwa, jak i... oleju silnikowego.
Podczas szybkiej jazdy Fiat potrafił „połknąć” nawet ponad 10 l benzyny na 100 km, a średnie spalanie od początku testu wyniosło 7,8 l/100 km. Osobny rozdział to olej, który znikał tak szybko, jakby motor przez 100 tys. km znajdował się w fazie docierania. Na plus – dynamika. Nowy silnik wydawał się znacznie żwawszy, co potwierdza też dziennik testowy: pod koniec testu Luigi „latał” aż miło.
Doskonałą kondycję jednostki napędowej wykazało też badanie endoskopem: prawie żadnych śladów zużycia, brak osadów.Wiek nie odcisnął też widocznego piętna na wyglądzie Luigiego – auto po pięciu latach wciąż świetnie się prezentuje.
Wady? Słaba widoczność, duży promień skrętu, głośne szumy powietrza podczas dynamicznej jazdy i wyraźnie słyszalne zgrzytnięcia w skrzyni biegów w trakcie szybkiej zmiany przełożeń. A przede wszystkim: aż sześć razy psuły się łożyska kół (w tym trzykrotnie – prawe tylne)! Poza tym sześciokrotnie wymienialiśmy żarówki w reflektorach. Niby nic poważnego, ale dostęp do prawej lampy okazał się mocno utrudniony – w trakcie jednej z napraw pękł element mocujący ją do nadwozia.
Przy stanie licznika 126 tys. km Luigi całkowicie odmówił współpracy, ale trudno obwiniać Fiata za zużycie akumulatora. Ponadto po umyciu podwozia stwierdziliśmy, że woda dostała się do profili zamkniętych. Korozja nie zdążyła się na szczęście w nich pojawić, bardzo szybko „zjadła” natomiast tłumik końcowy – ten problem doskonale zna wielu innych użytkowników.
Musimy więc uczciwie przyznać, że choć Luigi często gościł w serwisach, to tak naprawdę nic poważnego się nie popsuło. Owszem, mniej uczuciowi kierowcy zapewne by się z Fiatem rozstali z powodu tak dużej liczby drobnych usterek. Ale my wcale nie mamy zamiaru tego robić. „Pięćsetka” właśnie zaczyna swe trzecie życie: teraz będzie służyła naszym zaprzyjaźnionym mechanikom. Na pewno będziemy jej kibicować!
PODSUMOWANIE - Gdybyśmy podsumowali punkty karne, jakie Fiat 500 zebrał na dystansie między 100 tys. a 160 tys. km, wynik znów byłby przeciętny. Jest jednak kilka „ale”: Luigi tylko raz odmówił posłuszeństwa (po 126 tys. km „padł” akumulator – miał prawo). Poza tym: druga awaria łożyska w tym samym kole powinna była chyba zwrócić uwagę serwisu...