- Udokumentowana historia i pewne pochodzenie to zaleta. Sęk w tym, że bywa drogo
- Chętni na auto poleasingowe często mają wgląd w obszerną dokumentację i raport z oględzin sporządzony przez rzeczoznawcę
- Wady? Standardy chyba nieco się podniosły, ale nadal zachodzi ryzyko trafienia na auto, o które ktoś nie dbał
- Więcej takich tekstów znajdziesz na stronie głównej Onetu
W tej chwili kontrakty często kończą się samochodom, które jako nowe wyjechały na ulice jeszcze przed pandemią COVID-19, czyli mniej więcej 3-4 lata temu (lub nawet później; czasem umowy leasingowe są krótsze, czasem zaś auta wracają szybko po windykacji – patrz dalej). To z kolei oznacza, że – przynajmniej chwilowo – podaż takich pojazdów jest niezła. I że można całkiem swobodnie w nich wybierać. Na razie przez jakiś czas powinno tak jeszcze być, bo gdy interesujące nas samochody trafiały do swoich pierwotnych użytkowników, to nikomu nie śniła się ani wspomniana pandemia, ani wojna w Ukrainie, ani nawet problemy z dostępnością niektórych części lub surowców wykorzystywanych do produkcji aut. Sprzedaż nowych modeli toczyła się ustalonym torem, menedżerowie flot i przedsiębiorcy mogli przebierać w ofertach jak w ulęgałkach, a dziś część tych aut wróciła do leasingodawcy i czeka na nowych nabywców. Lub kolejnych leasingobiorców.
A ponieważ przeważnie są to egzemplarze w wieku 3-5 lat z dobrze udokumentowaną historią, to możemy mówić o ciekawej alternatywie dla samochodu z salonu. Pod warunkiem znalezienia auta z odpowiednio niskim przebiegiem i w odpowiednio dobrym stanie. No, a poza tym samochody po leasingu dostępne są tu i teraz, więc nie trzeba na nie czekać.
Dalsza część tekstu pod materiałem wideo
Samochody poleasingowe – ruch w biznesie chyba jest
Co oznacza niezły ruch w biznesie, bo gdy w jednym z dużych warszawskich tzw. outletów zajmujących się sprzedażą aut po leasingu pytamy o ładnie wyglądającą i niemal nową (przebieg to niecałe 26,5 tys. km) Škodę Octavię z 2019 r. za niemal 95 tys. zł (czyli niemało!), dowiadujemy się, że pojazd jest już zarezerwowany. I nawet gdy ów kupiec się nie zdecyduje, to przed nami w kolejce jest jeszcze jedna osoba. Cóż, bywa. Drugie z obejrzanych przez nas aut (Opel Insignia) – jak się potem okazało – też zostało zarezerwowane. Ale to też poniekąd dowód na to, że samochody poleasingowe nie straszą już tak, jak jeszcze kiedyś – owszem, często będą stanowiły związek z rozsądku (bo pusto w salonach), ale nierzadko takie auto to obiektywnie dobry zakup. Standardy użytkowania chyba nieco się podniosły, poza tym wiele firm skrupulatnie pilnuje tego, by niewykupione samochody zwracać w stanie co najmniej zadowalającym.
Jasne, nadal spotyka się na drogach wiecznie spóźnionych handlowców, którzy w swoich firmowych (często więc wziętych w leasing) samochodach z werwą łamią wszelkie możliwe przepisy, zaś krawężniki atakują w myśl zasady, że auto firmowe to najlepsza terenówka, bo wjedzie wszędzie. Nie zawsze da się też zweryfikować, kto i jak danym autem jeździł (krótkie odcinki/trasa, łagodna eksploatacja/jazda z butem w podłodze), jednak wobec młodego wieku, często niezłego wyposażenia i przejrzystej historii (niektóre firmy, np. CarNext, pozwalają przejrzeć najważniejsze kwestie online, bez wychodzenia z domu i bez konieczności logowania się) zakup samochodu po leasingu na pewno warto przynajmniej rozważyć.
Zalety i wady takiego rozwiązania podsumowujemy na końcu tekstu, w tym miejscu skupimy się natomiast na innych kluczowych kwestiach. Musimy też podkreślić to, że niektóre firmy motywują swoich pracowników do dbania o auto i do bezszkodowej jazdy, na przykład przez możliwość wykupu danego egzemplarza po zakończeniu kontraktu na preferencyjnych warunkach. Zdarza się też i tak, że styl jazdy firmowych kierowców jest przez menedżera floty dokładnie nadzorowany.
Samochody poleasingowe – gdzie szukać? Jak oglądać?
- Gdzie szukać aut poleasingowych? Najprościej – bezpośrednio u podmiotów pełniących funkcję leasingodawców, np. w bankach, firmach specjalizujących się w leasingu. Oferty dostępne są online, ale często auta przeznaczone dla klientów indywidualnych wystawia się na dużym placu (a czasem nawet pod dachem) – tam w jednym miejscu i czasie można porównać kilka egzemplarzy i wybrać najlepszy. Auta poleasingowe oferują też "zewnętrzni" handlarze, którzy skupują takie pojazdy hurtowo od leasingodawców, we własnym zakresie szykują do sprzedaży i upłynniają z własnym narzutem.
- Jak można sfinansować taki zakup? Opcji jest co najmniej kilka i choć ostatnio wielu klientów (z obawy m.in. przed zmianami stóp procentowych) płaci gotówką, to wiele firm handlujących autami po leasingu zgadza się na kolejny leasing (choć zazwyczaj dość krótki, np. na rok lub dwa), kredyt, a czasem nawet na najem długoterminowy.
- Dlaczego niektóre auta na placach poleasingowych mają zaledwie po kilka miesięcy, a inne są odczuwalnie starsze (3-4 lata)? Dzieje się tak m.in. dlatego, że część kontraktów jest krótka (rok-dwa), ale zazwyczaj mamy do czynienia z nieco dłuższymi umowami. Ale trafiają się też samochody kilkumiesięczne, które wróciły do leasingodawcy na przykład ze względu na zaległości w opłacaniu rat (tzw. windykacja).
- Jakie typy aut najłatwiej kupić i jakiego wyposażenia się spodziewać? Na te pytania jednoznacznej odpowiedzi nie ma, gdyż w leasingu trafiają się różnorakie modele, więc każdy powinien znaleźć coś dla siebie – od aut miejskich po SUV-y i modele klasy średniej oraz wyższej. Znacznie trudniej będzie o auta sportowe czy o limuzyny pokroju Mercedesa klasy S, ale gdy trafia się już jakieś droższe auto, to jest też szansa, że jeździł nim dyrektor lub pracownik wyższego szczebla. I nie robił zbyt dużych przebiegów, a samochód był sumiennie serwisowany. Wyposażenie w pewnym stopniu zależy od segmentu. Można trafić "golasa", lecz także całkiem bogatą specyfikację. Np. wśród kompaktów złoty "flotowy" standard to m.in.: (automatyczna) klimatyzacja, nierzadko nawigacja GPS i – nadal dość często! – diesel pod maską.
Samochód poleasingowy – to musisz sprawdzić
Jeśli zaś chodzi o oględziny samochodu poleasingowego, to – co jasne – trzymamy się tych samych wytycznych, co w przypadku każdego innego pojazdu z drugiej ręki. Czyli szukamy śladów napraw, wykonujemy jazdę próbną, weryfikujemy dokumentację. Inna sprawa, że często samochody wracające po kontrakcie do leasingodawcy są przed wystawieniem na sprzedaż weryfikowane przez rzeczoznawcę, a raport z tych oględzin (przeważnie obejmujący też pomiar powłoki lakierniczej) zazwyczaj bez większego problemu dostępny jest dla zainteresowanych kupnem.
Dodatkowo sprzedawcy (zwłaszcza leasingodawcy, do których auto trafia bezpośrednio po wygaśnięciu umowy) często szykują pojazd do sprzedaży, jednak w pozytywnym znaczeniu tego słowa – lakier zostaje wypolerowany, drobne uszkodzenia przeważnie są usunięte. W znakomitej większości przypadków kupujemy pojazd na fakturę, co oznacza m.in. brak konieczności uiszczania opłat skarbowych (podatek od czynności cywilnoprawnych). W określonych przypadkach da się też odliczyć przynajmniej część podatku VAT związanego z zakupem.
Samochody poleasingowe – zalety
- Dość szeroki (na razie!) wybór młodych aut, które są tu i teraz. Nie trzeba czekać na nowe auto, a wśród aut po leasingu trafiają się egzemplarze tak młode i (lub) w tak dobrym stanie, że można je traktować jako lek na braki w salonach.
- Przejrzysta historia. Auta są zazwyczaj serwisowane w ASO, czasem jednak też w serwisach niezależnych, ale przy zachowaniu wymogów producenta. Przed zakupem zawsze warto sprawdzić dostępne materiały, bo może się okazać, że dany egzemplarz był serwisowany np. co 20 lub nawet co 30 tys. km. Leasingodawcy często dysponują dokumentacją zdjęciową uszkodzeń (od małych obcierek po wypadki).
- Spadek wartości. Po ok. 3-4 latach auta największą utratę wartości mają już za sobą, więc ceny powinny – przynajmniej w teorii – być stosunkowo atrakcyjne. A że mamy sytuację, jaką mamy...
- Wyposażenie. Czasem to zaleta, czasem... wada – trudno to jednoznacznie ocenić. Można jednak przyjąć, że droższe i bardziej ekskluzywne auta częściej będą miały na pokładzie dużo tzw. ekstrasów, zaś w przypadku np. segmentów B i C trafiają się typowe "firmowe golasy", jak i bogate kompletacje.
- Gwarancja. Najmłodsze samochody poleasingowe (a w przypadku wybranych marek i te nieco starsze) mogą być jeszcze objęte gwarancją fabryczną producenta.
Samochody poleasingowe – wady
- Drobne uszkodzenia lakieru, zarysowania. Jak mówi nam Michał Knitter z Carsmile, część "obcierek" jest usuwana w trakcie eksploatacji lub przed zwrotem auta (kupujący często ma wgląd w dokumentację fotograficzną), innymi nierzadko po zwrocie pojazdu zajmuje się leasingodawca. Auta wzięte w leasing nierzadko jeżdżą w trasie, zdarza się więc obita kamieniami np. maska. Te eksploatowane często w mieście mogą z kolei mieć obite drzwi.
- Trudność w ustaleniu użytkowników danego pojazdu. Pojazd firmowy może być przypisany do jednej osoby, ale nie musi. Tak samo trafiają się też na placach poleasingowych auta, które mogły służyć w np. wypożyczalniach.
- Styl jazdy i rodzaj eksploatacji. Nie każdy traktuje nie swój samochód z należytą uwagą, nadal trafiają się i tacy, którzy aut firmowych zwyczajnie nie szanują. Nie da się też ukryć, że egzemplarze często używane do jazdy na krótkich dystansach mogą być już zużyte – i dotyczy to nie tylko wnętrza, ale i mechaniki.
- Obsługa nie zawsze ASO, wydłużone interwały. W teorii serwis poza siecią dilerską to wada, bo historia z ASO może np. ułatwić późniejszą odsprzedaż danego egzemplarza. Tyle że zgodnie z przepisami samochód można obsługiwać poza stacjami autoryzowanymi i nie stracić gwarancji (muszą być zachowane jednak określone standardy obsługi). Uwaga: samochody, które serwisowano ściśle według zaleceń producenta, mogą już niebawem stać się źródłem bardzo poważnych wydatków. Wymiana oleju co 30 tys. km ma szansę się sprawdzić, ale głównie podczas spokojnej jazdy w trasie.
- Negocjacje, brak opon w cenie. Gdy sprzedawcą samochodu jest np. leasingodawca i pojazd stoi w tzw. outlecie, należy się liczyć z brakiem pola do negocjacji ceny. I z tym że za drugi komplet opon trzeba będzie dopłacić.
W galerii prezentujemy przykładowe oferty i pokazujemy typowe cechy aut poleasingowych.
Auta poleasingowe – naszym zdaniem
Samochód po leasingu jako lek na ewentualne braki w salonach? Tak, to z pewnością pomysł wart rozważenia. Pomijając ceny, które potrafią być dość okazałe, takie pojazdy mają sporo zalet. Znalezienie sztuki godnej uwagi – zwłaszcza w niższej cenie – może jednak wymagać nieco czasu.
Galeria zdjęć
4,5-letnie wielkie auto segmentu D z oszczędnym dieslem pod maską i ze stosunkowo niewielkim przebiegiem (49 tys. km)? Brzmi nieźle. Cena 71 tys. 799 zł (gdy oglądaliśmy auto na placu, na szybie widniała kwota o 3 tys. zł wyższa) jest w miarę adekwatna do tego, co dzieje się teraz na rynku, choć musimy przyznać, że specyfikacja tego egzemplarza (Enjoy) nie powala na kolana. Z istotnych dodatków mamy tu "flotowe" pozycje (aut. klima, dotykowy ekran), zaś reszta to już standard (np. zwykłe lampy z przodu, bazowe fotele i tapicerka). Na plus: bardzo niewielkie zużycie. Poza kilkoma brzydkimi detalami (np. podrapany boczek drzwi kierowcy – fot. po lewej, rysy na lakierze) samochód wygląda bardzo dobrze. Silnik odpala może niezbyt aksamitnie, ale Insignia stoi co najmniej od lutego. Uprzejmy sprzedawca informuje nas o wszystkich naprawach lakierniczych (m.in. zarysowany tylny zderzak; dokumentacja fotograficzna), potwierdza też fakt, iż przednia szyba była wymieniana (odprysk). Książka serwisowa? Jest i potwierdza, że olej wymieniano co ok. 10 tys. km (dobra wiadomość!), choć auto nie było obsługiwane w sieci dilerskiej.
Nie jest to wymarzona specyfikacja, jednak wobec ogólnie dobrego stanu auta można chyba przymknąć na to oko. Cenę między naszymi odwiedzinami a powstaniem artykułu obniżono o 3 tys. zł.
Bazowe fotele Insignii nie powalają, jednak tapicerka nie jest poniszczona ani poplamiona.
Silnik odpala z lekką czkawką, ale chyba ma prawo – auto trochę już stoi.
Przednia szyba po wymianie (odprysk). Ale sprzedający nie ukrywa tego.
Drobne uszkodzenie lakieru nie powinno być kosztowne do usunięcia. Opel ma jeszcze opony zimowe – kontrakt skończył się w lutym.
Drobne odpryski na masce to norma.
Drobne uszkodzenia na boczkach drzwi.
Porysowany boczek drzwi. Z jednej strony, ktoś nie uważał. Z drugiej – plastik jest twardy i podatny na uszkodzenia.
Książka serwisowa potwierdza wymiany oleju co 10 tys. km. Ale poza ASO.
Solidnie: niemal 95 tys. zł za trzyletnią Octavię już na pierwszy rzut oka wygląda dość okazale. Ale zanim się zbulwersujecie, weźcie pod uwagę kilka czynników. Po pierwsze: przebieg. Nieco ponad 26 tys. km to tyle, co nic. Po drugie: stan. Samochód jest w zasadzie jak nowy. Właściwie nigdzie – ani na karoserii, ani w środku – nie widać oznak zużycia. Po trzecie: wyposażenie. Mamy tu skrzynię DSG i nieco więcej dodatków niż w Insignii (np. reflektory LED). Nowa Octavia (kolejna generacja) w zbliżonej wersji (2.0 TDI/115 KM) kosztuje ok. 120-125 tys. zł, co jeszcze bardziej rzuca cień na cenę prezentowanego auta. Ale chyba mało komu to przeszkadza, bo Octavia jest już zarezerwowana, a jeśli osoba znajdująca się jako pierwsza na liście miałaby się nie zdecydować, to w kolejce czeka już kolejny chętny. Co tylko potwierdza, jak dużą estymą cieszy się na naszym rynku czeskie auto. Rzut oka na historię serwisową zdradza, że w Octavii jak dotąd tylko raz wymieniono olej (w marcu 2021 r. po przebiegu 22 tys. 890 km). W lutym 2022 r. auto przeszło badanie techniczne, a także przegląd okresowy z wymianą płynu hamulcowego.
Typowe "flotowe" zarysowania. Ale ogólnie karoseria jest w zasadzie jak nowa.
Dość dobre zimówki przyzwoitej marki. Czyste i dobrze utrzymane podwozie.
Niby kombi, a bagażnik wygląda tak, jakby nikt nic tutaj nie woził. To może poniekąd tłumaczyć dość solidną cenę tego konkretnego egzemplarza.
Wnętrze w zasadzie jak nowe, w schowku dokumentacja obejmująca przegląd wykonany w sieci dilerskiej.
Silnik 1.6 TDI w połączeniu ze skrzynią DSG okazuje się oszczędny, Ogólnie wśród aut po leasingu nadal łatwo trafić diesla.