Ile wart jest samochód? Dla sprzedającego – zawsze za mało; dla kupującego – za dużo. Prawda zazwyczaj leży gdzieś pośrodku. Postanowiliśmy się o tym przekonać na przykładzie naszej Toyoty Auris. Liczyliśmy na to, że wzorowa kondycja w połączeniu z popularnością marki pomoże szybko znaleźć nabywcę.
Nie jest to łatwe. Producenci ciągle poszerzają ofertę: w ramach jednego modelu dostępnych jest nawet kilkanaście wersji silnikowych i odmian nadwozia, liczne pakiety wyposażenia i dodatki, które można zamawiać w salonie. To oczywiście dobrze, ale ta różnorodność utrudnia ustalenie wartości konkretnego egzemplarza – np. przy zmianie właściciela.
Na cenę wpływa wiele czynników. Wiek i przebieg to tylko niektóre z nich. Liczy się też np. stan techniczny i wyposażenie. Ustalenie wartości to zadanie dla specjalistów, dlatego przyjrzeliśmy się pracy firm Eurotax i Info-Ekspert. Obie opracowują informatory z bazowymi cenami, oferują też programy komputerowe. Choć głównymi odbiorcami są rzeczoznawcy, agenci ubezpieczeniowi i komisy, z wyceny możecie skorzystać też sami – np. na stronach WWW.
Określenie wartości auta to zadanie dla fachowców
Poznanie wartości danego auta należy poprzedzić jego dokładną identyfikacją. Poza generacją modelu, wersją nadwoziową, silnikiem i datą pierwszej rejestracji trzeba też orientować się w wyposażeniu. Należy także dokonać przynajmniej kilku podstawowych korekt. Istotny jest miesiąc pierwszej rejestracji – firmy wyceniające stawiają na okres eksploatacji liczony w miesiącach. Odchodzą tym samym od roku produkcji, co stoi w sprzeczności z przyzwyczajeniami klientów. Gdyby Auris był wyprodukowany w 2007 r., Eurotax zaproponowałby obniżenie ceny o 500 zł.
Kolejna ważna rzecz to przebieg auta – firmy mają dokładnie określone średnie przebiegi, uzależnione od czasu eksploatacji, a także od klasy, silnika i wieku pojazdu (młodsze auta jeżdżą nawet po 2500 km miesięcznie, starsze, niezależnie od klasy – 700-800 km). Ponieważ przebieg Aurisa (39 000 km) jest znacznie niższy niż średnia (ok. 100 000 km, zależnie od firmy), uzyskujemy spory przyrost wartości. Taka szybka wycena jest jednak mało dokładna, dlatego można ją rozwinąć.
Odpowiednie stosowanie korekt wymaga praktyki
Kolejne czynniki zmieniające wartość auta to np. liczba właścicieli – w związku z tym, że Auris miał jednego, Eurotax podniósł jego wartość o 790 zł. Samochód nie ma wyposażenia dodatkowego, więc nic nie uzyskalibyśmy z tego tytułu. Programy przewidują np. wycenę instalacji LPG (w zależności od jej generacji i wieku). Wyceniający mogą też zastosować indywidualne korekty – np. za czerwony kolor, który obecnie jest mało poszukiwany.
Ponieważ znaliśmy teoretyczną wartość naszego auta, przeszliśmy do drugiej części eksperymentu, czyli próby ustalenia realnej wartości Aurisa. W tym celu pojechaliśmy do kilku komisów – zarówno tych przy ASO (Toyoty, choć nie tylko), jak i niezrzeszonych. Bez kłopotu udałoby nam się uzyskać za auto 24 000 zł (tyle chciał od ręki zapłacić jeden z komisantów), ale dokładne sprawdzenie go w kilku miejscach mogłoby jeszcze podnieść tę kwotę. Wychodząc z założenia, że suma zapłacona przez komis od ręki musi być przynajmniej o 2500-3000 zł niższa od transakcyjnej (właściciel komisu inwestuje niemałe pieniądze i ponosi ryzyko, choćby awarii), wartość Aurisa określamy na 27 000 zł – czyli pomiędzy wyceną Eurotaxu a Info-Eksperta.
Oferty w internecie od 24 900 do 41 000 zł
Aurisa łatwo znajdziecie w ogłoszeniach, ale niektóre auta są mocno przecenione.
Aurisów z wybranego przez nas rocznika i z takim samym silnikiem nie ma zbyt wiele – w serwisie Otomoto.pl było ich w całej Polsce około 20. Najtańszego nieuszkodzonego Aurisa wyceniono na 24 900 zł (I właściciel, ale auto sprowadzone), najdroższego – na… zawrotną kwotę 41 900 zł i nawet obiecana gwarancja nie poprawia atrakcyjności tej oferty. Przecież to niemal cena nowych kompaktów! Nie brakuje ofert wycenianych na 28 000-32 000 zł.
Podsumowanie
Sprawdzanie teoretycznej wartości samochodu ma sens. Wyceny zarówno Eurotaxu, jak i Info-Eksperta odpowiadają realnej wartości pojazdu. Pierwsza z nich jest może nieco zawyżona, druga – trochę niższa od realnej wartości rynkowej. Obliczenia były przeprowadzane rzetelnie, z uwzględnieniem naprawdę wielu czynników. Oczywiście, warto też zapoznać się z ofertami dostępnymi na rynku. Pamiętajcie jednak, że kwoty żądane przez sprzedawców często mogą być tylko ich pobożnym życzeniem. Ostateczna weryfikacja ceny zawsze należy do rynku – każdy produkt wart jest tylko tyle, ile ktoś będzie chciał za niego zapłacić!
Galeria zdjęć
Wycenialiśmy i próbowaliśmy sprzedać Toyotę Auris 1.4. Auto pochodzi z polskiego salonu i ma minimalny przebieg.
Jakie defekty ma nasz Auris? 1. Drobna rysa na karoserii. Zapewne wystarczyłaby polerka, ale do komisów pojechaliśmy z marszu, bez czyszczenia auta. Żaden z oglądających nie zwrócił większej uwagi na skazę. 2. Drobne otarcie na tylnej klapie z pewnością nie dodaje nadwoziu uroku, ale nasz Auris ma tyle zalet, że na drobiazgi nikt nie zwraca uwagi. Podobne otarcie jest na drzwiach. 3. Uszkodzona obudowa prawego lusterka wstecznego w niczym nie przeszkadza, ale trochę psuje estetykę. Takie lusterko (kompletne) na Allegro.pl kosztuje około 250 zł. 4. Oryginalne opony nie są nadmiernie zużyte, ale mają już swoje lata. Firmy zajmujące się wyceną zwracają uwagę nie tylko na głębokość bieżnika, lecz także na model ogumienia.
Specjaliści z Eurotaxu: na wartość auta wpływa kilkanaście elementów. Wycena rozpoczyna się od dokładnej identyfikacji auta. O ile z silnikiem i wersją nadwoziową nie ma kłopotu, o tyle często może być problem z właściwym oznaczeniem odmiany wyposażeniowej – zwłaszcza gdy auto nie jest z naszego rynku. Warto zauważyć, że podstawę stanowi data pierwszej rejestracji, a nie rok produkcji! Kolejny ważny element wpływający na cenę to przebieg auta. Nasz Auris według tabelki był wart 24 200 zł. Jeśli parametry odbiegają od przyjętych, wprowadzane są oczywiście korekty – w przypadku Toyoty oznacza to podwyższenie wyceny o 2260 zł (niski przebieg – 39 tys. km wobec 101,6 tys. km średniego) i jej obniżenie o 175 zł ze względu na rejestrację w marcu (bazowe wartości odnoszą się do maja). W ten sposób powstaje szybka wycena, po której uzyskaliśmy wartość 26 285 zł. To jednak dopiero wstęp do dalszych obliczeń. Wzięliśmy jeszcze pod uwagę to, że auto eksploatuje pierwszy właściciel (+790 zł) i pochodzi ono z polskiego salonu (+500 zł). Odjęliśmy 300 zł za barwę lakieru – czerwony nie jest zbyt poszukiwany. Wyceny można też dokonać samodzielnie w internecie. Wycena wartości: 27 275 zł
Kupując lub sprzedając auto, możecie spotkać się z dwiema różnymi książkami Eurotaxu. Co prawda, niebieska jest przeznaczona dla profesjonalistów, ale komisanci chętnie się nią posługują, warto więc wiedzieć o jej istnieniu – to sugestia dla komisu, za ile warto odkupić auto. Żółta książka podaje z kolei wartość samochodów. W obu stosuje się te same korekty wartości.
Podstawowa wartość Aurisa w książce Info-Eksperta to 23 900 zł (czyli o 300 zł mniej niż w Eurotaxie). Jednak wartość poszczególnych korekt jest nieco inna: za miesiąc dopuszczenia do ruchu (standardem jest maj) obniżka wynosi 281 zł, zaś za niski przebieg (podstawowy dla 74 miesięcy eksploatacji to 99 400 km) doliczyliśmy 1711 zł. Po podstawowych korektach otrzymaliśmy 25 330 zł. Dalsze korekty to podwyżka za dobre utrzymanie (506 zł) i serwisowanie auta (także 506 zł). Ze względu na przeprowadzone wcześniej naprawy Auris staniał o 253 zł, kolejne 200 zł stracił przez uszkodzoną obudowę lusterka. Efekt: cena wyszła trochę zbyt niska. Wycena wartości: 25 889 zł
Właściciel komisu po jeździe próbnej zaproponował przyzwoitą kwotę. Wiele nie brakowało, a komis przy al. Wilanowskiej w Warszawie opuścilibyśmy z kwitkiem – początkowo nie było szefa, który składa ostateczne oferty zakupu aut. Trzeba jednak przyznać, że pracownik dość ochoczo i skrupulatnie wziął się do dzieła. Użył niebieskiej książki Eurotaxu, na podstawie której wyszła mu co prawda niezbyt imponująca oferta, bo zaledwie 21 800 zł, ale wtedy podkreślił, że to tylko wstęp do rozmowy, bo ostateczne decyzje podejmuje szef. Obejrzał również podobne oferty w internecie. Sam zaproponował oględziny, wziął miernik grubości lakieru i sprawnie zbadał samochód. Dzięki temu odkrył niewielką szkodę parkingową (tylny błotnik). Trochę też ponarzekał na sytuację na rynku – rzekomo auta sprzedają się teraz słabo – i na czerwony kolor Aurisa. Zdobienie na lakierze wzbudziło zainteresowanie, ale panowie stwierdzili, że spróbowaliby sprzedać auto w takim stanie, a najwyżej później zdjęliby naklejki i odświeżyli lakier. Sprawy nabrały tempa, gdy pojawił się właściciel komisu. Wysłuchał relacji pracownika, szybko obejrzał samochód i zaproponował jazdę próbną. Po przejażdżce i chwili zastanowienia złożył ofertę: odkup za gotówkę, za 24 000 zł. Ofertę uznajemy za całkiem przyzwoitą. Oferują: 24 000 zł
Na tym samym placu (okolice skrzyżowania ul. Sikorskiego i al. Wilanowskiej w Warszawie) działają dwie firmy: komis Auto Center oraz firma NMF (Nivette Fleet Management), zajmująca się sprzedażą aut poleasingowych. Dzięki temu plac jest dość bogato zastawiony. Do przyjazdu zachęciła nas także świetna lokalizacja przy dwóch dużych ulicach (zakorkowanych, więc wiele osób ma czas, żeby dostrzec komis) – liczyliśmy więc na udaną transakcję. Panowie rzeczywiście wyrazili zainteresowanie, szybko więc przeszliśmy do oględzin naszego egzemplarza – z czujnikiem grubości lakieru (od razu zweryfikowano informację o szkodzie parkingowej) i pod wprawnym okiem profesjonalistów. Choć oględziny wypadły nie najgorzej, panowie niezbyt kwapili się do odkupu za gotówkę – ostatecznie zaproponowali kwotę do 20 000 zł. Trzeba jednak wyraźnie zaznaczyć, że przynajmniej nie sugerowali, iż jest to świetna oferta, lecz raczej skłaniali się ku temu, żeby wstawić samochód do komisu. Tu warunki wydają się całkiem rozsądne – 5 proc. prowizji przy przykładowej cenie startowej 28 000 zł (panowie sugerowali 26 900 zł, ale nie wykluczali też wyższej kwoty, dochodzącej nawet do 30 000 zł) to 1400 zł. Oferują: 20 000 zł
Toyota nie jest zbyt częstym gościem w komisach Citroëna. Francuskie firmy znane są z atrakcyjnych promocji. W ostatnim czasie słychać też w radiu reklamy salonów Citroëna, oferujących wysokie rabaty za pozostawienie auta w rozliczeniu lub zezłomowanie go. Postanowiliśmy więc sprawdzić, ile Francuzi będą w stanie zaoferować za „japończyka”. Rozmowa w dziale aut używanych rozpoczęła się od serii pytań o auto – bez wątpienia handlowiec korzystał z programu do wyceny. Chyba jednak nie znalazł w nim niczego pozytywnego, bo zaproponował za Aurisa 20 000 zł, zaznaczając jednak, że tak naprawdę to cena wyssana z palca – wszystko okazałoby się podczas dokładnych oględzin auta. Pan zaprosił na godzinę do serwisu z kompletem dokumentów – dopiero po takim przeglądzie przedstawiłby ostateczną ofertę. Przegląd do niczego nie zobowiązuje, z transakcji można się wycofać bez ponoszenia kosztów. Niezrażeni niską wyceną postanowiliśmy sprawdzić ofertę salonu. Udaliśmy zainteresowanie modelem C4 Aircross. Dopiero dodatkowy rabat, jaki byśmy tu otrzymali, przekonałby nas do zasilenia Aurisem programu Citroën Select – podstawowy upust (6600 zł) urósłby bowiem aż o 7000 zł (na stronie WWW rabat dla C4 Aircross za odkup określany jest na 5000 zł). Jeśli dodamy taką kwotę do 20 000 zł, zrobi się atrakcyjnie – 27 000 zł. Jednak musielibyśmy mieć chrapkę na nowego „francuza”. Oferują: 20 000 zł
Kto ma lepiej docenić świetny stan naszej Toyoty, jak nie ASO? Wychodząc z takiego założenia, jako obowiązkowy punkt programu przyjęliśmy wizytę w dilerskim komisie japońskiej marki. Pan zapraszał do serwisu na badanie w celu ustalenia ostatecznej ceny, ale sugerował odkup (płatność gotówką) za kwotę w okolicy 25 000 zł. Według niego transakcyjna cena auta to około 27 000-28 000 zł. Jeśli 25 000 zł by nas nie satysfakcjonowało, bez kłopotu można zostawić auto w komisie – prowizja wyniosłaby ok. 1500 zł. Zasugerował, że przyjęcie ceny powyżej 28 900 zł mija się raczej z celem – można by spróbować, głównie na zasadzie kuszenia niskim przebiegiem. Auto trafiłoby na portal Pewne Auto na stronie Toyoty, co także zwiększa szanse na szybką sprzedaż. Chęć zakupu nowej Toyoty nie wpłynęła na podniesienie wyceny naszego egzemplarza. W naszym przypadku fabryczny komis zwyciężyłby. Czy to wskazówka dla wszystkich sprzedających? Z pewnością nie – ASO mają bardzo rygorystyczne kryteria wobec aut, które firmują swoim programem używanych (mogłyby nawet udzielić nabywcy gwarancji), więc na pewno nie zaryzykują reputacji dla powypadkowego czy mocno zaniedbanego egzemplarza. Ale z dobrym – warto próbować! Oferują: 25 000 zł
Kiedyś na ulicy Łopuszańskiej w Warszawie funkcjonowało znacznie więcej punktów sprzedaży aut używanych. Obecnie działa ich nieco mniej, ale mniejsza liczba poszła w jakość – z wizyty w salonie Hajmig byliśmy raczej zadowoleni. Co prawda, kwota oferowana za auto nie była rekordowa, ale za to rozmowa okazała się konkretna i profesjonalna, choć zakończyła się przy biurku. Pan dokładnie wypytał o wszystkie szczegóły samochodu i – cały czas korzystając z komputera (czy to z programu do wyceny, czy to przeglądał oferty) – zaproponował „maksimum 24 000 zł, ale po oględzinach”. Ponieważ nie chcieliśmy nikogo naciągać na zbędną pracę, na tym etapie się rozstaliśmy. Założyliśmy, że skoro o wszystkim dokładnie opowiedzieliśmy, ostateczna wartość nie będzie zasadniczo gorsza. Sprzedawca zachęcał też dość wyraźnie do wstawienia Aurisa do komisu. Proponował ustalenie ceny wyjściowej na poziomie 28 000 zł, co przy prowizji 1000-1500 zł dla niego oznaczałoby kwotę do kieszeni mniej więcej 26 000 zł. W sumie 2000 zł to niby niemało, ale problem całkowicie odpada. Według pracownika większym problemem od parkingowej obcierki jest niechodliwy kolor. Oferują: 24 000 zł