Przyjaciół można sobie wybrać, natomiast rodziny – już nie. Dlatego też ktoś, kto wychowuje się wśród utalentowanego rodzeństwa, musi wykazać się wyjątkowym hartem ducha. W przeciwnym razie o dużej karierze będzie mógł tylko pomarzyć...
Szczególnie jeśli konkuruje z takimi prymusami jak Skoda Fabia i VW Polo, a rywalizacji bacznie przygląda się „macocha” z Wolfsburga. Nie najlepiej wygląda też sytuacja marki-matki, która wciąż nie może wyjść na prostą: Seat po 25 latach od przejęcia go przez koncern Volkswagena nadal przypomina niestety jeden wielki plac budowy.
Coraz częściej z Wolfsburga słychaćgłosy nawołujące do pozbycia się hiszpańskiej marki. Nie lepiej byłoby kupić od Fiata Alfę Romeo? Cóż, w tej sytuacji małemu Seatowi nie pozostało nic innego, jak na dystansie 100 tys. km udowodnić, że Hiszpanie wcale nie mają się tak źle.
Od 12 kwietnia 2011 r. wiemy, że Seat wywiązał się ze swego zadania doskonale. Wtedy to bowiem, po 653 dniach morderczego testu, jaskrawożółta Ibiza dotarła do mety. Tradycyjny demontaż, przeprowadzony w zakładach Martorell pod czujnym okiem rzeczoznawcy Dekry, nie wykazał praktycznie żadnych uchybień. Paradoksalnie tak dobry wynik może przyprawić szefostwo Volkswagena o niemały ból głowy. Menedżerowie z Wolfsburga woleliby chyba przede wszystkim słyszeć pochwały pod adresem modeli VW.
Test rozpoczęliśmy w czerwcu 2009 r. Wraz z kilkoma dodatkami Ibiza kosztowała grubo ponad 50 tys. zł – to niemal tyle samo, co bratnie Polo w identycznej wersji silnikowej. Oba modele korzystają ze wspólnej płyty podłogowej i układu przeniesienia napędu. Po co więc w ogóle kupować Ibizę? – pytali niektórzy. Odpowiedź znajdujemy na pierwszych stronach dziennika podróży: Seat to auto skierowane do młodego klienta. Ma mocniejszy charakter i bardziej niż Volkswagen wyróżnia się z tłumu. Nie będzie chyba zbyt dużym zaskoczeniem, jeśli nadmienimy, że autorem tych słów był jeden z młodszych członków redakcji.
Pozostali (czytaj: bardziej konserwatywni) testujący mieli na ten temat zgoła odmienne zdanie. Do perfekcji Polo hiszpańskiemu maluchowi jeszcze nieco brakuje. Konsola środkowa się chybocze, a jeśli podczas deszczu otworzy się drzwi, to woda strumieniami leje się do środka. Dużo pochwał zebrały za to fotele – do samego końca testu sprężyste, z doskonałym trzymaniem bocznym. W trakcie demontażu nie mogliśmy uwierzyć własnym oczom, zrodziło się nawet podejrzenie, że sprytni pracownicy fabryki Seata podrzucili nam zupełnie nowe siedziska z magazynu.
Mieszane uczucia wzbudził za to kokpit wykonany z dość brzydkiego i taniego plastiku. Na szczęście spasowano go na tyle starannie, że do naszych uszu nie dochodziły żadne niepokojące dźwięki. Niestety, tego samego nie da się powiedzieć o wewnętrznych uchwytach drzwi, któreniemal od samego początku bardzo irytująco trzeszczały. Wychodzi więc na to, że w Martorell nie przykładają się do swej roboty tak starannie, jak w Wolfsburgu. Duży plus: po naszych zastrzeżeniach Hiszpanie zapowiedzieli zastosowanie dodatkowych wygłuszeń.
Mamy zatem nadzieję, że Seat w końcu pójdzie po rozum do głowy także w kwestii fabrycznego radia. Wypadałoby chyba zmienić je na inny model, nieco bardziej przyjazny w obsłudze... O sprzęcie montowanym w Ibizie można bowiem powiedzieć tylko tyle: idiotyczne urządzenie. Zaprojektować mógł je tylko ktoś, kto nie lubi słuchać muzyki. I rzeczywiście, obsługa systemu audio to jedna wielka farsa. Chcecie zmienić stację radiową? Aby wam to „ułatwić”, Seat nie przewidział przycisków do ich programowania. Złącze USB umiejscowiono natomiast tak sprytnie, że odkryliśmy je dopiero podczas końcowego demontażu. Wstyd!
Całe szczęście, że Ibiza odziedziczyła geny, dzięki którym przynajmniej podczas jazdy zapewnia niezłą zabawę. W kwestii prowadzenia nie odstaje od Polo, równie dobrze hiszpańskie auto prezentuje się pod względem komfortu podróżowania. Jest nieco gorzej wygłuszone, ale bardzo dobrze tłumi nierówności, dzięki czemu nieźle sprawdzało się nawet podczas dłuższych podróży. Rozczarowuje za to dynamiką: stosunkowo niewielka pojemność skokowa (1,4 l) i skromna moc (85 KM) sprawiają, że podczas szybszej jazdy znacząco rośnie spalanie.
Sytuacji nie poprawia charakterystyka 16-zaworowego benzyniaka, który „jeździ górą” – poniżej 3500 obr./min dzieje się niewiele. Efekt? Na autostradzie Ibiza potrafiła zużyć nawet 10 l benzyny na 100 km. Podczas spokojnej jazdy spalanie spadało do poziomu 6 l/100 km, natomiast średnie z całego testu wyniosło 8,2 l/100 km.
A teraz czas na najlepsze. Przy stanie licznika 103 445 km nasza Ibiza pojawiła się w Martorell– fabryce Seata pod Barceloną. Po drodze ani razu nie musieliśmy wymieniać tarcz ani klocków hamulcowych. Nieplanowane wizyty w serwisie? Brak. Zużycie oleju silnikowego? Zerowe. W rubryce „awarie” odnotowaliśmy przepalenie żarówki od podświetlenia tablicy rejestracyjnej oraz poluzowanie mocowania nakładki gałki zmiany biegów. I tyle.
Sporo szczęścia Seat miał za to w kwestii samej przekładni. Ułamany metalowy element mechanizmu zmiany biegów mógł narobić naprawdę dużo kłopotów. Jednak nie narobił, co w tym wypadku trzeba uznać za uśmiech losu. Do poważnej awarii – i w konsekwencji konieczności wymiany skrzyni – zabrakło tym razem naprawdę niewiele.
Koniec końców hiszpańskie auto wylądowało na doskonałym, piątym miejscu naszego zestawienia. Co więcej, to najlepszy wynik wśród samochodów miejskich. Wyżej nie znajdziemy żadnego innego pojazdu wywodzącego się z koncernu Volkswagena. Czyżbyśmy niebawem mieli być świadkami poważnej kłótni rodzinnej? W Wolfsburgu muszą chyba zgrzytać zębami ze złości! Gwoli sprawiedliwości przyznajemy, że i VW dał nadzieję na lepsze czasy: 6. miejsce Tiguana to też dobry rezultat.
PODSUMOWANIE - To był naprawdę udany test. Żółta Ibiza przekonała nas designem, wygodnymi fotelami i całkiem niezłymi własnościami jezdnymi. Kilka rzeczy dało nam się co prawda we znaki, np. niezbyt żwawy silnik, przeciętna jakość wykonania, a przede wszystkim idiotyczna obsługa radia, ale wszystkie te niedociągnięcia bledną wobec doskonałego wyniku końcowego.
Dwa punkty karne, ocena celująca i 5. miejsce w naszej tabeli wszech czasów: oprócz Tiguana żaden Volkswagen nie zbliżył się nawet do tak dobrego wyniku. Cóż, świadczy to tylko o tym, że na chwilę obecną pogłoski o problemach Seata są mocno przesadzone. Hiszpanie produkują auta, na które przyjemnie się patrzy, a przy tym – jak pokazuje przykład Ibizy – nie sprawiają one zbyt wielu kłopotów. Czas, by i VW poszedł tą drogą.