Zalet płynących z zakupu "malucha" jest sporo - korzystny stosunek wieku do ceny, niższe składki ubezpieczeniowe, mniejsza utrata wartości. Również koszty eksploatacji wypadają atrakcyjnie, oczywiście, o ile dokonamy właściwego wyboru. Na pewno pod uwagę warto wziąć Nissana Micrę i Toyotę Starlet. Od wielu lat obydwa auta cenione są za wysoką trwałość. Potwierdzają to liczne raporty niezawodności (w których samochody te zajmują wysokie pozycje) oraz sami użytkownicy. Tutaj "maluchy" zmierzyły się w bezpośredniej walce. Trzeba przyznać, że wyłonienie zwycięzcy nie było łatwe.Produkowana od 1992 r. Micra wcale nie musi się wstydzić dużo młodszego rywala (Starlet opisywanej generacji pojawiła się w 1996 r.). Także gdy weźmiemy pod uwagę przestronność nadwozia. Przy bezpośrednim porównaniu obydwu samochodów da się zauważyć różnicę na korzyść małego Nissana. Niezależnie, czy wybierzemy wariant 3- czy 5-drzwiowy, wsiadanie i wysiadanie jest nieco łatwiejsze niż w Starlet (dotyczy to szczególnie wersji 3-drzwiowej Toyoty). Po zajęciu miejsc osoby cierpiące na klaustrofobię lepiej poczują się w Nissanie. Jego wnętrze oferuje więcej przestrzeni na nogi pasażerów drugiego rzędu siedzeń, choć na pewno przydałoby się kilka centymetrów więcej. Poza tym znajdziemy tu wręcz rozrzutną przestrzeń nad głowami. Nawet osoby mierzące ok. 1,9 m mogą wypiąć pierś i dumnie się wyprostować. Jedyną wadą jest niezbyt szerokie wnętrze Micry. Wąska kabina wymusza "intymne zbliżenie" pasażerów niezależnie, czy siedzą z przodu czy z tyłu. Poza tym Nissanem podróżuje się przyjemnie. Wnętrze wykonano z plastiku poprawnej jakości, na którym, co ważne, nawet po kilku latach eksploatacji nie widać śladów zużycia. Jednak pod względem komfortu jazdy lepiej wypada Starlet. Dzięki dużym siedzeniom oraz jak na "malucha" znakomitemu resorowaniu bezstresowo przewozi pasażerów do miejsca docelowego. System wentylacji zapewnia odpowiedni "klimat" w kabinie, zaś rozmieszczenie wskaźników i przełączników na desce rozdzielczej jest dużo wygodniejsze niż u rywala. Trudno wskazać zwycięzcę w kategoriach "funkcjonalność" oraz "wysposażenie". W obydwu samochodach można narzekać na nadmiar schowków i skrytek przydatnych w codziennej eksploatacji. Trudno też znaleźć wersje z elektrycznie sterowanymi szybami czy lusterekami. Micra nieco traci w porównaniu walorów użytkowych nadwozia. Jej bagażnik o poj. 206 l okaże się zbyt mały na weekendowe wyjazdy z rodziną. Jednak po złożeniu kanapy podłoga kufra będzie płaska, a uzyskana wówczas przestrzeń pozwoli na przewóz przedmiotów o sporych gabarytach. Plus również za niski próg załadunku - nie ma więc konieczności szarpania się z bagażem. Zdolności przewozowe Starlet także nie zachwycają. Przestrzeń do wykorzystania jest większa o 20 l, ale sama forma i ukształtownie bagażnika (nierówna podłoga oraz mocno wystające nadkola) sprawiają, że przewaga Toyoty staje się pozorna. Poza tym Starlet może przewozić więcej kilogramów i w bagażniku, i w przyczepie wyposażonej w hamulec. Nie zmienia to faktu, że w porównaniu zdolności transportowych obu aut z konkurencją (np. Opel Corsa - 260 l, Renault Clio - 265 l czy Ford Fiesta 250 l) pojemność oraz pakowność bagażników wypadają mizernie.Jeśli ktoś szuka "malucha" o sportowym charakterze, nie zawiedzie się, wybierając silniki 1.3. Obydwa mają podobnekonstrukcje. Jak na swoje lata są zaawansowane technicznie i nawet dziś bez naciągania można je uznać za nowoczesne. W połowie lat 90. dwa wałki rozrządu, 16-zaworową głowicę oraz wielopunktowy wtrysk paliwa stosowano w autach "z górnej półki". Krótka analiza danych technicznych nie pozwala jasno określić, który napęd jest lepszy. Jednak już podczas pomiarów testowych Micra minimalnie pozostała w tyle. Do "setki" przyspieszyła o 0,7 s później (wynik 12,2 s) i wykazywała nieco gorszą elastyczność. Nissanowi nieznacznie brakuje dynamiki w dolnym zakresie obrotów, ale już w górnym registrze motory obydwu aut zachowują się niemal identycznie. Ochoczo nabierają obrotów oraz pracują harmonijnie. Niestety spora hałaśliwość dość szybko zniechęca do dynamicznej jazdy. Poza tym trudno cokolwiek zarzucić napędowi Micry i Starlet. W codziennym użytkowaniu silniki są przyjazne kierowcy i jego portfelowi. Tym bardziej, że nawet przy dynamicznej jeździe zużycie paliwa pozostaje umiarkowane. Obydwa auta spalają ok. 6,5 l/100 km. Jednak to Micra zwyciężyła w naszym teście redakcyjnym. Średnio zużywała o 0,2-0,3 l mniej paliwa niż Starlet, z zastrzeżeniem, że różnica ta zacierała się podczas jazdy pozamiejskiej. W egzemplarzach nielitościwie eksploatowanych mogą wystąpić kłopoty z włączaniem 2. biegu - w przypadku Starlet też wstecznego. Sama trwałość przekładni nie budzi zastrzeżeń u obydwu konkurentów.Konstrukcje zawieszenia Micry oraz Starlet są zbliżona - z przodu kolumny resorujące, z tyłu belka skrętna. Dodatkowym atutem Micry w wersji 1.3 GX (auta oferowane od 96 r.) jest seryjne wspomaganie układu kierowniczego (u konkurenta wymagało dopłaty). Dzięki temu "maluch" Nissana świetnie sprawdza się na miejskich uliczkach. Manewrowanie nie sprawia większych problemów, a autko zwinnie pokonuje ciasne zakręty. Dopiero na gorszych jakościowo drogach wpada w nieprzyjemne kołysanie, które przy większych prędkościach wymaga korekt kołem kierownicy. Starlet resoruje bardziej subtelnie. Karoseria nie wychyla się nadmiernie podczas przejeżdżania ciasnych łuków i wystarczająco komfortowo resoruje drobne nierówności. Dopiero po wjechaniu na drogę o złej nawierzchni Toyota twardymi wstrząsami zgłasza wyraźne weto przeciw dalszej szybkiej jeździe. Hamulce obydwu aut nie należą do szczególnie skutecznych, ale rzadko zawodzą. Ich obsługa w kilkuletnich egzemplarzach ogranicza się do wymiany klocków i szczęk. Pod względem trwałości obydwa auta zasługują na słowa uznania. Należą do najbardziej solidnych pojazdów w klasie. Zadbane egzemplarze znajdują nabywców od ręki, a jedyny problem to niska podaż - szczególnie małej Toyoty, która ze względu na wysoką cenę nie znalazła aprobaty na rynku. Przed kupnem Micry trzeba sprawdzić stan zawieszenia, a szczególnie kondycję amortyzatorów, które sporo kosztują. Warto skontrolować również łańcuch rozrządu - zdarzają się przypadki zużycia po przejechaniu 80-100 tys. km (koszt w ASO ok. 850 zł). Samochody eksploatowane na krótkich dystansach cierpią na korozję końcowego tłumika. W wielu egzemplarzach trzeba też zaakceptować skrzypienie tylnej półki. Bagaż niedomagań "starletki" nie jest tak duży jak rywala. W przypadku Toyoty należy się obawiać ogólnego wyeksploatowania danego egzemplarza lub aut powypadkowych. Również ceny części zamiennych w ASO wypadają mniej korzystnie. Sytuacja niewiele się poprawia, gdy użytkownik zdecyduje się na korzystanie z zamienników. Ich wybór jest dużo mniejszy niż w wypadku Micry, a ceny wyższe średnio o 20-30 proc.
Wielcy pośród małych
Rynek używanych nadal kwitnie. Ożywienie najbardziej odczuły segmenty popularne, do których bez wątpienia należą pojazdy małolitrażowe.
Auto Świat
Wielcy pośród małych