Mimo że spotkał się tam z przychylnym przyjęciem, na europejski rynek trafił dopiero w styczniu 2003 r., a już 5 miesięcy później pojawił się na naszym redakcyjnym parkingu. Od tej pory czekało na niego 100 tys. km ciągłego stresu i 24 miesiące testu o zaostrzonym rygorze.Ma styl, klasę... i poważne argumentyChłop jak dąb, co drzewa może wyrywać - tak określają go Szwedzi. 4,80 m długości, 1,90 m szerokości i 1,74 m wysokości - rzczywiście jego gabaryty robią wrażenie. Przypomina okręt wikingów na wysoko rozstawionych nogach. W kobietach wzbudza szacunek, a mężczyzn za sterem awansuje do rangi kapitana. Potwierdzają to wyniki sprzedaży. W sumie 90 proc. wszystkich nabywców to mężczyźni. Wielu z nich od lat jeździ autami Volvo. Teraz przesiedli się do nowego modelu, który zrobił oszałamiającą karierę. Od początku 2003 r. wyprodukowano ponad 200 tys. egzemplarzy, z czego ponad 60 proc. sprzedano w USA. Również w Polsce Volvo XC 90 chętnie znajdowało nabywców.Obecnie szwedzki SUV kosztuje nieco ponad 200 tys. zł. Jednak przeważnie trzeba za niego zapłacić dużo więcej. Za nasz obficie wyposażony egzemplarz XC 90 D5 Volvo zażądało blisko 250 tys. zł. Wysoka cena. AleVolvo odznacza się stabilną wartością na rynku aut używanych, a po drugie, kosztuje mniej niż np. BMW X5 3.0d czy Mercedes ML 280 CDI. Poza tym SUV Volvo przewyższa inne modele ilością miejsca we wnętrzu. Nie wzięło się to z niczego. W XC 90 silnik został umieszczony poprzecznie z przodu. Dzięki temu przestrzeń dla pasażerów z tyłu urasta do wielkości sali tanecznej. Dla wielu osób jest to decydujący argument przy zakupie auta. Zasłużyło na pochwały naszych redaktorów: "Miejsca jest w bród" - komentuje jeden z nich. Możliwości przewozowe można powiększyć dzięki dodatkowym, składanym siedzeniom, które większość klientów montuje zaraz po zakupie - to mądra decyzja. Z 7 siedzeniami na pokładzie jest się np. królem dla dzieci. Można wypuścić się z nimi do lasu i dla towarzystwa zabrać także dzieciaki z sąsiedztwa. Trzeba jednak założyć, że teren nie będzie za trudny, ponieważ XC 90 ze stałym napędem na cztery koła (bez blokad i przekładni redukcyjnej) ma mocno ograniczoną dzielność w terenie.Szwed okazał się także uniwersalnym dostawaczakiem.Mechanizm składania siedzeń jest tak genialny, jak np. w Oplu Zafirze. Po zwolnieniu rygla siedzisko "wędruje" w kierunku podłogi, a następnie składają się oparcia i uzyskujemy równą podłogę. Wykorzystanie walorów użytkowych ogranicza jedynie wysoko poprowadzona krawędź załadunku. I jeszcze jeden sprytny pomysł: środkowe siedzenie wraz z integrowanym fotelikiem dla dziecka można przesunąć do przodu. W prosty sposób da się wyjąć konsolę środkową między przednimi siedzeniami i nasz brzdąc znajduje się już na wysokości rodziców. Poza tym wnętrze sprawia dobre wrażenie. Do końca testu nie mieliśmy zastrzeżeń do wykończenia. Fotele są wygodne, a materiały wykończeniowe chłodne, ale wysokiej jakości. Jedynie skórzane siedzenie kierowcy, które pokryło się patyną, musiało zostać odnowione.Jak słoń w składzie porcelanyJednak na świadectwie o niekaralności modelu XC 90 pojawiły się również akcenty krytyczne. Olbrzym z zimnej Północy to typ, który rozgrzewa się powoli i przy tym mocno wzbrania się przed sportową jazdą. Ujmijmy to pozytywnie: XC 90 nauczy spokojnej jazdy. Kto spróbuje rozwinąć skrzydła, szybko dojdzie do wniosku: "Nie, dajmy spokój...". Po prostu nie można czerpać radości z jazdy, gdy 2,2 tony szwedzkiej stali przechyla się na zakręcie, a przy tym bardzo miękki układ kierowniczy służy jedynie za pomoc w utrzymaniu kierunku. Do tego dochodzi średnica skrętu (12,7 m) zbliżona do średnicy skrętu... kombajnu! Manewrowanie w mieście to droga przez mękę, a 2,4-litrowy silnik Diesla nie ma najmniejszej ochoty na nadmierny wysiłek. Denerwowała nas przede wszystkim ogromna dziura obrotowa przy ruszaniu z miejsca. Od zwinności BMW X5 "szwed" oddalony jest o lata świetlne. Nie można jej w sumie od niego wymagać. W zasadzie został zaprojektowany na proste jak z bicza strzelił autostrady w USA. Okręt flagowy Volvo jest raczej długodystansowcem niż sprinterem. Na trasie 5-cylindrowy silnik rzędowy o mocy 163 KM wyrzuca swoją ospałość za burtę. Przy zimnym rozruchu ryczy szorstko i ochryple, jednak z każdym metrem jest coraz cichszy i coraz bardziej ognisty - na niemieckiej autostradzie zwinnie rozpędzał Volvo do 185 km/h. Przy tej predkości XC 90 stawało się paliwożerne. Jednak podczas naszego testu zapotrzebowanie na paliwo oscylowało w okolicach 10 l/100 km, co jest jeszcze do zaakceptowania.W międzyczasie firma Volvo zareagowała na krytykę ospałego diesla. Teraz 5-cylindrowy silnik 2,4 l ma o 22 KM więcej, spełnia normę emisji spalin Euro 4, wyposażony jest w filtr cząstek stałych i z większym zaangażowaniem zabiera się do pracy. Natomiast nie trzeba było ingerować w jakość wykonania. Silnik już przedtem był niezawodny. Potwierdził to nasz maraton, w trakcie którego motor ani razu nie odmówił posłuszeństwa. Problemy sprawiały inne części, co przyczyniło się do trzykrotnego złożenia nieplanowanej wizyty w serwisie.Musieliśmy dokręcić śruby w brzęczącej turbosprężarce, następnie dokonano wymiany przednich czujników crash sensor. Wymieniono również silniczek tylnej wycieraczki oraz lewego lusterka zewnętrznego. Wymieniono uszczelki drzwi i dociągnięto mocowanie pasów. Mimo iż XC 90 wykonane zostało solidnie, a w podwoziu użyto nawet materiałów w nadmiarze, psuło się relatywnie często. Za często. Nie jest to jakość, której oczekiwaliśmy.Jednak wyrok końcowy wydadzą i tak klienci. Jeśli są zadowoleni, oznacza to, że Volvo wykonało dobrą robotę. My "zwalniamy" XC 90 po wyczerpującym teście. Nie była to co prawda droga przez mękę, ale auto wyraźnie zaznaczyło swój udział w rubryce "Awarie, naprawy, koszty".
Zabawnie przez 100 tys. km?
Pierwszy SUV Volvo został zaprezentowany w styczniu 2002 r. na salonie w Detroit.