Kojarzycie pokryte matowym lakierem SUV-y z wielkimi wysięgnikami na kamery? Nowy nabytek brytyjskiej agencji Ralle nieco odbiega od standardowego wyobrażenia o samochodzie ekipy filmowej. Nic dziwnego, wszak nieczęsto do kręcenia ujęć wykorzystywane są supersamochody. A już zwłaszcza te w wersji wyścigowej.
Kręcenie ekscytujących scen pościgów samochodowych wymaga jednak równie imponujących pojazdów. Dzięki przerobionemu Ferrari 488 Challenge Evo kamerzyści Ralle mogą teraz kręcić naprawdę dynamiczne filmy. Nowy wóz im się przyda, bo wpadają im kontrakty m.in. od Astona Martina i Porsche. Ekipa tej agencji relacjonowała też już wydarzenia na legendarnym Goodwood Festival of Speed.
Włoskie superauto, które zasiliło flotę Ralle, jest wyjątkowe z kilku powodów. Po pierwsze, naprawdę rzadko ktoś zaprzęga do takiej pracy prawdziwą wyścigówkę. Po drugie, wóz nie jest pokryty czarnym "matem", tylko naklejkami przypominającymi malowania samochodów biorących udział w zawodach na torze.
Torowe Ferrari z kamerą
Za "operatorem" tej maszyny znajduje się podwójnie doładowany silnik 3.9 V8. Włoskim specom udało się z niego wycisnąć 670 KM, a to moc wystarczająca do tego, żeby nadążyć za niemal każdym samochodem. Dobrze się składa, bo “filmowe” 488 Challenge Evo będzie wykorzystywane przez agencję właśnie jako auto śledzące nagrywany obiekt. Przypadek?
Dostosowanie samochodu do nowego zadania zajęło tylko siedem dni dzięki pomocy firmy Talos Vehicles. Jej rola w budowie tego auta jest zagadkowa, wszak Talos specjalizuje się w polepszaniu właściwości terenowych Forda Rangera. Zapewne chodzi tu jednak o montaż obrotowego stabilizatora na przedniej masce. W zależności od potrzeb na wysięgniku można zamontować aparat lub kamerę.
"Od jakiegoś czasu poszukujemy nowych sposobów na uchwycenie wyjątkowych ujęć przy dużych prędkościach" – mówi Jimmy Howson, założyciel Ralle. Zaznacza, że Ferrari, które będzie występowało w roli samochodu śledzącego, jest efektem tygodni planowania i strojenia. "To ekscytujący czas dla Ralle, mamy bowiem nadzieję, że nasze umiejętności i rozpoznawalność marki dotrą do nowych odbiorców" – podsumowuje z dumą. Zakładamy, że nie będzie z tym problemu, bo zaprzęgnięcie do pracy torowej bestii to też po prostu świetny... ruch marketingowy.