KomentarzNowoczesna technika jest bardzo droga i nie ma się co oszukiwać – ludzie będą kupowali energooszczędne samochody tylko wtedy, gdy w przewidywalnym czasie większy wydatek będzie mógł się zwrócić. Oczywiście, najlepiej byłoby, gdyby gwarantem zysku było państwo, dając nam odpowiednie ulgi za zakup ekologicznych i oszczędnych pojazdów. Odpowiednie zachęty do rozwoju nowych technologii muszą mieć także producenci. Ich wprowadzenie wcale nie musi kosztować podatnika zbyt wiele – wystarczy, by obecna pomoc dla przeżywających gigantyczne kłopoty światowych koncernów była obwarowana odpowiednimi warunkami, np. przymusem udoskonalania napędów elektrycznych lub wodorowych (w określonym terminie). Zupełnie innym problemem jest brak właściwej infrastruktury do obsługi takich pojazdów. Dlaczego nie ma stacji do tankowania wodorem? Bo po drogach jeździ zaledwie kilka takich aut. A dlaczego jest ich tak mało? Bo nie wybudowano stacji! Zadaniem rządów państw jest przerwać ten zaklęty krąg. Jeśli znaleźli sposób na wpompowanie w sektor bankowy miliardów dolarów, to może na to też coś poradzą.
Alternatywne źródła napędu - Czyli stare sposoby na tanią jazdę
Mercedes z napędem elektrycznym, sandwiczową podłogą, 200-kilometrowym zasięgiem i prędkością maksymalną 140 km/h – czy to nowa klasa B, która za 3 lata trafi do sprzedaży? Nie, nic bardziej mylnego! Te techniczne parametry opisują klasę A z 1997 roku. Uwaga: już 12 lat temu Mercedes klasy A z napędem elektrycznym był gotowy do produkcji. Sandwiczowa podłoga z miejscem na baterie to dowód, że koncepcja elektrycznego napędu towarzyszyła temu samochodowi od samego początku. Świetny dostęp od dołu pojazdu i optymalne umieszczenie ze względu na położenie środka ciężkości. Ale projekt elektrycznej klasy A upadł w 1998 roku.Jeszcze wcześniej niż Mercedes ideą elektrycznego samochodu zajęto się w BMW. Już w grudniu 1991 roku nasi koledzy z „Auto Bilda” mogli jeździć przypominającym jajko BMW E1 – studyjnym, ale bliskim produkcji autem. Komentarz ówczesnego dziennikarza brzmiał: „E1 – pierwszy samochód, w którym moc silnika nie odgrywa dla mnie żadnego znaczenia. Zerowa emisja spalin daje zupełnie nieznane dotąd poczucie wyższości. Jazda samochodem bez wyrzutów sumienia, z dobrym humorem”. BMW E1 łącznie z bateriami ważyło 880 kg, a współczynnik oporu powietrza Cw wynosił 0,32. W wyposażeniu znajdował się ABS, airbagi były w planach. Zasięg na jednym ładowaniu baterii: 250 km – dane techniczne, które nawet dziś robią wrażenie. BMW poprzestało na prototypie...Formę karoserii E1 oraz lekką strukturę nadwozia bez większego sukcesu 18 lat później „zacytowało” Audi w swoim bardzo zaawansowanym technicznie modelu A2. Na 2012 rok planowane jest elektryczne Audi E1, którego masa i osiągi będą podobne jak w BMW E1 z 1991 roku. Saturn EV-1 – elektryczne auto, które do tej pory odniosło największy sukces, też nie przeżyło. W 1996 roku General Motors zaprezentował Electric Vehicle 1, w skrócie EV-1. Dla tego auta GM wybudował w Kalifornii całą infrastrukturę stacji ładowania. EV-1 miał elektryczny, 139-konny silnik, a nadwozie osiągało rewelacyjny wpółczynnik oporu powietrza Cw 0,19. Od 1998 do 2003 roku wyleasingowano łącznie 1117 sztuk. Dziś w Hollywood kupuje się Toyotę Priusa...Powodem powstania największego do tej pory projektu auta elektrycznego było wprowadzone w Kalifornii prawo „zero emisji”, które mówiło, jaki udział w sprzedaży każdego koncernu muszą stanowić nieemitujące zanieczyszczeń pojazdy (tzw. ZLEV), by można było sprzedawać auta danej marki w tym stanie. Niestety, mimo wielu zachęt przepis w 2003 r. ostatecznie zniesiono. Głównym prowodyrem był sam GM. W 2003 r. ostatnie EV-1 zgodnie z umowami leasingowymi wycofano z ruchu i zezłomowano. Tylko kilka egzemplarzy uniknęło tak okrutnego losu i trafiło do muzeów. Dziś GM, Mercedes i BMW stawiają na napęd wodorowy. W 2003 roku GM i Shell podpisali porozumienie w sprawie budowy infrastruktury dla aut wodorowych, ale na razie brak gotowych pojazdów. W ciągu następnych lat pojawi się co prawda kilka nowych napędzanych wodorem modeli, ale na razie tego typu samochody nie mają ani odpowiedniego użytecznego oddziaływania, ani właściwej infrastruktury, by bezpiecznie eksploatować wybuchowe paliwo. Techniki obniżające zużycie paliwa (lekkie nadwozia, systemy Start&Stop czy hybrydy) także nie są niczym nowym. Kupujący auto bierze je pod uwagę, jeśli wyższa cena stoi we właściwej proporcji do zysków. Ale przy nowoczesnej technice właśnie ten stosunek bardzo często jest niekorzystny. A więc aby nowe technologie mogły być dalej rozwijane, potrzebna jest odpowiednia polityka państw. Może warto o tym pomyśleć, gdy światowe koncerny wystawiają teraz rękę do rządów z prośbą o pomoc?Od pomysłu do przemysłu, czyli to musi potrwać...Rodzi się pomysł nowatorskiego rozwiązania, pierwsze szkice oraz ewentualne założenia produkcyjne.Rozpoczyna się faza projektowania oraz buduje się pierwsze modele badawcze. Następuje wstępne oszacowanie kosztów produkcji.Prototypowe urządzenie trafia do testów w warunkach laboratoryjnych. Inżynierowie nanoszą wiele poprawek. Testy drogowe – urządzenie trafia do samochodu, rozpoczynają się pomiary w warunkach normalnej eksploatacji.Po pomyślnych testach urządzenie jest optymalizowane pod względem kosztów wytworzenia. Jeśli jego cena jest nadal zbyt wysoka, projekt najczęściej upada.