Przed tygodniem pisaliśmy, że "dalszym spadkom cen benzyny może też sprzyjać utrzymujący się wysoki poziom marż osiąganych na sprzedaży tego paliwa". W tej chwili należy na marże zwrócić  tym baczniejszą uwagę. Ich spadek bowiem mógłby stanowić gwarancję dalszego obniżania się cen na polskim rynku detalicznym.

Jakie perspektywy na rynku hurtowym?

Na przestrzeni ostatniego tygodnia ceny hurtowe obydwu paliw tradycyjnych nieco wzrosły. Benzyna 95 podrożała o niecałe 30 zł/m sześc. Tym samym jej cena średnia wynosi obecnie 4288,30 zł/m sześc. Dla diesla zwyżka wyniosła nieco mniej - o około 10 zł/m sześc. Jego cena średnia wynosi w tym momencie niecałe 4435 zł/m sześc. W przypadku takiej zmiany cen nie można jeszcze przesądzać, że odbije się to w cenach na stacjach benzynowych.

W przypadku oleju opałowego widzimy sporą podwyżkę, która sięga 30 zł/m sześc. Jego obecna cena średnia wynosi 3108 zł/m sześc.

Prognozy wciąż optymistyczne

Dla rynku detalicznego prognozy są nadal obniżkowe. Liczymy bowiem, że na stacjach uda się nieco obniżyć poziomy marż, a tym samym zachęcić klientów do tankowania. Warto także zwrócić uwagę na trwającą nadal przewagę cen oleju napędowego nad benzyną - może ona jeszcze potrwać w najbliższych tygodniach. Jeżeli zaś chodzi o szacunki cenowe na krótkoterminową perspektywę, benzyna 95 powinna lokować się w przedziale 5,55-5,66 zł/l. Dla diesla prognozowany poziom cenowy wyniesie 5,59-5,69 zł/l.

Autogaz - z uwagi na sytuację cen hurtowych - może notować pewien ruch w górę. Obecna cena 2,71 zł/l może wzrosnąć według naszych prognoz nawet do 2,74 zł/l.

Konflikt w Strefie Gazy wsparciem dla notowań ropy

Mijający tydzień nie przyniósł przełomu na rynku naftowym i dzisiaj przed południem notowania surowca na londyńskiej giełdzie są wyceniana na około 108 dolarów. To poziom zbliżony do zamknięcia z ubiegłego piątku. W trakcie tygodnia cena surowca lokalne maksimum wynoszące 111,12 USD  ustanowiła w czwartek. Najmniej za baryłkę ropy płacono we wtorek, kiedy jej notowania spadły do poziomu 107,38 USD.

Początek tygodnia stał pod znakiem przeceny na rynku naftowym, której przyczyną była obawa o sytuację gospodarczą na świecie i jej wpływ na konsumpcję produktów naftowych. W Europie ponownie w centrum uwagi znalazła się Grecja, która cały czas czeka na wypłatę kolejnej transzy pieniędzy z przyznanej jej międzynarodowej pomocy finansowej. Przedłużająca się decyzja w sprawie odblokowania płatności spowodowała, że powrócił temat greckiej niewypłacalności, która zagraża stabilności systemu finansowego na Starym Kontynencie.

Za oceanem po wyborach prezydenckich wygranych przez Baracka Obamę zaczęło się wsteczne odliczanie w sprawie uniknięcia "klifu fiskalnego", który może wpędzić gospodarkę USA w recesję. Za tym pojęciem kryją się warte około 600 mld dolarów podwyżki podatków i cięcia wydatków budżetowych, które jeśli amerykańscy politycy nie wypracują kompromisowego stanowiska, wejdą w życie z początkiem przyszłeg o roku.

Spadek notowań ropy nie był jednak zbyt głęboki, głównie za sprawą wzrostu napięcia na Bliskim Wschodzie. Konflikt w Strefie Gazy pomiędzy izraelskim wojskiem i bojownikami Hamasu, pomimo tego, że nie angażuje bezpośrednio państw będących ważnymi producentami ropy, jest zagrożeniem dla stabilność całego regionu, który odpowiada za produkcję około 30 proc. globalnej podaży surowca. Wsparciem dla notowań ropy Brent były też informacje o kolejnych ograniczeniach w wydobyciu na Morzu Północnym, skąd pochodzi ten gatunek surowca.

Oprac. Jakub Bogucki, Grzegorz Maziak, e-petrol.pl