Czarną serię rozpoczął Leszek Kuzaj, który podczas Rajdu Polski uderzył swoim Subaru w drzewo, zatrzymał się na dachu i wylądował w szpitalu. Działo sie to na drugim odcinku Platinum 64. Rajdu Polski, który aktualny Mistrz Polski bardzo chciał wygrać. Leszek trafił na oddział na obserwację, na szczęście wyszedł z groźnie wyglądającej kraksy cało.

Potem był wypadek Tomasza Golloba. Niby lotniczy, ale nasz najlepszy w ostatnich latach żużlowiec leciał, spiesząc się na mecz ligowy. Na szczęście Tomek jest w dobrej formie.

Potem był koszmar w Montrealu i kilkanaście minut ciszy. Potężne uderzenie, koziołkujący samochód, lecące zewsząd części bolidu i znów uderzenie. I nieruchomy czerwony kask wystający z bolidu. I brak jakiejkolwiek reakcji, ruchu. Przez długi czas...

Pamiętamy wszyscy to nerwowe oczekiwanie - w tle odbywał się wyścig o Grand Prix Kanady - na jakikolwiek komunikat lekarski o stanie zdrowia. I radość, że jest dobrze, że nie ma zagrożenia...

Robert opuścił szpital, twierdzi, że czuje się dobrze, rwie się do występu w Grand Prix USA. O tym czy wystartuje, zadecydują lekarze w czwartek.

Tak do końca nie wiemy, w jakiej formie zdrowotnej jest Robert. Według jednych komunikatów miał wstrząśnienie mózgu. Jeśli tak - rutyną jest trzydniowa obserwacja na oddziale, a marzenia o jeździe są mrzonką.

Teraz nagle pojawiła się informacja z poważnego źródła, że jest zupełnie inaczej:

- Spodziewałem się najgorszego. Wypadek wyglądał makabrycznie. Robert mógł zginąć. Okazuje się jednak, że jest w doskonałym stanie. Wygląda na to, że nic mu nie jest. Nie doznał nawet wstrząśnienia mózgu, nie ma śladów wylewu krwi. Jedynie skręcił kostkę. Teoretycznie będzie mógł przystąpić do kolejnego wyścigu. Ponieważ nie doznał wstrząsu mózgu, nie ma ryzyka, że po kolejnym wypadku jego stan się pogorszy - taką opinię wyraził cytowany na łamach "Przeglądu Sportowego"doktor Ricardo Ceccarelli, znany w środowisku lekarz, który pracuje dla zsepołu Toyoty.

- Moje odczucie jest takie, że powinien on być w stanie wystąpić w GP USA, ale to tylko moja opinia. Ostateczną decyzję podejmą lekarze z Indianapolis – powiedział z kolei Ronald Denis chirurg ze szpitala w Montrealu.

Czy Kubica wystąpi w Indianapolis?

To pytanie jest na ustach wszystkich.

Chce tego oczywiście Robert Kubica, który zdaje sobie sprawę, że jego pozycja w zespole jest zagrożona. To brutalna rzeczywistość, ale tak jest!

Pragnie tego także zapewne zespół BMW Sauber oraz całe kierownictwo Formuły 1. Robert Kubica jest dowodem na to, że sport wyścigowy jest bezpieczny. Jak podaje "Rzeczpospolita": nasz kierowca opuścił tor w Montrealu przy prędkości około 280 km/godz. Wyliczenia wskazują, że przy uderzeniu przeciążenie wzdłużne wyniosło około 45 g, a poprzeczne 40 g (zatem ważące około 70 kg ciało kierowcy przez moment ważyło 3 tony!). Tymczasem wyszedł z wypadku bez szwanku...

Pragniemy tego my kibice, bo życzymy jak najlepiej Robertowi!

Logika mówi jednak, że Robert jechać nie powinien. Tak czy inaczej dla jego organizmu byl to wielki szok i potrzeba czasu na jego wyciszenie. Na dalszą obserwację i rekonwalescencję. Kubica, choć się do tego głośnio nie przyznaje musi być obolały.

Należy mieć nadzieję, że żadne lobby nie ma wpływu na opinię lekarzy FIA i wydadzą oni najsłuszniejszą i najbardziej obiektywną decyzję (zapewne nikt nie zaryzykuje wzięcia na siebie odpowiedzialności za zdrowie i życie kierowcy).

Właśnie zdrowie jest sprawą nadrzędną. Pamiętajmy o tym, niezależnie od tego czy zobaczymy Roberta na torze w niedzielę, czy też nie!