- Jednym z czynników wpływających na ceny nowych samochodów są podatki – w Polsce wyjątkowo wysokie na samochody spalinowe z dużymi silnikami i niskie na pojazdy z napędem hybrydowym
- W niemieckich salonach na niższe niż w Polsce ceny mogą liczyć nabywcy modeli klasy premium
- W przypadku wielu marek oferta salonów polskich i niemieckich nie jest do końca porównywalna – różne są poziomy wyposażenia aut i nazwy wersji
- Więcej takich informacji znajdziesz na stronie głównej Onet.pl
Luksusowe samochody są w Niemczech tańsze niż w Polsce o kilkanaście tys. zł i więcej – donosi Money.pl. Przykładowo Mercedes GLE Coupe 400d 4Matic jest w Niemczech tańszy niż w Polsce o 25 tys. zł, a BMW serii 8 – o ponad 19 tysięcy zł. Tańsza w Niemczech jest też Tesla model 3 (o 9 tys. zł). Różnice w cenach – na plus i na minus – dotyczą tak naprawdę większości modeli. Może zatem warto, przed decyzją o kupnie auta w polskim salonie, sprawdzić ceny w salonach za granicą?
Skąd się biorą różnice w cenach samochodów?
Łatwo zauważyć, że największe różnice w cenach pomiędzy polskimi i niemieckimi salonami dotyczą samochód marek premium wyposażonych w silniki o dużych pojemnościach. Tajemnica tkwi w... podatkach. Polska akcyza na samochody z silnikami pow. 2000 ccm wynosi 18,6 proc. – to wyjątkowo dużo. To jednocześnie odpowiedź na pytanie, dlaczego niektórzy przedsiębiorcy decydują się jeździć po Polsce samochodami zarejestrowanymi w Niemczech czy w Czechach – w specyficznej sytuacji można w ten sposób nieco zaoszczędzić. Gdybyśmy jednak samochód zamierzali kupić w Niemczech i zarejestrować w Polsce, zapłaty akcyzy nie unikniemy. I nagle może zrobić się drożej.
Auta w Niemczech: duże tańsze, ale małe droższe?
Serwis Money.pl zauważa, że małe, najtańsze Renault Clio w Polsce kupimy za 57,9 tys. zł, a w Niemczech zapłacimy za nie aż 64 tys. zł. Tego rodzaju różnice w cenach na plus i na minus (gdy bierzemy pod uwagę najtańsze wersje samochodów) dotyczą zdecydowanej większości marek i modeli, ale... to nie jest takie proste. Owszem, zdarzają się realne różnice w cenach, ale...
Tańsze auta za granicą? Po pierwsze, patrz na wyposażenie!
W większości przypadków cenniki polskie od cenników tych samych modeli samochodów oferowanych za granicą różnią się nie tylko kwotami wyrażonymi w różnych walutach, lecz także inne są nazwy wersji samochodów, nie całkiem porównywalne są też listy wyposażenia. Dilerzy, w zależności od sytuacji na danym rynku, albo walczą o klienta niską ceną (wtedy najtańsza wersja samochodu musi być pozbawiona drogich elementów wyposażenia), albo właśnie oferują dobre wyposażenie standardowe – i robi się drożej. Mało tego: niektóre elementy wyposażenia mogą być na niektórych rynkach w ogóle niedostępne – a to też ma wpływ na cenę samochodu. W każdym razie ilekroć wydaje nam się, że "Niemcy mają taniej", warto przestudiować dokładnie listę wyposażenia: wbrew pozorom bowiem polscy klienci kupują samochody "na bogato" i podstawowe wyposażenie wielu modeli obejmuje to, za co w Niemczech trzeba dopłacić.
Tańsze auta za granicą? Niektóre wyraźnie droższe!
Weźmy popularny w Polsce model – Toyotę Corollę kombi z mocniejszym napędem hybrydowym. Polskie i niemieckie cenniki Toyoty nie są takie same, ale znajdujemy w nich podobne wersje tego samochodu – np. Trek. W Niemczech za Corollę kombi Trek z napędem hybrydowym 184 KM trzeba zapłacić od 32 880 euro – przeliczając według kursu 1 euro = 4,56 zł, wychodzi nam 149,932 zł – prawie 150 tysięcy złotych! W Polsce ten sam samochód kosztuje 132 900 zł, a różnice urosną w miarę domawiania opcji. Choćby lakier perłowy – w Niemczech kosztuje 990 euro – czyli 4514 zł, a w Polsce za "perłę" dopłacimy 3500 zł. To gdzie jest taniej?
Tańsze auta za granicą? Niekoniecznie – nawet, jeśli to wynika z cennika!
Najlepsze jednak jest to, że porównywanie cenników ma ograniczony sens, ponieważ cennik mówi jedynie o przybliżonej cenie samochodu. Po pierwsze, choć kupujemy auto nowe, w salonie możemy się targować o jego cenę zupełnie jak na bazarze. Po drugie, rabaty na niektóre modele przyznawane są automatycznie – każdy klient, który przychodzi do salonu, dostaje rabat. Polityka rabatowa producentów znakomicie zaciemnia sytuację: można dostać rabat producenta (np. 5 proc.) i rabat dilera (np. 2 proc.) i te rabaty się łączą. Jeśli pojawia się wyprzedaż rocznikowa, rabat producenta rośnie. Osoby prowadzące działalność gospodarczą mogą liczyć na rabat flotowy (np. 8 proc.) i dilerski, a gdy pojawia się wyprzedaż – część rabatu flotowego łączy się z częścią rabatu sezonowego i upust rośnie o kolejne 2-3 proc. Na podobne auta jeden producent daje 15 proc., rabatu, a inny – 23 proc. Dochodzą gratisy: klient indywidualny płaci więcej, ale może np. za 200 zł kupić komplet kół zimowych, natomiast klient flotowy na taką ofertę dodatkową nie może liczyć.
Ten sam producent, który na jeden model daje 15 proc. rabatu bez proszenia, na inny model może zaoferować zniżkę tylko 2 proc. Słowem: ile kosztuje nowy samochód, dowiesz się, gdy zapytasz dilera o ofertę. Cennik mówi tylko część prawdy. Nie zapominajmy przy tym, że klienci polski i niemiecki mogą liczyć na inne rabaty, które zmieniają się też w zależności od dostępności aut na rynku – tego wszystkiego się nie da porównać!
Zanim pojedziesz po nowe auto do Niemiec...
Pamiętaj, że kupując za granicą auto na eksport, możesz uniknąć części lokalnego opodatkowania, ale potem, aby zarejestrować samochód w Polsce, zapłacisz polską akcyzę. Optymalizacją tego rodzaju zakupów zajmują się wyspecjalizowane kancelarie prawne, niemniej w przypadku pojedynczych aut jest to zazwyczaj po prostu nieopłacalne. Zresztą, czego dowiemy się najczęściej już po starannym porównaniu cenników, auta w Niemczech są po prostu droższe niż w Polsce, co nie dotyczy jedynie najdroższych samochodów klasy premium. Ale to już wspomniana wcześniej kwestia podatków, które polscy nabywcy takich pojazdów muszą zapłacić bez względu na to, gdzie kupują samochód.