• Wartość Daimlera od początku roku spadła o połowę
  • Akcje koncernu osiągnęły poziom podobny jak podczas kryzysu finansowego 2008/09

Niemiecki Daimler należy do grona koncernów, które ostatnio najpoważniej „oberwały”. Od początku roku akcje firmy staniały o połowę. Obecnie kurs wynosi ok. 22 euro, czyli tyle, ile po wybuchu kryzysu finansowego przeszło 11 lat temu. Wtedy do biznesu wkroczyła należąca do szejka z Abu Zabi firma inwestycyjna Aabar, która za blisko 2 mld euro kupiła duży pakiet akcji koncernu.

Teraz Daimler znów może budzić zainteresowanie dużych inwestorów. Giełdowa kapitalizacja firmy na poziomie 23 mld euro czyni ją łakomym i dość tanim kąskiem. Według niemieckich doniesień prasowych, stuttgarcki koncern jest już nawet brany pod uwagę jako kandydat do przejęcia przez dwóch dużych chińskich udziałowców, którzy mogą wykorzystać obecny niski kurs akcji do zwiększenie swojego udziału.

Jak donosi niemiecki dziennik Süddeutsche Zeitung, rząd federalny z troską przygląda się rozwojowi sytuacji. „Mamy do czynienia nie tylko z viralowymi atakami. Po nich możemy przeżyć również ataki na gospodarkę” – ostrzegał w wywiadzie dla dziennika minister Scheuer. Osłabione kryzysem firmy mogą znaleźć się na celowniku międzynarodowych inwestorów. Minister nie wymienił jednak żadnych konkretnych przedsiębiorstw.

Aby uniemożliwić wrogie przejęcia niemieckich przedsiębiorstw o strategicznym znaczeniu, Berlin rozważa środki zaradcze. Planowane jest przyjęcie pakietu rozwiązań, które miałyby wzmocnić firmy finansowo. Rząd chce również utworzyć fundusz, który umożliwiałby wkroczenie kapitału państwa do koncernów, które przeżywają poważne problemy finansowe. Wśród firm, które mogłyby potrzebować takiego wsparcia, wymienia się m.in. Lufthansę.