- Planowanie i budowa nowych dróg często wiąże się z przejęciem nieruchomości. Możliwe jest zatem wywłaszczenie. Bywa, że przejmuje się je przymusowo
- Prace przygotowawcze mogą potrwać nawet 8-10 lat. Dopiero po ich zakończeniu można rozpocząć prace budowlane
- Podczas prac drogowcy trafiają często na cenne skarby (choćby diadem sprzed 3 tys. lat znaleziony na przyszłej trasie S7 w woj. świętokrzyskim)
- W trakcie prac nad nowymi drogami odnajdywane są także nielegalne wysypiska śmieci. Usunięcie śmieci odkrytych podczas budowy warszawskiej S2 zajęło aż 9 miesięcy i kosztowało 11,5 mln zł
- Więcej takich tekstów znajdziesz na stronie głównej Onet.pl
Niejednokrotnie łatwiej wybudować nową drogę niż ją zaprojektować i przygotować niezbędne dokumenty, bez których nie sposób rozpocząć prac. Paradoksalnie sam etap prac budowlanych trwa znacznie krócej niż wszystkie prace przygotowawcze. Według GDDKiA typowy czas trwania całej inwestycji (od pomysłu aż po zakończenie prac budowlanych i udostępnienia kierowcom) wynosi 9-10 lat. W tym czasie poznamy zatem zwycięzców dwóch edycji Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej czy składy poselskie dwóch kadencji Sejmu. Mamy także spore szanse doczekać się kolejnych generacji samochodów.
Co dzieje się przed wbiciem pierwszej łopaty?
Zanim jeszcze na placu budowy zostanie wbita pierwsza łopata, trzeba wielu lat przygotowań. W tym czasie ustalany jest korytarz przyszłej trasy a wraz z nim opracowania (Studium Techniczno-Ekonomiczno-Środowiskowe) uwzględniające wpływ nowej inwestycji na środowisko naturalne oraz wszelkie uwarunkowania geograficzne, przyrodnicze i społeczne. Na etapie przygotowań współpracują ze sobą różne urzędy i instytucje. I zabezpiecza się także środki finansowe, by nie skończyło się tylko na dokumentach. To również okres licznych konsultacji, w których pod uwagę bierze się głosy lokalnych społeczności. Nie jest bowiem tajemnicą, że duży wpływ na przebieg trasy, lokalizację węzłów i wszelkiej infrastruktury mają także mieszkańcy i samorządy (nowa trasa to zwykle szansa na kolejne inwestycje w regionie i dodatkowe miejsca pracy).
Wszystko wymaga czasu. Stąd początkowy dość szeroki korytarz powoli się zmniejsza, by dość precyzyjnie wyznaczyć przebieg przyszłej drogi. A im bliżej docelowej lokalizacji, tym łatwiej o zaplanowanie wszystkich obiektów drogowych (trasa wraz z węzłami), inżynieryjnych (mosty, tunele i przepusty), infrastruktury technicznej i ochrony środowiska (przepusty i przejścia dla zwierząt) oraz samej organizacji ruchu. Uwzględnia się lokalny ruch, ciągi komunikacyjne czy istniejącą sieć energetyczną, gazową, telekomunikacyjną, kanalizacyjną czy wodociągową.
Od diademu sprzed 3 tys. lat po wojnę polsko-bolszewicką
Nie sposób pominąć także badań archeologicznych, by uniknąć dewastacji historycznych miejsc i cennych znalezisk (tylko na budowie S8 znaleziono pamiątki z czasów cesarstwa rzymskiego, obiekty z okresu potopu szwedzkiego i groby żołnierskie po wojnie polsko-bolszewickiej). Jednym z cenniejszych znalezisk okazał się diadem sprzed ponad 3 tysięcy lat (przedmiot z wczesnej epoki brązu odkryto w 2015 r. podczas prac nad drogą S7 w woj. świętokrzyskim). Pod względem ilościowym w historii zapisała się zaś budowa autostradowej obwodnicy Wrocławia, na której znaleziono ok. miliona różnych zabytków.
Bywa jednak, że zamiast prawdziwych skarbów drogowcy trafiają na nielegalne wysypiska śmieci, które zakrywa się ziemią, by utrudnić wykrycie. Usunięcie takich składowisk bywa kosztowne i czasochłonne. Tylko podczas budowy warszawskiego odcinka S2 trzeba było aż 9 miesięcy, by uprzątnąć ogromne wysypisko, co dodatkowo kosztowało aż 11,5 mln zł.
Wywłaszczenie nieruchomości. Egzekucja i protesty
Naturalnie trudno dogodzić wszystkim podczas uwzględniania lokalnej specyfiki. Może się zatem zdarzyć, że trzeba się zmierzyć z licznymi protestami (od problemów z dojazdem na pole po zagrożenie chronionych gatunków zwierząt i ich dróg migracji), a także postępowaniami przed sądem administracyjnym. Czasem trudno uniknąć przymusowego przejęcia działki w drodze tzw. egzekucji. Niekiedy nie sposób także uniknąć wywłaszczenia nieruchomości, strat związanych z przerwaniem prowadzonej działalności gospodarczej czy odszkodowań i wykupu dodatkowego gruntu. Zdarzają się bowiem przypadki, kiedy pod samą drogę wystarczy tylko część nieruchomości. Pozostały fragment, który trudno wykorzystać na dotychczas prowadzoną działalność (czy zamieszkanie) może wykupić GDDKiA (wówczas przechodzi na rzecz Skarbu Państwa). Tak stało się m.in. podczas budowy zakopianki, kiedy okazało się, że stodoła z przyległym budynkiem mieszkalnym blokuje budowę wiaduktu w miejscowości Lasek na Podhalu.
Zależnie od wybranego postępowania (system projektuj i buduj lub tradycyjny z przetargiem na biuro projektowe i dokumentację) okres przygotowawczy trwa średnio od 100 miesięcy (ponad 8 lat) po 116 miesięcy (prawie 10 lat). A to wszystko przy optymistycznym założeniu sprawnej współpracy i braku odwołań. Na tym nie koniec.
Jak wyrzucić wykonawcę drogi z placu budowy?
Pozostaje jeszcze etap prac budowlanych. Nie zapominajmy, że w Polsce przewidziano tzw. okres zimowy (od 15 grudnia do 15 marca). W tym czasie wykonawca ze względu na warunki pogodowe nie musi prowadzić prac budowlanych. W praktyce bywa, że firmy nie przerywają prac, korzystając ze sprzyjającej pogody, przy której można prowadzić określone działania. Przerwy mogą jednak pojawić się w dość nieoczekiwanych sytuacjach niemających związku z pogodą. Dobrym przykładem jest budowa nowej zakopianki. Okazało się, że stodoła z przyległym budynkiem mieszkalnym blokuje budowę wiaduktu w miejscowości Lasek na Podhalu. Błędy architektów (pierwotnie planowano wyburzenie tylko jednego budynku) wymagały nowych wniosków o zmianę decyzji i skierowanie sprawy do Ministerstwa Rozwoju, Pracy i Technologii. A to wszystko wymaga czasu.
Bywa, że w trakcie budowy zmieniają się wykonawcy ze względu na opieszałość prac i niedotrzymywanie terminów umownych mimo ponagleń ze strony GDDKiA. Tak stało się m.in. na odcinku S7 łączącym woj. świętokrzyskie z Krakowem. W miejsce włoskiej firmy Webuild (dawniej Salini) prace przejęło konsorcjum Gulermak i Mosty Łódź. GDDKiA wyrzucała także wykonawców na zakopiance, odcinku drogi ekspresowej S5 (okolice Poznania), obwodnicy Wałcza, czy węzła autostrady A6 i DK10 w okolicach Szczecina. Na wybranie kolejnego potrzeba czasu, co oznacza, że dotrzymanie pierwotnego terminu oddania drogi do ruchu staje się nierealne. Tym samym kierowców czeka dłuższe podróżowanie objazdami, które zwykle pozostawiają wiele do życzenia. A im dłuższe opóźnienia, tym trudniej uwierzyć w kolejne obietnice o rychłym oddaniu drogi do użytku. A jeśli jeszcze są to obietnice składane przez polityka....