Nic jednak dziwnego. Drogę zaprojektowano 25 lat temu i przymierzono do ówczesnego zatłoczenia.Droga wiedzie z Tarchomina i Żerania, a więc stołecznych sypialń, do ronda Zesłańców Syberyjskich, czyli... donikąd. W tym bowiem miejscu dopiero zaczynają się rozjazdy w kierunku centrum. Efekt jest taki, że do domu jedzie się szybko. Do pracy, w środku miasta wlecze się w korku.Nowa trasa ujawniła, że bolączką stolicy jest brak przejazdów przez tory kolejowe ciągnące się z zachodu do Dworca Centralnego w centrum miasta. Z dzielnic północnych do południowych prowadzą tylko dwie drogi. Jedną jest właśnie Trasa AK. Nie jest dla nikogo tajemnicą, że dopóki nie powstanie Trasa Świętokrzyska i nie zostanie połączona bezpośrednio z Trasą AK, kilometrowych korków w stolicy nijak rozładować się nie da. Plany takiego połączenia jednak nie przewidują.