• Hurtowe ceny oleju napędowego przekroczyły już 6 zł za litr. Wiele stacji, utrzymując "piątkę z przodu", sprzedaje to paliwo ze stratą
  • Ceny detaliczne na polskim rynku dyktuje Orlen, gdy stacje tego koncernu obniżają swoje marże, inne muszą iść w ich ślady
  • Jeśli stacja kupuje paliwo po cenie hurtowej bez rabatów, obecnie może nawet dokładać do każdego sprzedanego litra
  • Biznes wielu stacji benzynowych stoi dziś na głowie, największe dochody przynosi sprzedaż kawy i hotdogów, sprzedaż paliwa okresowo przynosi straty
  • Więcej takich tekstów znajdziesz na stronie głównej Onet.pl

By dowiedzieć się, ile może stacja benzynowa zarobić na sprzedaży litra paliwa, najprościej byłoby wziąć aktualną cenę hurtową (ceny hurtowe paliw aktualizowane są kilka razy w tygodniu i dostępne m.in. na stronach Orlenu), dodać do nich podatek VAT – i już mamy marżę stacji.

Gdy policzy się wszystkie koszty, okazuje się, że stacje benzynowe – przynajmniej wiele z nich – "jadą" na marży ujemnej, czyli dokładają do każdego sprzedanego litra paliwa albo przynajmniej do niektórych rodzajów paliw. Na to, jaką cenę wyświetlić na pylonie stacyjnym, stacja benzynowa ma jednak znikomy wpływ: wycenia paliwa na tyle, na ile przeciwnik pozwala. Joanna Zakrzewska, rzecznik prasowy Orlenu, na pytanie - Ile średnio zarabia stacja Orlenu na sprzedaży litra benzyny? Odpowiada krótko: "to tajemnica".

Kto w Polsce wyznacza ceny paliw?

W Polsce na rynku paliwowym rządzą koncerny Orlen i (w mniejszym stopniu) Lotos. Większość paliw sprzedawanych zarówno na stacjach sieciowych, jak i na mniejszych prywatnych (zwłaszcza większości tych ostatnich) kupowana jest w Orlenie. Orlen podaje cenę hurtową, a jednocześnie... wpływa na cenę detaliczną na stacjach. Na swoich – bezpośrednio, a na "cudzych" - pośrednio: jeśli na pobliskiej stacji Orlen cena detaliczna benzyny jest niższa niż 6 zł za litr, to konkurencja nie może pozwolić sobie na zaproponowanie wyższej ceny, bo nikt się na takiej stacji nie zatrzyma. Po co kierowca miałby tankować na droższej stacji, skoro może na tańszej, co najmniej równie dobrej i w sytuacji, gdy to w gruncie rzeczy to samo paliwo? Wyjątek stanowią sytuacje bez wyjścia, gdy np. na autostradzie do następnej stacji mamy 50 km. No i wtedy jest zwykle drożej.

Problem pojawia się, gdy cena hurtowa paliwa, jaką musi zapłacić właściciel stacji, po doliczeniu podstawowych kosztów, zrównuje się z cenami na konkurencyjnych stacjach państwowego monopolisty albo nawet jest od niej wyższa. Gdy dodać do tego koszty choćby pracownika stacji, właściciel zaczyna na "sprzedaży" paliwa dokładać – i to niemało. A tak okresowo zdarza się z różnych powodów i ma tu znaczenie m.in. kalendarz polityczny, ale też motywowane politycznie próby utrzymania psychologicznej bariery cenowej. Sytuacja skrajna: tamci sprzedają taniej niż ja kupuję. Tak obecnie wygląda sytuacja w przypadku ON: w hurcie (wiadomo: nie dla wszystkich) kosztuje on nawet drożej niż na stacji – obecnie ok. 6,07 zł.

Czy Orlen mógłby zmniejszyć marżę?

Na cenę paliwa na stacjach (pomijając podatki) w podstawowym zakresie wpływają po pierwsze, ceny ropy na świecie wyrażone w dolarach i po drugie, kurs dolara. Gdy dolar drożeje (albo gdy złoty się osłabia wobec wszystkich walut) i ropa drożeje, mamy splot niekorzystnych zdarzeń, które windują ceny paliw. W porównaniu do innych obecnych w Polsce firm sprzedających paliwa państwowy koncern ma o tyle komfortową sytuację, że żyje nie tylko ze sprzedaży detalicznej na stacjach, ale też z produkcji paliw. Marże krajowego monopolisty oczywiście nie są dowolnie wysokie, bo inni dystrybutorzy kupowaliby paliwa oferowane na swoich stacjach za granicą. Ale i tak, jeśli Orlen okresowo zmniejszy marżę stacyjną, to wciąż zarabia na produkcji i hurtowej dystrybucji paliw. A że niektóre stacje przy zerowej lub wręcz ujemnej marży przestają zarabiać na sprzedaży benzyny? No trudno... Z tych przyczyn już niejedna prywatna stacja stała się stacją sieciową i z tego samego powodu znikło już wiele małych miejskich stacyjek żyjących "z dwóch dystrybutorów".

Państwowe koncerny mogą też okresowo zmniejszać m.in. marże rafineryjne – nie na zawsze, ale tymczasowo, z powodów nie do końca biznesowych.

Paliwo tańsze "na rozkaz": o ile może stanieć?

To, że paliwo w Polsce tanieje np. przed wyborami, było już przedmiotem interpelacji poselskich, a także zainteresowania UOKiK-u, jednak zwykle kończyło się na niczym, bo "stwierdzenie, czy stosowana jest praktyka zaniżania marży oraz ewentualnie czy czas jej trwania skutkuje efektem wykluczenia" niezależnych dystrybutorów jest trudne. Dość powiedzieć, że jeśli w Polsce paliwo jest w dłuższym okresie tańsze niż w innych krajach, to ta różnica wobec innych krajów rośnie właśnie przed wyborami – ale niedużo, średnio o 2-3 proc. Marże mogą być też sztucznie zaniżane niekoniecznie w rytm wyborczy, ale np. by uniknąć łamania kolejnych barier psychologicznych, które psują nastroje społeczne – dawniej 5 zł za litr, teraz 6 zł, a w przyszłości – być może – 7 zł. A że przy okazji dochodzi do niszczenia konkurencji, to... to taki bonus.

Prawdziwych stacji bez parówek już nie ma...

Eksperci podkreślają, że uczciwa marża stacyjna na każdym litrze sprzedanego paliwa to kilkanaście groszy na litrze – to pozwala utrzymać się, zarobić, a nawet inwestować. W praktyce to często niemożliwe, dlatego drugą nogą już niemal wszystkich stacji benzynowych są lady z podgrzewanymi parówkami w bułce i ekspresy z kawą, a także sprzedaż płynów do spryskiwaczy, jedzenia, alkoholu i gadżetów.

Marża na płynie do spryskiwacza oferowanego na stacji benzynowej to może być np. 300 procent, to samo dotyczy kawy i parówek. Dlatego, płacąc za paliwo, nie unikniesz pytania o kawę, hotdoga czy płyn. Biznes stacyjny momentami staje na głowie, ale bez tego trudno byłoby wyżyć. Jeśli do przeciętnego zatankowania auta właściciel stacji dokłada 3-5 zł, ale zarobi przeciętnie 20 zł na innych towarach i usługach, to interes jakoś się kręci. Ale też nie zawsze dokłada do tankowania – gdy silniejsza konkurencja podwyższa swoje marże, można też podnieść swoje ceny.

Są stacje tańsze od innych – jak to możliwe?

Stacja COAR w Warszawie Foto: Maciej Brzeziński / Auto Świat
Stacja COAR w Warszawie

W ostatnich dniach furorę robią doniesienia o warszawskiej stacji COAR (Centrum Obsługi Administracji Rządowej). Na tej stacji, schowanej za szlabanem na terenie większego obiektu, paliwo jest tańsze o kilka groszy niż na oddalonej o kilkaset metrów stacji Orlen: tu 5,87 zł za litr, a na Orlenie 5,94 zł za litr (i nie jest to bynajmniej najdroższa stacja państwowego koncernu w mieście). Ogólnie rzecz biorąc sensacji nie ma, bo na stacji COAR, po pierwsze, może zatankować każdy, a po drugie, to stosunkowo tania, ale wcale nie najtańsza stacja w mieście! 21 października paliwo tańsze o grosz oferowano w Warszawie np. na stacji przy hipermarkecie Auchan na ul. Modlińskiej. Tyle, że na Modlińskiej kolejka nawet na kilkaset metrów, a na COAR obsługa przebiega na bieżąco. Szlaban, nawet jeśli podniesiony na stałe – działa!

No więc jak to możliwe, że na Modlińskiej paliwo też "tanie", choć nie sprzedają tam hotdogów? Otóż to proste: hurtowe ceny paliw podawane na stronach Orlenu to tzw. ceny referencyjne, to coś jak punkt odniesienia. Wybrani odbiorcy hurtowi mogą liczyć na rabaty (nieoficjalnie: nawet ponad 20 groszy na litrze) np. dlatego, że sprzedają dużo, że nie są konkurencją dla stacji Orlenu czy Lotosu, a np. troszkę psują interes innym konkurentom, itd. Niektórym dystrybutorom opłaca się też przywozić niektóre paliwa z zagranicy.

Ropa drożeje szybko, a paliwo powoli. A gdy ropa zacznie tanieć...

...to wcale nie znaczy, że gwałtownie spadną ceny na stacjach. Nic z tych rzeczy! Zwyczajowo, gdy ropa tanieje i wraz z nią hurtowe ceny benzyny i ON, jest to ten moment, gdy stacje nabierają oddechu. Najpierw trzeba sprzedać już kupione droższe paliwo, potem jest czas na odbudowanie marży (jeśli konkurencja pozwala) i dopiero po dłuższym czasie pojawia się konieczność obniżek. Obecnie jednak ceny paliw są na krzywej wznoszącej i każdy kolejny transport zamawiany przez stacje jest droższy. Ceny hurtowe wyprzedziły ceny detaliczne dlatego, że po pierwsze, w zbiornikach stacji jest jeszcze paliwo ze starszych i tańszych transportów, a po drugie, konkurencja utrudnia podnoszenie cen, nawet jeśli podwyżki są ekonomicznie uzasadnione.

Reasumując...

Ponieważ ropa drożeje, a złoty się nie umacnia, szanse na to, że stanieje paliwo, są niewielkie. Nawet państwowy gigant paliwowy ma mocno związane ręce (choć gdy ropa tanieje, obniżki ogłasza jako swój sukces). Gigant ma związane ręce zwłaszcza w sytuacji, gdy nie zamierza hurtowo sprzedawać paliwa poniżej kosztów (a w przeszłości był oskarżany o takie praktyki). Marże stacji benzynowych są już raczej znikome, zerowe bądź ujemne, choć gdy jedni już tracą, to inni wciąż zarabiają. Trwa obrona psychologicznej bariery 6 zł, ale to się nie może udać. W przypadku paliw premium szóstka z przodu to już norma. "Robimy wszystko, by na naszych stacjach podstawowe paliwa kosztowały poniżej 6 złotych za litr. Jest to bardzo trudne. (…) Nie możemy sprzedawać z ujemnymi marżami, bo to by zachwiało stabilnością firmy" – powiedział niedawno prezes Orlenu Daniel Obajtek.

A zatem... cała nadzieja w choćby tymczasowym obniżeniu akcyzy na paliwa lub rezygnacja z innych podatków dokładanych do ceny paliw w lepszych czasach – ale na to się nie zanosi. Bo wyższe ceny to także więcej pieniędzy dla budżetu państwa z każdego sprzedanego litra.